Kirk Webster
Tekst pochodzi ze strony: https://kirkwebster.com/index.php/7-high-summerthe-main-honey-flow-a-crop-of-honey-and-bees
Przetłumaczony i opublikowany za zgodą autora. Data publikacji oryginału: 2007
W naszej okolicy główny pożytek nektarowy – którego nadwyżki możemy sprzedać – pochodzi z różnych odmian koniczyny, komonicy zwyczajnej, fioletowej wyki amerykańskiej, lucerny i lipy. Ponieważ większość pól stanowią tereny intensywnie uprawiane lub pastwiska, a gleby tu są ciężkie i gliniaste, chabry można spotkać można tylko gdzie-niegdzie. Nawłoć, powszechna na nieużytkach i w opuszczonych kątach, nie nektaruje mocno na wysokości południowej Doliny Champlain. Razem z astrami dostarcza odrobinę miłej wagi rodniom pod koniec sezonu, ale myślę, że widziałem tylko jeden lub dwa takie lata, gdy jesienny pożytek miał siłę wypełnienia nadstawek. Jeżeli udać się paręset stóp wyżej, ku podnóżom gór, nawłoć zacznie nektarować o wiele lepiej, ale równocześnie pozostawiamy za sobą nasze najproduktywniejsze rośliny.
A.E. Manum z Bristolu w Vermoncie był pionierem komercyjnego pszczelarstwa jeszcze w czasach konnych zaprzęgów. Jako jeden z pierwszych posiadał kilka zewnętrznych pasieczysk. W jednej ze starych kopii “The ABC of Bee Culture” można zobaczyć wspaniałe zdjęcie jego wozu zaprzężonego w parę koni ubranych w domowej roboty białe “kombinezony pszczelarskie” z wyciętymi otworami na oczy i uszy – jakby wtedy przyjmowano konie do Ku Klux Klanu. Gdy zakończy się Era Ropy Naftowej, przyszłe pokolenia napotkają poważne problemy z prowadzeniem oddalonych pasieczysk przy pomocy koni, jeżeli zafrykanizowane pszczoły zmieszają się z naszymi! Tak czy owak pan Manum twierdził, że prawie cały jego zbiór miodu pochodził z lip – i mogło to być prawdą. Zapisał bowiem również, że niektóre lata miał urodzajne, a inne nie. Gdy Charlie Mraz przybył tu w 1927 roku pracować dla J.E. Crane’a, podstawowymi roślinami miododajnymi były biała i szwedzka koniczyna. W tamtych czasach cała pszczelarska robota skierowana była na jeden cel: doprowadzić rodziny pszczele do optymalnej kondycji na pożytek pomiędzy 20 czerwca i 20 lipca. Jakieś zbiory nektaru możliwe były do końca sierpnia, ale w większości lat dobry pożytek kończył się z lipcem, o ile nie wcześniej. Rolę grały tu dostępne rośliny miododajne, ówczesne metody uprawy oraz gorące, suche lata wywołane przez “osłonę przeciwdeszczową” ze strony Gór Adirondack.
Od tamtej pory wydarzyły się trzy rzeczy, które zmieniły naturę i zasobność naszych pożytków w regionie. Pierwsze dwie związane były z wprowadzeniem uprawy nowych roślin miododajnych: komonicy zwyczajnej oraz lucerny. Trzecia dotyczy czegoś bardziej chaotycznego: załamaniem dotychczasowych schematów pogody – temperatury i opady stają się coraz bardziej nieprzewidywalne.
Lucerny prawie nie znano u nas, dopóki seria dotkliwych susz nie okaleczyła gospodarki rolnej w latach 60-tych. Jeden z gospodarzy, na których terenie stoją moje pasieczyska, powiedział mi, że z jego 600 akrowych łąk w 1963 roku uzyskano tylko 200 bel po 70 funtów. Wówczas tutejszej gliniastej gleby nie uważano za odpowiednią dla lucerny, ale parę gospodarstw założyło testowe uprawy. I to one pozostały zielone, i rosły podczas tych gorących, suchych lat. Błyskawicznie cały areał został oddany pod lucernę i do dziś jest ona uprawiana w płodozmianie z kukurydzą pastewną, która stanowi kolejną nowość lat 60-tych. Uczyniła ona poważny wyłom w kwitnieniu dostępnej dla pszczół koniczyny. Do pewnego stopnia kompensuje to rotacyjna uprawa lucerny – znakomitej rośliny miododajnej, w gęstych stanowiskach, z ogromnym potencjałem nektarowania w niegdyś bezpożytkowych okresach końca lipca, w sierpniu, a nawet we wrześniu. Bywają lata, kiedy pszczoły nawet nie powąchają nektaru z lucerny – o ile farmerom uda się skosić trzykrotnie w optymalnym momencie, tuż przed kwitnieniem, gdy lucerna ma najwyższą wartość odżywczą. Jednak najczęściej pogoda i inne uwarunkowania przyczyniają się do zapewnienia znaczącego okresu kwitnienia.
Komonica zwyczajna to roślina strączkowa rosnąca bardzo dobrze na glebach gliniastych i jej uprawa nasienna stanowiła zawsze pewien ułamek gospodarki rolnej w dolinie. Dziś już się jej nie uprawia, ale w pełni się znaturalizowała i przy sprzyjających warunkach potrafi rozwinąć się gdziekolwiek , włączając trawniki i nieużytki. Zakwita razem z koniczyną, ale kwitnie przez długi czas. Zatem podobnie do lucerny stanowi potencjalne źródło nektaru w drugiej połowie lata.
Czasami wydaje się, że tylko trzy najważniejsze wydarzenia tworzą tutejszą produkcję miodu. Pierwszym jest dostępność świeżego pyłku z wierzb i czerwonych klonów, która pozwala rodzinom pszczelim rozpocząć na serio wychów czerwiu. Drugi to kwitnienie mniszka, który daje poważny pożytek rozwojowy. I potem nadchodzi letni pożytek. Z żywą uwagą i w wielkim napięciu obserwujemy, jak łąki odrastają po pierwszym pokosie. W niektórych latach wyrasta tam trawa, która z łatwością konkuruje z koniczyną i tłumi jej wzrost. Ale w innych latach trawa prawie całkowicie znika pod naciskiem koniczyny i komonicy, która wkrótce wszędzie zakwita. Czasami nieużytki pozostają zielone przez całe lato, brązowiejąc delikatnie, gdy stara trawa wysycha pod koniec sezonu. Ale w następnym roku to samo pole na całe lato zostanie pomalowane pastelowymi barwami, przejęte przez koniczynę, komonicę i wykę. (Nigdy nie potrafiłem przewidzieć, jaki pod tym względem przyjdzie rok. Czasami myślę, że cała dolina musi przechodzić jakiś rodzaj cyklu azotowego: z powolną wymianą od trawy do roślin strączkowych i z powrotem). Traktory i kosiarki starają się przybyć na miejsce we właściwym czasie, ale często pogoda przerywa tę podobną do wojskowej kampanię – przez zbyt wielką wilgoć lub suszę. Pszczoły mogą zbierać nektar w przerwach pomiędzy deszczami, ale ziemia jest zbyt grząska dla maszyn. Innym razem lucerna zakwitnie w czasie suszy, ale jej łodygi nie wyrosną dość długie, aby stać się wartymi koszenia. Czasami spory odsetek dobrych upraw zostanie zebrany w zaledwie siedem lub osiem dni, w jednym tygodniu, kiedy indziej zbiory zostaną rozłożone na cały sezon. Są takie lata, gdy rodziny pszczele miesiącami wydają się przybierać po pół funta dziennie. Wilgoć, susza, upał, zimno – na ile potrafię ocenić, nie sposób powiedzieć, co powoduje dobry lub zły rok pszczelarski w Dolinie Champlain. Sukcesy urodzaju i klęski nieurodzaju przychodziły zarówno w lata wilgotne, jak i suche. Charlie Mraz kiedyś mi powiedział, że przez pierwsze 20 lat działalności prowadził staranne zapiski pogodowe w nadziei, że rozpozna najlepszy wzór pogodowy dla produkcji miodu. Ale w końcu wyrzucił zeszyt i zdecydował: “Jeśli dobry Bóg odkręci kranik z miodem, będziemy mieć plony. A jeżeli zakręci – to nie”. Jedno wiem na pewno: mało jest w życiu spraw bardziej ekscytujących od produkcji miodu.
W lipcu, gdy wychów matek i tworzenie odkładów zmierza ku końcowi, w harmonogramie pojawia się coraz więcej swobodnych dni. Wspaniale jest obserwować eksplozję rozwoju w pasiece w czerwcu i pierwszej połowie lipca, ale zawsze z wielką ulgą wycofuję się z żelaznego harmonogramu robót i przechodzę do spokojniejszej, i bardziej rutynowej pracy prowadzącej przez następne plony miodu i pszczół aż do pomyślnego zakończenia sezonu jesienią. Teraz mogę spędzić więcej czasu z rodzinami produkującymi miód, starając się właściwie rozprowadzić ostatnie wolne nadstawki miodowe i uprzątając pasieczyska przed miodobraniem.
Najlepszy moment na sprawdzenie nowych matek w odkładach nadchodzi dwa tygodnie od ich utworzenia – o ile wykorzystano do tego matki unasiennione, a trzy tygodnie – jeżeli założono je z matecznikami. To najtrudniejszy moment dla nukleusów, gdy obsiadają najwięcej, jak mogą, zakrytego czerwiu, ale wciąż brakuje młodej pszczoły wygryzającej się po nowej matce. Po zdjęciu daszka na pierwszy rzut oka można ocenić, czy dana rodzinka ma zbyt mało (lub zbyt wiele) dorosłej pszczoły. Obecność zasklepionego czerwiu na jednej lub dwóch średnich ramkach wskazuje na dobre przyjęcie nowej matki. Zwykle wystarcza uniesienie plastra o parę cali. Jeżeli wszystko wygląda w porządku, w tym miejscu nie ma nic do roboty. Zachowaj energię na potem, gdy ul wypełni się nowymi pszczołami i będziesz musiał zdecydować, czy pozwolić im rosnąć na większej przestrzeni, czy też nie. Jeżeli na ramkach nie ma zakrytego czerwiu, nowa matka nie została przyjęta, lub w wypadku matecznika, nie zdołała się unasiennić. Takie rodzinki bada się pod kątem obecności matek nierozczerwionych lub strutowiałych, a następnie łączy z sąsiednią przesuwając podkarmiaczkę ze środka korpusu na bok. Którykolwiek nukleus posiadający starą matkę w tym momencie – niezależnie od naszych wcześniejszych wysiłków podczas tworzenia odkładów – zawsze będzie miał mnóstwo pszczoły i czerwiu we wszystkich stadiach. Pochodzące z niego nadwyżki czerwiu i pszczoły zasilą inne odkłady, za słabe i potrzebujące pomocy. Zwykle pozostawiam te stare matki, jeżeli ich potomstwo dobrze wygląda.
Przez ułożenie nukleusów po dwa w jednym korpusie, zyskujemy gotowe ustawienie dla zimowli i testujemy możliwie największą liczbę rodzinek użytkując najmniejszą ilość sprzętu. Kiedy po drodze niektóre matki giną, a rodziny słabną, można je połączyć z sąsiednią za zatworem, a korpusy i plastry pozostają w użyciu. Przez rozwijanie w ten sposób wielkiej liczby rodzin, znaczna część pasieki pozostaje w sytuacji mniejszej podatności na szkody wywołane przez warrozę i zwiększa prawdopodobieństwo przetrwania nadchodzącej zimy. Jeżeli oboje rodzice nowej matki dowiedli zdolności przetrwania i rozwoju w sytuacji bez leczenia i innych zabiegów, mamy potencjał doprowadzenia w nadchodzących latach do takiego stanu całej pasieki. W takiej ustabilizowanej pasiece rodziny produkcyjne stanowią stado hodowlane, a rodzinki odkładowe zapewniają wsparcie pozwalające szybko wzmocnić je w kolejnych pokoleniach. Plon w postaci utworzonych latem odkładów pozwoli szybko odbudować pasiekę po poważnych stratach i oczywiście dostarcza cenny towar na sprzedaż wiosną. Nie lubię o tym wspominać, ale jest jeszcze jeden powód produkcji zarówno miodu, jak i pszczół w ciągu lata: z powodu ograniczonej przestrzeni w ulikach rodzinki odkładowe prawie zawsze znajdą wystarczające zasoby, by z powodzeniem utworzyć bezpieczny kłąb zimowy, nawet jeżeli zbiory miodu nie dopisały. Widziałem już takie lata, gdy mimo wszelkich starań nie doszło do miodobrania, ale do tej pory (odpukać w niemalowane) jeszcze nie doświadczyłem porażki ze zbiorem pszczół. Pamiętajcie, że zawsze korzystałem z pszczół dobrze zaadaptowanych i sprawdzonych w lokalnych warunkach, a zdecydowana większość moich nowych matek pochodziła od poprzednich, które dowiodły tego samego.
Po wszystkim ważna uwaga na koniec: w ostatnim tygodniu lipca i pierwszym tygodniu sierpnia nadchodzi dobry moment na tydzień lub dziesięć dni wakacji – po zakończeniu sezonu wychowu matek i przed ostatnim uderzeniem ciepła o tej porze roku, gdy nadchodzi pora miodobrania i ostatniego dłubania w nowych rodzinkach pszczelich.
Kirk Webster
Tekst pochodzi ze strony: https://kirkwebster.com/index.php/7-high-summerthe-main-honey-flow-a-crop-of-honey-and-bees
Przetłumaczony i opublikowany za zgodą autora. Data publikacji oryginału: 2007