VII Zjazd Stowarzyszenia Pszczelarstwa Naturalnego „Wolne Pszczoły”, czyli gorąco w dziupli Dalekiego Południa

Kolejne spotkanie członków i sympatyków Stowarzyszenia „Wolne Pszczoły” odbyliśmy w ostatni pełny weekend marca (czyli od 23 do 25 marca 2018) w agroturystyce „Froya”, przyjęci gościnnie przez panią Malwinę, w miejscowości Gniewoszów, urokliwie położonej na zboczach Sudetów otaczających od zachodu Kotlinę Kłodzką. Miejsce to wybraliśmy jeszcze podczas poprzedniego zjazdu, zaciekawieni projektem „Bartnicy Sudetów”. Postanowiliśmy się z nim zapoznać przy okazji spotkania i załatwiania spraw formalnych, jak to zwykle na zjazdach. Może uda się coś przenieść na nasze podwórko.

Po tradycyjnej piątkowej integracji nieuchronnie nastąpił sobotni poranek i zebranie, czyli obrady Zgromadzenia Stowarzyszenia Pszczelarstwa Naturalnego „Wolne Pszczoły”. W toku gorącej dyskusji odbyły się wybory na wakujące stanowiska w zarządzie (po rezygnacji poprzedników). W ten sposób mamy nowy zarząd w składzie:

  • Krzysztof Smirow – przedstawiciel
  • Bartłomiej Maleta – sekretarz
  • Łukasz Łapka – skarbnik

Dziękujemy poprzednim członkom zarządu za ich pracę i zaangażowanie.
Podjęto także decyzję dotyczącą metody zatwierdzania publikacji na naszej stronie www: po dyskusji nad tekstem w gronie członków Stowarzyszenia głos decydujący mają członkowie zarządu.

Pasieka na wzgórzu
Pasieka na wzgórzu

Pojawiła się też kwestia debaty nad spójnością pomiędzy naszymi wyobrażeniami, czemu ma służyć i ku czemu zmierzać Stowarzyszenie, a zapisami w regulaminie. Jest nas coraz więcej i z pewnością takich wątpliwości nie ubędzie, dopóki naszych celów i metod nie ujmiemy jasno i klarownie w postaci zapisów statutowych. Postanowiliśmy jednak dać sobie czas w postaci spokojnej i długiej dyskusji przez medium internetowe, zanim ponownie podniesiemy tę kwestię na najbliższym Zjeździe.

W zebraniu uczestniczyli nowi członkowie. Podczas zjazdu Stowarzyszenie powiększyło się o jedną osobę, a jeden wspierający stał się członkiem zwykłym z pełnymi prawami.

Po zakończeniu zebrania uchwalono obiad i wyjazd na wycieczkę edukacyjno-szkoleniową pod przewodnictwem Konrada Zaremby, koordynatora projektu „Bartnicy Sudetów”. Jest to przedsięwzięcie realizowane przez nadleśnictwo Międzylesie. Polegać ma na powieszeniu w lasach nadleśnictwa przynajmniej 1000 (słownie: tysiąca) kłód bartnych. Działać to ma dokładnie tak samo jak budki dla ptaków: my wieszamy, one się wprowadzają. Tym razem „one” – to pszczoły. We współczesnym pszczelarstwie funkcjonuje wiele mitów, półprawd i prawd. Ale nikt nie wie, co jest czym. Np. wielu jest przekonanych, że już nie ma dzikich (czyli nie pochodzących wprost z okolicznych pasiek) pszczół. Inni uważają, że pszczoły współcześnie już nie zdołają przetrwać bez pomocy człowieka. Dzięki zainstalowanym w wielkiej liczbie kłodom bartnym, w rejonach dotychczas niechętnie odwiedzanych przez miejscowych pszczelarzy, być może będzie można zweryfikować niektóre z tych niesprawdzonych przez naukę hipotez. Pszczoły, które zasiedlą kłody bartne, będą doglądane przez wyznaczonego do tego celu bartnika. Projekt pozostaje pod opieką Powiatowego Lekarza Weterynarii i otrzymał swój numer pasieki.

Kłoda w pełnej krasie
Kłoda w pełnej krasie

Mieliśmy okazję obejrzeć 700 (słownie: siedemset) sztuk już gotowych kłód bartnych czekających wiosny na terenie składnicy drewna. Pierwsze egzemplarze dłubano jeszcze prawie tradycyjnymi narzędziami, tj. siekierami i łomami, ale wkrótce zakupiono specjalną frezarkę, jakby stworzoną do dziania barci. Wraz z nadchodzącą wiosną kłody będą stopniowo przenoszone na drzewa w okolicznych lasach. Konrad otwarcie opowiedział nam o tajnikach realizacji tak dużego projektu. Przy tak wielkiej skali potrzebne są solidne środki finansowe, zarządzanie, technologia i wykwalifikowani pracownicy, aby nie utknąć przy pierwszym drzewie. Mieliśmy okazję także odwiedzić stanowisko w lesie, na której testowano różne metody wieszania kłód bartnych. Dla chętnych pojawiła się też okazja własnoręcznego wypróbowania frezarki.

Kłody bartne
Kłody bartne

Znakomita kuchnia sprawiła, że nikt nie mógł narzekać na kolację. Chłody wieczorne pozostawiły nas jednak w budynku, gdzie w podgrupach do późnej nocy rozmawialiśmy, zgadnijcie, o czym? O pszczołach, oczywiście.

Niedzielny poranek tym razem nie polegał na przedłużającej się nasiadówce przy śniadaniowej herbatce. Ten zjazd odbył się dość daleko od naszych domów, dzięki czemu, o niespodziewanie, większość miała prawie tyle samo kilometrów do przejechania. Co oznacza, że wszyscy mieli daleko lub jeszcze dalej, więc nie mitrężąc czasu (nota bene, w nocy nastąpiła zmiana czasu z zimowego na letni, więc ubyła nam kolejna godzina) wskoczyli do aut i pojechali.

Termin zjazdu zakładał, abyśmy mogli się spotkać, zanim sezon pszczelarski się na dobre rozkręci. Niektórzy robią wielkie plany, inni już bez planu wiedzą, że będą mieć dużo pracy w swoich pasiekach – praca selekcyjna stawia swoje wymagania. Marcowe chłody jednak odbierają wiele uroku takim spotkaniom. Zawsze miło jest przecież odwiedzić czyjąś już pracującą w najlepsze pasiekę, może zanurkować do ula i przywitać się z matką. Mamy nadzieję, że jesień dopisze pogodą i następny zjazd odbędzie się w towarzystwie pszczół.

Do zobaczenia za pół roku!