O co chodzi Wolnym Pszczołom?

Streszczenie TL;DR 

Przegląd celów statutowych w formie pytań. Otwórzmy raz jeszcze debatę nad zdefiniowaniem PN. Nic nie możemy uznać za dogmat. Wciąż poszerzajmy wiedzę i aktualizujmy swoje poglądy. Zainteresujmy się też pozostałymi zapylaczami. Przemyślmy i dopasujmy selekcję na odporność pszczoły miodnej do swoich możliwości. Zweryfikujmy stanowisko względem puli środków chemicznych. Popularyzujmy polski miód, ale może inaczej?

W ostatnich miesiącach niewiele się dzieje na naszych łamach (czyli przede wszystkim stronach www), ale przecież nie bez przyczyny. Jako organizacja napotkaliśmy (by nie napisać: zderzyliśmy się z) przeszkodę w postaci większej ilości informacji i doświadczenia, które przyjęliśmy i musimy przetrawić. Otworzyło to przed naszymi oczami ogromną połać wiedzy, której jeszcze nie zaabsorbowaliśmy, nie oswoiliśmy. Narodziły się nowe pytania i wciąż nie mamy na nie odpowiedzi. Z jednej strony mamy nasze dotychczasowe plany ujęte regulaminem, który wciąż zachowuje aktualność, z drugiej strony silny spór między postawami „przeć naprzód”, a „zatrzymajmy się i przemyślmy to raz jeszcze”.

Poniżej raczej zadaję pytania, niż daję odpowiedzi. Pragnę zainspirować (nie tylko) członków Stowarzyszenia do ich poszukiwania. Wiosenny zjazd przed nami.

Przegląd celów statutowych

Zerknijmy do regulaminu i rozważmy, co też tam się znajduje. Może to też być przydatne dla osób, które głównie poprzez łącza internetowe śledzą nasze działania i utarczki, ewentualnie czasem z nami sympatyzują.

1) propagowanie zasad pszczelarstwa naturalnego, w tym także przez media;

Myślę, że sprawa wygląda klarownie i przejrzyście. Mamy forum specjalnie do tego powołane, aby dzielić włos na czworo i zastanawiać się, czym w rzeczywistości jest – lub powinno być – pszczelarstwo „naturalne”. Tak czy owak, jakie by ono nie było, jeżeli ktoś uważa, że je właśnie uprawia, to my stoimy po jego stronie. A w szczegółach się dogadamy, kiedy pojawi się wzajemna otwartość i zaufanie. Wymienimy się wówczas poglądami i może się wzajem czegoś nauczymy. Tak to sobie przynajmniej wyobrażam.

2) wspieranie pszczelarstwa naturalnego, w tym w szczególności bezramkowego, bezwęzowego, małokomórkowego;

Tutaj mamy doprecyzowanie skierowane w stronę definicji pszczelarstwa właśnie „naturalnego”, które wynikło z poprzednich dyskusji i ustaleń podjętych już lata temu. Uważam, że temat ten należy otworzyć (o ile został zamknięty) i w naszych forumowych debatach więcej uwagi poświęcić kwestiom puli metod, które uważamy za „pszczelarstwo naturalne”.

Postawmy sprawę jasno: pszczelarstwo w formie, jaką znamy współcześnie, jest formą rolnictwa. I reguły rolnictwa winny pszczelarstwem rządzić. Jeżeli pszczelarz uwagę swoją kieruje na liczenie słoików z miodem, które udało mu się wyprodukować (tzn. miód wyprodukowały pszczoły, ale produkt z całą otoczką, nadający się do sprzedaży, jest jego autorstwa), to nie jest on żadnym przyrodoznawcą, ani obrońcą środowiska naturalnego (dzikiego?), nie wspiera żadnego pszczelarstwa naturalnego – jego pasieką rządzi rachunek ekonomiczny. I nie ma w tym nic złego, to przecież fajna zabawa. Jeżeli zatem chcemy uczestniczyć w ewolucji metod pasiecznych, aby stały się bardziej przyjazne środowisku naturalnemu (dzikiemu?), powinniśmy uznać to za osobny i ważny wątek dyskusji o celach i metodach pszczelarstwa nowoczesnego, opartego o współczesne uwarunkowania rynkowe, społeczne i kulturowe. Na przykład nie możemy raz na zawsze uznać środków tzw. „twardej, ciężkiej chemii” za zło ostateczne, i skazać ich na wyparcie z naszej szlachetnej, „proekologicznej” świadomości, bo są be i koniec. Musimy wciąż być ich świadomi i rozwijać nasze poznanie czytając artykuły prasy naukowej, które się z ich tematem wiążą. Jeżeli Stowarzyszenie ma zajmować poważne stanowisko w tej sprawie, po pierwsze musi być ono dobrze podparte informacją – musimy o tym wiedzieć więcej od naszych potencjalnych adwersarzy. To samo dotyczy kwestii węzy małokomórkowej, ograniczenia lub unikania stosowania węzy, jakiej węzy, z jakiego źródła itp.

Żadnej tezy, czy to chwilowo „udowodnionej naukowo”, czy też przyklepanej dobrymi życzeniami „naturalsów”, nie możemy uznać raz na zawsze za dogmat.

Powinniśmy dokończyć naszą debatę w kwestii „niestandardowych” metod pasiecznych: nie stosowania ramek, używania uli typu kószka, kłoda, paka, ule snozowe oraz ich rozliczne mieszanki i warianty. Trzeba zdefiniować nowy podział wewnątrz puli metod i celów pszczelarskich – bo tego dotyczy właśnie stosowanie uli „niestandardowych”. Dzięki temu będziemy mogli zaproponować pszczelarzom-hobbystom, aby jeszcze raz przemyśleli, po co i dlaczego właściwie prowadzą swoją małą pasiekę. Może są w stanie, nie ryzykując nadmiernie, nie poświęcając się zbytnio, dołożyć małą, malutką cegiełkę do sprawy poprawy warunków środowiskowych w swojej okolicy? Ten temat zasługuje moim zdaniem na osobny tekst. Musimy mieć argumenty.

3) popularyzowanie zasad ochrony środowiska, a także bioróżnorodności, w tym zwłaszcza wśród owadów zapylających i w samym gatunku pszczoły miodnej;

Być może powinniśmy nieco przedefiniować nasze postawy, cele i metody. Nagromadzona w ostatnich latach wiedza wyświetla nam sprawy w taki oto sposób:

  • Pszczole miodnej jako takiej nic na świecie ani w Polsce nie grozi. Przybywa jej (w obu obszarach), a nie ubywa. Atakujące ją choroby nie przyczyniają się do trwałego spadku liczebności pszczelich gniazd w obszarach, w których podlegają mniej lub więcej ścisłej ewidencji – czyli w pasiekach.

  • Za to mamy pole, które rozważaliśmy dosyć rzadko, a nierzadko wcale: dzikie pszczoły, żyjące w dziuplach, dziurach i komyszach. Niektórzy przecież nawet uważają, że ich w ogóle już nie ma! Może powinniśmy więcej uwagi skierować na to zagadnienie, ustalić jakieś wspólne zdanie w tej materii?

  • Owady zapylające – temat, któremu dotychczas poświęcaliśmy mało uwagi. Nasze łamy (i strony) powinny się otworzyć na pasjonatów tego zagadnienia. Bo to te dzikie zapylacze, pszczoły samotnice, trzmiele, przeróżne muchy i muchówki, a nawet osy i szerszenie, tracą dziś najszybciej potencjalne siedliska i tereny lęgowe. Jeżeli w ogóle można odczuwać zagrożenie dla środowiska naturalnego w tak zmienionych przez człowieka obszarach jak pola i lasy Europy Środkowej (niektórzy myślą, że Wschodniej, a inni kompromisowo – Środkowo-Wschodniej), to raczej dotyczy to tych dzikich owadów o niejasnej przydatności dla gospodarki człowieka, niż dla dość dobrze usadowionych w naszym społeczeństwie pszczół miodnych. Jednocześnie nie od rzeczy byłoby wspomnieć, że także w gospodarce rolnej coraz większe znaczenie zyskują inne gatunki zapylaczy, np. pszczoły murarki, lub trzmiele.

  • Kwestie siedlisk dla dzikich owadów: co może pomóc, a co ma niewielkie, lub zgoła żadne znaczenie. Dostępność pokarmu i zagrożenia pochodzące od człowieka. Jak może pomóc rolnik, jak leśnik, a jak miejski pasjonat? Temat ten (jak i poprzedni powyżej) trudno wyczerpać w kilku zdaniach, a samo wspomnienie o nim na naszych łamach (i stronach) moim zdaniem znacząco podniesie wielu ludziom poziom świadomości o rzeczywistym stanie środowiska, naturalnego czy jakiegokolwiek innego, w którym mieszkamy.

W dyskusjach forumowych (i w okolicach) pojawiają się wątki, które przekonują mnie, że zarówno członkowie jak i sympatycy Stowarzyszenia czują oddanie sprawie ochrony środowiska. Pomimo, że nierzadko mają swoje własne wyobrażenie, z czym to się je. Czy jako Stowarzyszenie powinniśmy znaleźć jakiś konsens w tej materii? Jeżeli tak, najlepiej, gdyby była nim prawda, lub coś w jej okolicach.

4) wspieranie selekcji pszczoły odpornej na choroby i pasożyty, a zwłaszcza na roztocze Varroa destructor;

Moim zdaniem na tym polu osiągnęliśmy wiele, ale też wiele straciliśmy: pojawili się pszczelarze, którzy osiągnęli większy lub mniejszy, ale jednak, sukces w samodzielnej hodowli pszczół o większej zdolności przetrwania, bez konieczności stałego leczenia.

Okazało się jednak, że to wcale nie takie proste, jak się wydawało na początku: wiele warunków musi się zejść, aby mogło się udać, a nie każdy nimi dysponuje.

W tym samym czasie inni zachwiali się w tych usiłowaniach, lub doszli do wniosku, że to zbyt wielki dla nich ciężar. Innymi słowy: uznali, że nie do końca po to zajęli się pszczelarstwem i chcą wrócić do zajęć, które bardziej im się podobają. Hodowla pszczół bez leczenia moim zdaniem jest zabawą dla zaawansowanych. Raczej nie stanie się to powszechną propozycją dla zwykłych pszczelarzy – a zatem nie będzie miało szansy dużo zmienić. Ciężar, jaki nakłada na barki (poważne ryzyko utraty zaangażowanych pni plus logistyka, więcej pracy), jest zbyt wielki. Czy istnieje jakaś alternatywna propozycja? Mniej bohaterska, za to bliższa życiu szarego człowieka?

Moim zdaniem, jeżeli ktoś nie ma zamiaru utrzymywać dużej pasieki (w kontekście polskiej praktyki administracyjnej, czyli powyżej 80 pni, a w rzeczywistości odpowiednio licznej, zgodnie z lokalnymi warunkami), tak naprawdę niewiele mu przyjdzie z zabawy w selekcjonera. Oczywiście: jeżeli ma ochotę się bawić, kto mu zabroni? Może się uda? A może w swojej okolicy zna kilku takich zapaleńców i razem tworzą całkiem sporą pulę pni poddanych selekcji? Wtedy to może mieć dużo sensu. Ze wszech miar popieramy. Ale jeżeli woli ostrożnie i powolutku? Wówczas powinien od nas otrzymać jasny przekaz, konkretną propozycję:

  • po pierwsze spróbuj wychowywać własne matki, dobierane zawsze z najlepszych pni. Najlepszych według Twoich kryteriów, ale nasza propozycja brzmi: badaj porażenie roztoczem Varroa destructor i na tej podstawie promuj te rodziny, które wykazują się najmniejszą liczbą pasożytów. Naucz się rozpoznawać rodziny pełne wigoru i te właśnie promuj.

  • po drugie, jeżeli nie chcesz produkować własnych matek, już samo domaganie się pszczół hodowanych pod kątem odporności na choroby będzie miało wpływ na zawodowych hodowców i powielaczy matek pszczelich. Niewielki, ale zawsze.

  • po trzecie, jeżeli chcesz prowadzić poważną hodowlę w kierunku odporności, to nie zapomnij porządnie się dokształcić. Mamy kontakty z ludźmi, którzy się tym zajmują, zapytaj ich o zdanie. Bo to ciężka przeprawa, w której biorą udział także Twoje zwierzęta, a nie tylko Ty. I nigdzie nie jest powiedziane, że musi się udać. Ale masz nasze wsparcie, na ile to tylko możliwe w naszych warunkach.

    Innymi słowy: chwalimy każdą cegiełkę, jaką pszczelarz zechce dołożyć do tego budynku. Nawet najmniejszą.

5) popularyzowanie wśród pszczelarzy potrzeby odejścia od stałego wspomagania lekami chemicznymi pasiek;

Niektóre zagadnienia poruszyłem wyżej. Myślę, że nie ma powodu rezygnować z tego punktu, choć może warto by go przeredagować – ale to temat na dyskusję w gronie członków Stowarzyszenia. Z całą pewnością kwestia chemizacji pszczół (a zatem i miodu, co martwi wielu jego odbiorców, a przed innymi się to ukrywa) wciąż zajmuje poważne miejsce w naszych, i nie tylko naszych, rozważaniach. Jednak coraz lepiej widać, że jest to problem bardzo złożony, a hasło „po prostu nie lecz” nie stanowi interesującej propozycji dla pszczelarzy. Jeżeli mamy być pragmatyczni, co możemy zatem zaoferować w zamian?

Moim zdaniem powinniśmy zająć jasne stanowisko względem metod z puli tak zwanego „pszczelarstwa naturalnego”. Naszym zadaniem ma być danie pszczelarzom wyboru: decyzja ma należeć do nich. A my w ramach naszego potencjału i osobistych zainteresowań możemy propagować stosowanie środków, które o ile wciąż są szkodliwe i niosą ryzyko zarówno dla pszczół jak i pszczelarza, to przecież praktycznie żadne dla klienta na nasze miody – a to już moim zdaniem stanowi poważny (powtarzam: poważny) krok naprzód w debacie i w praktyce. Z całej grupy ryzyk eliminujemy jedno, nie wpływając istotnie na pozostałe – całkiem nieźle. O jedno ryzyko mniej. W tym samym czasie nie zapominamy, że jest to tylko jeden z sześciu celów, jakie Stowarzyszenie przed sobą postawiło.

6) popularyzowanie polskiego miodu i innych produktów pszczelich, zwłaszcza pochodzących z pasiek nieskażonych przez chemiczne metody leczenia chorób pszczelich.

To chyba oczywiste: swoje chwalimy, cudzego nie znamy. Dajemy potencjalnym klientom wybór, jaki produkt chcą nabyć. I to na poziomie bardziej merytorycznym, niż po prostu sprzedawanie „stylu życia”, jaki kryje się za miodem, woskiem, pyłkiem i propolisem.

Właściwie to popierałbym pójście pod prąd „głównego nurtu” propagowania produktów pszczelich:

  • Miód kiedyś, owszem, w dawnych czasach, mógł być uznany za eliksir zdrowia. Ludziom groziła śmierć głodowa, trzeba się było urodzić w naprawdę bogatej rodzinie, aby zetknąć się z groźbą otyłości i płynących z niej konsekwencji. Ciało chronicznie niedożywione rzeczywiście mogło odczuwać niemal natychmiastowy przypływ energii po łyknięciu takiej bomby z cukrów prostych i witamin, a po kilku tygodniach regularnego zażywania łyżki miodu dziennie mogło pozbyć się różnorakich dolegliwości. Dziś z pewnością nie będzie to miało miejsca: jesteśmy bardzo dobrze odżywieni, zdrowi, a czasem nawet wysportowani. Naszym problemem jest raczej nadmiar nagromadzonej energii (w postaci tkanki tłuszczowej), niż jej brak. W rzeczywistości miodu już nie potrzebujemy. Stał się towarem luksusowym, smaczniejszym słodzikiem (kwestia gustu), elegancką przyprawą, zaprawą, ewentualnie objawem zamożności. Odsetka zainteresowanych klientów ciągle maleje z powodu rosnącej w społeczeństwie popularności różnych alergii.

  • Podobnie rzeczy się mają z pyłkiem.

  • Propolis wciąż dobrze się trzyma jako uniwersalny, łagodny antyseptyk o szerokim spektrum działania. Kto miał problem z grzybicą, źle gojącą się raną, ten potwierdzi, że czasem łatwiej zastosować propolis, niż biegać po lekarzach i gromadzić przeróżne substancje, które mają zaradzić każda innemu problemowi, lub skutkom ubocznym po zwalczaniu problemów.

  • Jeżeli chodzi o zastosowania dla wosku, to współczesne syntetyki pełnią jego rolę co najmniej tak samo dobrze – z zastrzeżeniem podobnym, co dla propolisu. Jednak świeczka z wosku pszczelego to raczej szpan niż rzeczywista potrzeba. Kto zresztą dziś używa stale świeczek? Luksusowe i domowego wyrobu kosmetyki to wciąż rodząca się gałąź gospodarki, dla której polskiego wosku i tak zawsze będzie za mało – wymogi hobbystów co do jego czystości, „organiczności” i „naturalności” są dla polskich pszczelarzy używających powszechnie amitrazy zbyt surowe. Trzeba będzie i tak importować z Afryki.

Czyli pszczelarstwo współczesne znajduje się na rozdrożu. Ratuje je wysoka stopa życiowa społeczeństwa, gdzie wielu może sobie pozwolić na słodzenie miodem zamiast cukrem, ewentualnie uprawianie tzw. „zdrowego trybu życia”, czyli np. mycie podłóg octem zamiast chemią domową oraz uprawianie innych tego typu „dziwactw”. Jak w tym powinny się znaleźć Wolne Pszczoły?

No właśnie tak. Powinniśmy propagować „zdrowe” metody pszczelarskie, ale jednocześnie nie unikać prawdy, która wciąż się zmienia (niestety), bo zależy od ostatnich osiągnięć naukowych.

Jednocześnie powinniśmy stać się ofertą dla wschodzącej grupy pszczelarzy nowego typu. Dla nich sukces nie mierzy się wyłącznie tonami zebranego miodu, choć ten przecież również jest ważny. Ale pasjonuje ich proces chowu (a czasem i hodowli) pszczół we wszystkich jego aspektach, od stolarki pasiecznej, po zaawansowane problemy genetyczne. To już nie tylko odpowiedniki wędkarzy, dla których liczy się wyłącznie „taaakaa ryybaa”, ale też tacy, którym chodzi po prostu o spędzenie chwili na świeżym powietrzu. To także tacy akwaryści poświęcający czas na upiększanie akwariów, krzyżowanie swojego przychówku, wynalazki techniczne… To pszczelarze, którzy chcą uprawiać swoje hobby w niecodziennych miejscach i na swoich warunkach. To pasjonaci, ale bardziej w typie hobbystów niż rolników.

Czyli wciąż powinniśmy aktualizować swój pogląd i nie obawiać się, że w jakiś sposób zaszkodzi to misji Stowarzyszenia. Nie ma powodu przekonywać innych, aby podejmowali decyzje, których przy odpowiednim poziomie wykształcenia nigdy by nie podjęli – przeciwnie, powinniśmy uświadamiać, że niektóre pomysły są ciekawe, interesujące, ale jednocześnie czasem ryzykowne? Być może założone cele niemożliwe do realizacji. Co z tego? Przecież nie o to chodzi, by złowić króliczka. Ostatecznie chodzi nam o to, aby się dobrze bawić, a przy okazji uczynić coś pożytecznego dla innych.

Krzysztof Smirnow (aktualny Przedstawiciel Stowarzyszenia PN Wolne Pszczoły)

IX Zjazd Stowarzyszenia “Wolne Pszczoły” czyli sprawy formalne

IX Zjazd Stowarzyszenia “Wolne Pszczoły” odbył się w dniach 15-16 marca 2019 w miejscowości Budy Grabskie, w ośrodku “Grabskie Sioło”. Miał on charakter zamknięty, bez uczestników spoza Stowarzyszenia. Było to spotkanie ściśle celowe, dla załatwienia spraw formalnych. Mamy nadzieję, że następny Zjazd zorganizujemy w formule otwartej i już teraz zapraszamy chętnych do uczestnictwa.

Piątek wieczór jak zwykle w miłej atmosferze zjedliśmy kolację, a później spędziliśmy czas na pogaduszkach o pszczołach. Następnego dnia zaraz po pysznym śniadaniu czekało na nas Walne Zgromadzenie członków Stowarzyszenia Pszczelarstwa Naturalnego “Wolne Pszczoły”.

Szybko zatwierdziliśmy formalne sprawozdania Stowarzyszenia i zajęliśmy się najpierw sprawami najpilniejszymi.

Wobec powstania w ostatnich miesiącach nowej organizacji promującej pszczelarstwo uprawiane całkowicie bez stosowania jakichkolwiek środków do tak zwanego “leczenia”, koordynator Projektu “Fort Knox” zainicjował wydzielenie go z spod skrzydeł Stowarzyszenia. Jednym z powodów była chęć otwarcia przedsięwzięcia na szersze grono potencjalnych uczestników, którzy nie byliby członkami Stowarzyszenia “Wolne Pszczoły”, a chcieliby w nim przyjąć udział. Była to propozycja kontrowersyjna i wzbudziła wiele emocji w czasie dyskusji. Ostatecznie Stowarzyszenie w głosowaniu zdecydowało usamodzielnić Projekt i przekazać jego uczestnikom zbudowaną markę oraz swobodę podejmowania dalszych decyzji odnośnie kierunków rozwoju. Trzymamy kciuki za dalsze postępy “Fortu Knox” i będziemy o nim informować.

Skończyła się kadencja dotychczasowego Zarządu. Zmieniony został regulamin i sprowadzono Zarząd do jednoosobowej funkcji Przedstawiciela, na którego ponownie został wybrany Krzysztof Smirnow. Praca papierkowa w toku, formalności dokończymy na następnym Walnym Zgromadzeniu.

Dziękujemy poprzednim członkom Zarządu za ich pracę i zaangażowanie.

Koordynator wydania aperiodyku “Wolnopszczelarstwo”, Jakub Jaroński, podsumował udane przedsięwzięcie i zdał projekt. Dziękujemy za jego pracę, jak również całemu zespołowi redakcyjnemu. Wydawanie czasopisma było trudnym, ale jednocześnie inspirującym i bardzo pouczającym procesem. Ustaliliśmy też, że musimy dokończyć produkcję krótkiego filmu promocyjnego, nad którym prace rozpoczęliśmy jeszcze półtora roku temu.

W dalszym toku obrad podsumowaliśmy pozostałe sprawy oraz rozmawialiśmy o innych przedsięwzięciach wartych rozważenia. O niektórych będzie można przeczytać już wkrótce na naszej stronie. Nawał spraw ledwo pozwolił nam zdążyć na obiad, część tematów mogłaby zostać jeszcze pogłębiona, jednak zdecydowaliśmy się zrobić to na forum i pozwolić chętnym działać.

Po wyjątkowo smacznym i obfitym obiedzie powoli rozjechaliśmy się z powrotem do domów. To był krótki, acz obfity w pomysły i emocje zjazd. Krótsza jego forma, bo zaledwie 24h, pozwoliła dołączyć większej liczbie członków stowarzyszenia bez znacznego rozbijania ich prywatnych planów, lecz większość z nas czuła niedosyt. Niemniej taka forma zjazdu również się sprawdziła.

Do zobaczenia na następnym zjeździe!

Aperiodyczny biuletyn naszego Stowarzyszenia „Wolnopszczelarstwo”, numer pierwszy

Z ogromną satysfakcją oddajemy w Państwa ręce pierwszy numer „Wolnopszczelarstwa”, bezpłatnego biuletynu Stowarzyszenia Pszczelarstwa Naturalnego Wolne Pszczoły.

Wydając pismo chcieliśmy uporządkować wybrane artykuły z naszej strony internetowej w trochę innej postaci, a przede wszystkim docenić wartość słowa pisanego w formie tradycyjnej, a zarazem poszerzyć grono odbiorców, którzy nie dotarli do tekstów ukazujących się w formie elektronicznej, w zasobach internetowych Stowarzyszenia. Dlatego biuletyn ukazał się też w limitowanej wersji papierowej.

Na treść pierwszego numeru składa się krótki opis historii i działalności „Wolnych Pszczół”, a także wybór artykułów, które dotychczas ukazały się na naszej stronie internetowej. Dominują tłumaczenia anglojęzycznych tekstów autorstwa pszczelarzy praktyków, którzy od wielu lat prowadzą swoje pasieki nie stosując żadnych „leków” ani substancji chemicznych służących do zwalczania pszczelich chorób i pasożytów. Nie widzimy powodu, dla którego nie moglibyśmy się posiłkować wiedzą i doświadczeniem starszych stażem kolegów zza granicy, w tym z drugiego brzegu Wielkiej Wody. Na tłumaczenia składają się zatem artykuły wykładowcy i hodowcy matek pszczelich – Michaela Busha; wybitnego pszczelarza zawodowego – Kirka Webstera; oraz artysty, muzyka, pisarza, a wreszcie pszczelarza hobbysty – Charlesa Martina Simona. Nasze polskie podwórko dopiero raczkuje w takich formach uprawiania pszczelarstwa, gromadzimy doświadczenia i wiedzę. Jesteśmy jednak przekonani, że w kolejnych numerach Biuletynu znajdzie się więcej tekstów rodzimego pochodzenia.

Zapraszamy też do lektury wywiadu z jednym z największych polskich autorytetów z dziedziny pszczelnictwa, profesorem Jerzym Woyke, który zdecydował się na rozmowę z nami o pszczołach i pszczelarstwie, w tym również o tych jego aspektach, które interesują nas najbardziej. Za co niniejszym jeszcze raz Profesorowi dziękujemy!

W numerze nie mogło również zabraknąć artykułów autorstwa członków naszego Stowarzyszenia. Znalazł się tu zatem opis „Fortu Knox”, flagowego projektu „Wolnych Pszczół”, o którym pisze bloger i propagator pszczelarstwa naturalnego Bartłomiej Maleta oraz tekst Krzysztofa Smirnowa o łapaniu rojów.

Na koniec chcemy wyjaśnić, że nasz Biuletyn zamierzamy wydawać jako aperiodyk, a więc będzie się on ukazywał w nieregularnych odstępach czasowych. Mamy jednak nadzieję, że kolejny numer ukaże się niebawem.

Serdecznie zapraszamy do lektury

Redakcja

„Wolnopszczelarstwo” w PDF

Post scriptum: Na cele edukacyjne posiadamy dla chętnych ograniczoną ilość nakładu wersji papierowej. Jeżeli ktoś z szanownych czytelników ma ochotę wejść w jego posiadanie, poprosimy aby napisał na adres elektroniczny redakcji wraz opisaniem planu edukacyjnego i celów jakie zamierza w ten sposób realizować.

Droga środka do pasieki bez leczenia.

Wiele dyskusji odbyło się w naszym małym środowisku zrzeszonych w Stowarzyszeniu Pszczelarstwa Naturalnego „Wolne Pszczoły”, do którego miałem zaszczyt przystąpić kilka lat temu. To fascynujące, z jakim zaangażowaniem pozwalaliśmy ścierać się różnym koncepcjom, cały czas mając w pamięci, że przecież każdy z nas jest na swojej pasiece jedynym szefem, który sam wyznacza jej reguły (oczywiście tylko w takim zakresie, na ile pozwala na to sama natura i pszczoły) i tak naprawdę to nikomu nic do tego. Z dyskusji, prowadzonych na zjazdach, poprzez pocztę elektroniczną, wreszcie na samym forum, wyłoniło się w miarę łatwe do przewidzenia spektrum poglądów na to, jaką drogą należy dążyć do pasieki, w której nie zachodzi potrzeba nieustannego leczenia pszczół.

W jednym w zasadzie byliśmy zgodni: podstawą selekcji pszczół pod kątem zdolności przeżycia jest ostateczny egzamin z przetrwania zwany też Testem Bonda.

Test Bonda (żyj i pozwól umrzeć)

W całkowicie nieuprawnionym uproszczeniu, propagowanym przez zdecydowanych przeciwników, polega on na pozostawieniu pszczół samym sobie, aby umarły. W rzeczywistości Test Bonda polega na skalkulowaniu maksymalnej możliwej presji selekcyjnej w jednym zaledwie aspekcie, tj. leczenia rodzin pszczelich. Wszelkie inne zabiegi pszczelarskie wykonuje się wedle potrzeby i zgodnie z najlepszą wiedzą i sztuką oraz wybraną metodą chowu. Zatem nie polega to po prostu na porzuceniu pszczół, tylko w zasadzie na uprawianiu pszczelarstwa jak w czasach przed nadejściem warrozy. A nawet więcej, gdyż od realizujących Test Bonda oczekuje się też przeprowadzenia skutecznej selekcji rodzin, które w kolejnych pokoleniach radzą sobie coraz lepiej. Oczywiście taki dobór dotyczy wyłącznie pszczół, które bez wspomagania farmaceutykami przeżyły trudny okres bezczerwiowy (u nas: zima). Oczekuje się, że pszczelarz wykaże się wiedzą i umiejętnościami, dzięki którym będzie mógł z najwyższą możliwą pewnością stwierdzić, że selekcjonuje rodziny wedle ich zdolności przetrwania, dzięki czemu uzyskuje w tym zakresie coraz lepsze wyniki. W każdym kolejnym etapie Testu Bonda należy ćwiczenie powtórzyć, tzn. pobrać materiał zarodowy od najzdrowszych rodzin i podać do rodzin z problemami, aby pomnożyć obiecujące, a zlikwidować marne geny. Następnie pszczelarz musi wykonać pracę w postaci odtworzenia liczebności pasieki, aby do kolejnego cyklu selekcji przystąpiło możliwie dużo nowych (i starych) rodzin. Bo ich liczebność stanowi jeden z kluczowych elementów procesu selekcji.

Jeżeli śmiertelność w pasiece przekracza trzecią część populacji, co jest praktycznie pewne na początkowym etapie, należy wdrożyć metody pozwalające na szybkie odbudowanie stanu, aby w następnym roku móc kontynuować selekcję.

Model Ekspansji

Etap odtwarzania populacji można rozwinąć do maksymalnego namnożenia rodzin pszczelich, co nazywane jest Modelem Ekspansji. Proponuje się w nim, aby pszczelarz odpuścił walkę o miód (choćby częściowo), a poszukał granic swoich możliwości zarządzania pasieką i postarał się posłać do zimowli więcej rodzin, niż jest w stanie normalnie obsługiwać. Przecież i tak pewna ich odsetka nie przetrwa do wiosny. Ale im więcej zazimujemy, tym większy potencjał uzyskamy na wiosnę. To nie są żadne dla pszczelarza arkana.

W ten sposób przyspiesza się tak zwane wąskie gardło, przez które niejako przepycha się możliwie liczne rodziny pszczele, aby jak najszybciej i najskuteczniej dorobić się genów radzących sobie z chorobami. Rodzinom, które zachorują śmiertelnie, pozwala się odejść do Krainy Wiecznych Pożytków. Prezentują właściwości zbędne dla danego terenu, pasieki i metod pszczelarskich. Czytaj więcej “Droga środka do pasieki bez leczenia.”

Konferencja o pszczelarstwie bez leczenia – Neusiedl am See, Austria

W dniach 7 – 8 kwietnia 2018 roku w Neusiedl am See w Austrii odbyła się konferencja w całości poświęcona pszczelarstwu bez leczenia. Organizatorem wydarzenia był Norbert Dorn, austriacki pszczelarz, który podobnie jak my próbuje swych sił nie lecząc swojej pasieki.

Stowarzyszenie Pszczelarstwa Naturalnego „Wolne Pszczoły” miały tam również swojego reprezentanta w mojej osobie. Udało mi się uzgodnić z Norbertem krótkie wystąpienie na temat działalności naszego zrzeszenia, ze szczególnym uwzględnieniem Projektu „Fort Knox”, o którym pisaliśmy już na naszej stronie kilkukrotnie (http://wolnepszczoly.netlify.app/tag/fortknox/). Jest to projekt, dzięki któremu uczestnicy mogą liczyć na wzajemne gwarancje i otrzymanie odkładów w przypadku śmierci pszczół poddanych selekcji naturalnej. Sama konferencja była dla mnie wydarzeniem wyjątkowym i bardzo inspirującym. Miałem przecież możliwość zapoznać się bezpośrednio z wystąpieniami wielu znanych pszczelarzy, takich jak John Kefuss, Erik Österlund, Juhani Lunden, a także wielu innych, o których czasem słyszeliśmy, a czasem nie mieliśmy świadomości ich wielkiej pracy w dziedzinie szeroko rozumianego pszczelarstwa naturalnego. W czasie konferencji udało mi się także nagrać większość ze wspomnianych wystąpień (te, których autorzy zgodzili się na ich nagranie i opublikowanie), a także przeprowadzić kilka rozmów „na wyłączność” ze wspomnianymi pszczelarzami. Nagrane wykłady oraz wywiady będą przez nas systematycznie publikowane, czy to na stronie internetowej „Wolnych Pszczół”, czy też na naszym kanale Youtube i facebookowym profilu. Z czasem będziemy też dodawać do nich polskie napisy, a jeżeli będziesz gotowy pomóc nam w ich wykonaniu, żeby były szybciej dostępne w polskiej wersji językowej, napisz do nas.

Już teraz serdecznie zapraszamy na pierwszy wywiad z organizatorem konferencji Norbertem Dornem oraz prezentację stowarzyszeniowego projektu „Fort Knox”.

 

Prezentacja w formie PDF. Opracowanie graficzne prezentacji Mariusz Uchman.

Na naszej stronie internetowej będziemy też z czasem publikować bardziej szczegółowe relacje z samej konferencji, a także informować o tym, jakie dalsze konsekwencje miał nasz udział. Jeżeli dotrą do nas jakieś informacje, że dzięki konferencji udało się zmienić coś w świadomości pszczelarzy czy praktyce pszczelarskiej w Europie, na pewno nie omieszkamy o tym też wspomnieć. Już dziś i nie bez dumy, możemy zdradzić, że przedstawiony przeze mnie projekt „Fort Knox”, będący pomysłem naszego stowarzyszeniowego kolegi Marcina Zarka, zrobił na zagranicznych koleżankach i kolegach bardzo duże wrażenie. Pszczelarze amatorzy otrzymali bowiem od nas pomysł, jak zorganizować swoją lokalną współpracę w taki sposób, aby móc zachować ciągłość selekcji, przy jednoczesnym udzielaniu sobie wsparcia w postaci przekazywanych pszczół. Zanim zdążyłem wrócić do domu z konferencji, na skrzynce mailowej miałem już co najmniej kilka pytań dotyczących szczegółów projektu, oraz próśb o zgodę na wykorzystanie tego pomysłu do budowy podobnych projektów za granicą. Cieszymy się więc niezmiernie, że nasze Stowarzyszenie mogło mieć swój – i jak się okazało niemały – wkład w tym wydarzeniu.

Jeżeli chcecie dowiedzieć się więcej o tym wydarzeniu, śledźcie proszę naszą stronę oraz wspomniane kanały informacyjne, bo na pewno już niedługo pojawią się na nich dalsze informacje. Serdecznie zapraszamy! Czytaj więcej “Konferencja o pszczelarstwie bez leczenia – Neusiedl am See, Austria”

VII Zjazd Stowarzyszenia Pszczelarstwa Naturalnego „Wolne Pszczoły”, czyli gorąco w dziupli Dalekiego Południa

Kolejne spotkanie członków i sympatyków Stowarzyszenia „Wolne Pszczoły” odbyliśmy w ostatni pełny weekend marca (czyli od 23 do 25 marca 2018) w agroturystyce „Froya”, przyjęci gościnnie przez panią Malwinę, w miejscowości Gniewoszów, urokliwie położonej na zboczach Sudetów otaczających od zachodu Kotlinę Kłodzką. Miejsce to wybraliśmy jeszcze podczas poprzedniego zjazdu, zaciekawieni projektem „Bartnicy Sudetów”. Postanowiliśmy się z nim zapoznać przy okazji spotkania i załatwiania spraw formalnych, jak to zwykle na zjazdach. Może uda się coś przenieść na nasze podwórko.

Po tradycyjnej piątkowej integracji nieuchronnie nastąpił sobotni poranek i zebranie, czyli obrady Zgromadzenia Stowarzyszenia Pszczelarstwa Naturalnego „Wolne Pszczoły”. W toku gorącej dyskusji odbyły się wybory na wakujące stanowiska w zarządzie (po rezygnacji poprzedników). W ten sposób mamy nowy zarząd w składzie:

  • Krzysztof Smirow – przedstawiciel
  • Bartłomiej Maleta – sekretarz
  • Łukasz Łapka – skarbnik

Dziękujemy poprzednim członkom zarządu za ich pracę i zaangażowanie.
Podjęto także decyzję dotyczącą metody zatwierdzania publikacji na naszej stronie www: po dyskusji nad tekstem w gronie członków Stowarzyszenia głos decydujący mają członkowie zarządu.

Pasieka na wzgórzu
Pasieka na wzgórzu

Pojawiła się też kwestia debaty nad spójnością pomiędzy naszymi wyobrażeniami, czemu ma służyć i ku czemu zmierzać Stowarzyszenie, a zapisami w regulaminie. Jest nas coraz więcej i z pewnością takich wątpliwości nie ubędzie, dopóki naszych celów i metod nie ujmiemy jasno i klarownie w postaci zapisów statutowych. Postanowiliśmy jednak dać sobie czas w postaci spokojnej i długiej dyskusji przez medium internetowe, zanim ponownie podniesiemy tę kwestię na najbliższym Zjeździe. Czytaj więcej “VII Zjazd Stowarzyszenia Pszczelarstwa Naturalnego „Wolne Pszczoły”, czyli gorąco w dziupli Dalekiego Południa”