VI Zjazd Stowarzyszenia Pszczelarstwa Naturalnego „Wolne Pszczoły”

W ostatnich dniach po raz kolejny udało nam się spotkać w gronie członków Stowarzyszenia „Wolne Pszczoły”. A może możemy już zacząć pisać „tradycyjnie”? Tym razem Zjazd odbył się w dniach 30 września do 1 października bieżącego roku, w miejscowości Wiącka, w znanej już nam z jednego z poprzednich spotkań agroturystyce „Pod Bocianem”. Miejsce to, leżące w cichej i urokliwej wiosce województwa Świętokrzyskiego, emanuje prostotą – w pełni w pozytywnym znaczeniu tego słowa, spokojem i serdecznością. Niewątpliwie jest doskonałe dla tych, którzy chcą odpocząć od zgiełku miast i codziennej bieganiny, nie oczekując wyszukanych warunków, a raczej odpoczynku, przemiłej atmosfery, prawie rodzinnej gościnności i pysznego domowego jedzenia w wielkiej obfitości.

Jak zawsze spotkaliśmy się w piątkowy wieczór i zaczęliśmy od kolacji, która przerodziła się w kilkugodzinną posiadówkę, podczas której wymienialiśmy doświadczenia, uzupełnialiśmy dyskusje prowadzone na forach czy pocztą elektroniczną i po prostu opowiadaliśmy co u nas słychać od ostatniego spotkania. Myślę, że z każdym zjazdem nasze relacje zacieśniają się coraz bardziej i każde kolejne spotkanie jest tym lepsze i ciekawsze. Na Zjazd przyjechała jedna nowa osoba – kto wie, być może nowy członek Stowarzyszenia.

Dąb Bartek
Dąb Bartek

Sobotę zaczęliśmy od załatwienia spraw formalnych. Na początek przedyskutowaliśmy proponowane zmiany Regulaminu Stowarzyszenia. Ten między innymi wymagał paru drobnych korekt z uwagi na zmianę ustawy Prawo o stowarzyszeniach, która weszła w życie już jakiś czas temu. Po pierwsze więc potrzebowaliśmy dostosować szczegóły Regulaminu do ponownej rejestracji, która jest konieczna w związku ze zmianami w prawie. Tu zmian wiele nie było, bo nasze przepisy w większości spełniały wymogi. Ponieważ jednak (już nie takie) nowe Prawo o stowarzyszeniach pozwala stowarzyszeniom zwykłym na pozyskiwanie środków finansowych nie tylko ze składek członkowskich, jak było w poprzednich regulacjach, to i my wprowadziliśmy taką możliwość do Regulaminu. Od tego czasu możemy więc pozyskiwać również finanse z darowizn, spadków, zapisów, dochodów z majątku stowarzyszenia oraz ofiarności publicznej. Kolejne sprawy, które zostały poddane korektom, były związane z dostosowaniem zapisów do istniejącej już praktyki – a w szczególności sprecyzowanie kto i w jaki sposób może korzystać ze środków zgromadzonych w budżecie i kto odpowiada za sporządzenie sprawozdania w tym zakresie.

Zagadnieniem, które wzbudzało trochę kontrowersji, z którym wstępnie zmierzyliśmy się już wiosną, a tym razem udało się wszystko domknąć, był temat wprowadzenia tzw. członka wspierającego stowarzyszenia. Nasze Stowarzyszenie jest o tyle specyficzne, że nie grupuje osób z niewielkiego obszaru, ale otwarte jest na członków z całej Polski. Obecnie członkami są osoby z województw świętokrzyskiego, podkarpackiego, małopolskiego, kujawsko-pomorskiego, mazowieckiego i łódzkiego. To powoduje, że zebranie się wszystkich członków zawsze wiąże się z pewnego rodzaju wyprawą, a nie „lokalną wycieczką”. Stąd zawsze obawialiśmy się (jak się na razie okazuje w praktyce – niesłusznie), że może zaistnieć sytuacja w której z różnych powodów logistycznych czy rodzinno-osobistych na zjazd nie będzie się w stanie stawić odpowiednia liczba osób, aby podejmować formalne działania w imieniu Stowarzyszenia. Stąd też uznaliśmy, że instytucja członka wspierającego wprowadzona do Regulaminu pozwoli nam w razie czego przyjmować do zrzeszenia członków z założenia mniej aktywnych i zaangażowanych w nasze sprawy – na przykład takich, którzy nie są w stanie wygospodarować jednego czy dwóch weekendów w roku na odleglejszy wyjazd, ale za to chcących wspierać nasze prace i idee. Członek wspierający nie będzie w tej sytuacji wchodził w skład kworum wymaganego do podejmowania decyzji, gdyż ze swej natury nie posiada też prawa wyborczego (a jedynie głos doradczy). Tym samym zapraszamy w nasze szeregi wszystkich, którzy chcieliby wesprzeć nasze inicjatywy i projekty.

Po dyskusji, w której wszystkim przedstawiono założenia i zapisy nowego Regulaminu podjęliśmy uchwałę o wprowadzeniu nowych przepisów. Oby temat dalszych zmian naszych regulacji przez jakiś czas się już nie pojawiał, bo przecież zdecydowanie przyjemniej jest rozmawiać o pszczołach niż o przepisach.

W dalszej części spotkania kolega Krzysztof przedstawił założenia projektu podjęcia współpracy z Lasami Państwowymi w zakresie projektu instalowania barci na terenach okolicznych nadleśnictw. Pomysł co do zasady bardzo się spodobał i kilku członków już zadeklarowało, że pomyśli o zgłoszeniu się do swojego nadleśnictwa. Projekt ten według założeń ma przede wszystkim pomóc w tworzeniu siedlisk dla pszczół na terenie okolicznych lasów i wspomóc tym samym lokalną selekcję pszczół. Oczywiście mamy świadomość, że budowanie miejscowej, odpornej populacji to inicjatywa na lata, a może dziesięciolecia. Ale też oczywistym jest, że nic nie dzieje się od razu, a my i tak staramy się patrzeć na nasze pasieki długofalowo. Pomysł ma służyć wszystkim – nam poprzez wytworzenie siedlisk i wspomożenie lokalnej selekcji (poprzez tzw. „nasycenie” okolicy selekcjonowanymi trutniami), lasom poprzez przywrócenie populacji zapylaczy, a Lasom Państwowym poprzez poprawę wizerunku jako organizacji aktywnie budującej czy wspomagającej lokalne ekosystemy. Czy uda się zrealizować ten pomysł? To już zależy od zaangażowania poszczególnych członków Stowarzyszenia, którzy zdecydują się podjąć działania oraz od dobrej woli i decyzji właściwych władz Lasów Państwowych. Oby udało się przekonać nadleśnictwa, że na realizacji pomysłu mogą skorzystać wszyscy. Z powyższych dyskusji zrodził się pomysł, aby wiosenny zjazd połączyć z próbą zapoznania wszystkich z tematyką bartnictwa, spróbować wydziać kilka kłód i szerzej podyskutować o praktyce realizacji wspomnianego pomysłu. Ponieważ jeden z kolegów posiada bliskiego znajomego, który już podjął podobną inicjatywę w dolnośląskich lasach, pomyśleliśmy, że tamten rejon mógłby być dobrym miejscem na kolejne spotkanie, a umożliwiłby poznanie dotychczasowych doświadczeń pszczelarza-bartnika.

Po – jak zwykle – pysznym obiedzie pojechaliśmy zwiedzać stary młyn w Suchedniowie. Tam przekonaliśmy się po raz kolejny, że istnieją ludzie, którzy potrafią żyć pasją. Właściciel dziewiętnastowiecznego młyna oprowadził nas po wielkim czteropiętrowym budynku, który do lat sześćdziesiątych pełnił jeszcze rolę, do której został stworzony, następnie kolejne dziesięciolecia niszczał. Dopiero kilka lat temu znaleźli się pasjonaci, którzy podjęli się renowacji i rekonstrukcji zarówno samego budynku jak i rozlicznych znajdujących się w nim maszyn i urządzeń. Dane nam było więc choćby podziwiać starą, acz działającą, turbinę napędzającą niegdyś wszelkie potrzebne maszyny, a dziś produkującą prąd na użytek domostwa, czy odnawiany właśnie kilkudziesięcioletni silnik na gaz drzewny. Z uznaniem wysłuchaliśmy pasjonujących opowieści o zdobywaniu wiekowych elementów niezbędnych do uruchomienia wspomnianych i innych instalacji. Jak zawsze opowieści o pasjach udzielały się wszystkim i każdy z nas podziwiał zaangażowanie właścicieli i efekt w postaci budzenia do życia wspaniałych wiekowych konstrukcji.

Po wizycie we młynie pojechaliśmy do lasu, złożyć stosowne wyrazy uszanowania ulom Przedstawiciela Stowarzyszenia. W lesie rozdzieliliśmy się i część poszła z Łukaszem oglądać pszczoły, a część ruszyła w las na grzyby zbierając całkiem pokaźne ich ilości. Potem – znów rozdzieliliśmy się i kilkoro z nas pojechała podziwiać Dęba Bartka, który rośnie całkiem niedaleko agroturystyki, w której odbywał się Zjazd. Ów pomnik przyrody i świadek najstarszej polskiej historii robi ogromne wrażenie, a jeszcze większe robi wigor jaki wciąż wykazuje w tym wieku – toż właśnie tego dnia obchodził swoje 1017 urodziny! Oczywiście mamy świadomość, że dąb wspomagany jest olbrzymią ilością rozlicznych „medykamentów” oraz wymyślnymi zabiegami. Ale cóż – w takim wieku wszystko już wolno! W tych okolicznościach życzenia, nie tylko kolejnych stu, ale i tysiąca lat, wydają się po prostu nie na miejscu.

Wieczorem, dzięki dobrej pogodzie mogliśmy chwilę posiedzieć przy grillu i oddawać się dyskusjom oraz żartom. Jak zawsze w niedzielę po śniadaniu zaplanowany był powrót do domów, ale po raz kolejny odczuliśmy, że nasze Zjazdy są zbyt rzadko i zbyt krótkie. Już nie możemy się doczekać wiosny!

Wolne Pszczoły