Bush | Wolne Pszczoły http://wolnepszczoly.netlify.app Stowarzyszenie Pszczelarstwa Naturalnego Wolne Pszczoły Mon, 08 Jan 2018 19:20:27 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=5.8.3 Więcej niż pszczoły http://wolnepszczoly.netlify.app/wiecej-niz-pszczoly/ Fri, 28 Apr 2017 07:09:32 +0000 http://wolnepszczoly.netlify.app/?p=1470 Michael Bush Tekst pochodzi ze strony: http://bushfarms.com/beesmorethan.htm Przetłumaczony i opublikowany za zgodą autora. Rodzina pszczela to więcej niż tylko pszczoły. W ulu istnieje cały ekosystem organizmów żywych od mikroskopijnych do całkiem sporych. Ekologia rodziny pszczelej to wiele relacji symbiotycznych oraz wiele neutralnych, które często wypierają te patogenne. Makro i mikrofauna Przykładowo w ulach stwierdzono ponad […]

The post Więcej niż pszczoły first appeared on Wolne Pszczoły.

]]>
Michael Bush

Tekst pochodzi ze strony: http://bushfarms.com/beesmorethan.htm
Przetłumaczony i opublikowany za zgodą autora.

Rodzina pszczela to więcej niż tylko pszczoły. W ulu istnieje cały ekosystem organizmów żywych od mikroskopijnych do całkiem sporych. Ekologia rodziny pszczelej to wiele relacji symbiotycznych oraz wiele neutralnych, które często wypierają te patogenne.

Makro i mikrofauna

Przykładowo w ulach stwierdzono ponad 170 rodzajów roztoczy, które żyją w harmonii z rodziną pszczelą. Jeżeli pozwolimy im przeżyć, zamiast zabijać je przy pomocy akarycydów, staną się pożywieniem dla różnych owadów ulowych takich jak zaleszczotki, które żerują również na szkodliwych roztoczach.

(Autor popełnił w tym miejscu błąd zaliczając zaleszczotki – „pseudoscorpions” – do gromady systematycznej „owadów” tj. Insecta, podczas gdy należą one do gromady „pajęczaków” tj. Arachnida, podobnie zresztą jak roztocza Varroa – przypis. tłum.)

Badanie dzikich populacji pszczół pokazują, że wraz z rodziną pszczelą w ujęciu makro współistnieje wiele różnorodnych form życia takich jak roztocza, żuki, barciaki, czy karaczany.

Mikroflora

W pszczołach i na całej pszczelej rodzinie żyje bogata mikroflora od grzybów i drożdży po bakterie. Wiele z tych organizmów jest niezbędnych do trawienia pyłku oraz utrzymania zdrowego układu pokarmowego pszczół, również przez wypieranie patogenów, które w innym wypadku miałyby wolną drogę do namnażania. Często nawet te, które zdają się być neutralne, albo nawet lekko patogenne, mogą okazać się pozytywne przez wyparcie organizmów wywołujących choroby śmiertelne.

Obecność wielu spośród szczepów bakterii z rodzaju Lactobacillus jest potrzebnych do trawienia pyłku, a tych z rodzajów Bifidobacterium i Gluconacetobacter mają oddziaływanie pozytywne w tym sensie, że zapobiegają rozwojowi nosemozy i innych chorób, a prawdopodobnie również wpływają na trawienie.

Patogeny?

Nawet niektóre z patogennych organizmów takich jak Aspergillus fumigatus powodujący grzybicę kamienną czerwiu, wypierają jeszcze zjadliwsze patogeny, w tym przypadku nosemę. Przykładowo również Ascosphaera apis, wywołująca grzybicę wapienną zapobiega rozwojowi zgnilca europejskiego.

Zaburzenie równowagi

Jak bardzo zaburzamy równowagę tego bogatego ekosystemu stosując preparaty antybakteryjne, takie jak Tylan (tylozyna), terramycynę, czy grzybobójcze jak Fumidil (fumagilina)? Nawet olejki eteryczne czy kwasy organiczne mają również działanie przeciwbakteryjne i przeciwgrzybicze. Ponadto zabijamy roztocza i owady akarycydami.

Po tym, gdy zupełnie nie zważając na dobroczynną rolę organizmów oraz kontaminację wosku używanego ponownie w postaci węzy, całkowicie wybijemy z równowagi tą skomplikowaną społeczność różnorodnych organizmów, zaczynamy dziwić się, że pszczoły umierają. W takiej sytuacji ja raczej dziwiłbym się widząc je w dobrym zdrowiu i rozkwicie!

Aby dowiedzieć się więcej…

Spróbuj poszukać w internecie i zobaczyć co znajdziesz:

mikroflora pszczoły (bees microflora (10,900 trafień))
symbiotyczne roztocza pszczół (bees “symbiotic mites” (30 trafień))
symbiotyczne bakterie pszczół (bees symbiotic bacteria (25,100 trafień))

(Dane dotyczące wyszukiwania pozostawiono zgodnie z treścią oryginalnego tekstu Michaela Busha – aktualnie liczba trafień zarówno w języku polskim jak i angielskim jest znacząco większa – przypis tłum.)

Tu znajdziesz kilka specyficznych szczepów i grup organizmów, o których być może chciałbyś poczytać coś więcej

Bifidobacterium animalis
Bifidobacterium asteroides
Bifidobacterium coryneforme
Bifidobacterium cuniculi
Bifidobacterium globosum
Lactobacillus plantarum
Bartonella sp.
Gluconacetobacter sp.
Simonsiella sp

Przeczytaj także o badaniach Marty Gilliam na stronie: https://beeuntoothers.com/index.php

Michael Bush

Tekst pochodzi ze strony: http://bushfarms.com/beesmorethan.htm
Przetłumaczony i opublikowany za zgodą autora.

 

The post Więcej niż pszczoły first appeared on Wolne Pszczoły.

]]>
Przekonania w pszczelarstwie http://wolnepszczoly.netlify.app/przekonania-w-pszczelarstwie/ Thu, 19 Jan 2017 12:54:40 +0000 http://wolnepszczoly.netlify.app/?p=1389 Michael Bush Tekst pochodzi ze strony: http://www.bushfarms.com/beesbelief.htm Przetłumaczony i opublikowany za zgodą autora. „Jeżeli uważasz, że możesz, albo że nie możesz – na pewno masz rację” – Henry Ford Jak przekonania wpływają na sukces? Jak tylko zaczynasz wspominać o tym, że przekonania mogą wpłynąć na wynik działania, wielu od razu przyjmie założenie, że masz nienaukowe […]

The post Przekonania w pszczelarstwie first appeared on Wolne Pszczoły.

]]>
Michael Bush

Tekst pochodzi ze strony: http://www.bushfarms.com/beesbelief.htm
Przetłumaczony i opublikowany za zgodą autora.

„Jeżeli uważasz, że możesz, albo że nie możesz – na pewno masz rację” – Henry Ford

Jak przekonania wpływają na sukces?

Jak tylko zaczynasz wspominać o tym, że przekonania mogą wpłynąć na wynik działania, wielu od razu przyjmie założenie, że masz nienaukowe podejście. Z drugiej jednak strony wszystkie obecne badania powodzenia i porażek dotyczących wdrażania projektów komputerowych lub innych projektów związanych ze środowiskiem biznesowym, wskazują, że sukces lub porażka zależą w dużej mierze od ich „akceptacji” przez pracowników i kierownictwa. Każdy, kto śledzi doniesienia naukowe, widzi również tą samą zależność. Czy chcesz w to wierzyć czy nie, „akceptacja” jest „przekonaniem”. Przekonanie może sprawić, że coś zadziała. Jest także grupa osób, która uważa, że przekonania nie mają nic wspólnego z sukcesem czy porażką, a tylko „fakty”. Ale wszystko od „Dzielnej małej ciuchci” („The little engine that could”), do prawdziwych opowiadań takich jak o Edisonie testującym tysiące rodzajów żarników, aby wynaleźć działającą żarówkę, dowodzi, że wiara jest równie ważnym czynnikiem powodzenia każdego przedsięwzięcia.

Nie zrozumcie mnie źle, proszę. Nie powiedziałem, że Edison mógł po prostu „uwierzyć”, że każdy z tych żarników zadziała. Ale musiał wierzyć, że jest gdzieś ten właściwy i to popychało go do prób dopóki nie odkrył tego właściwego. Nawet jeżeli będziesz pracował ciężko do granic swoich możliwości i miał bardzo mocne przekonanie, wciąż możesz ponieść porażkę. Osiągniecie celu wymaga dostosowania szczegółów przedsięwzięcia do tego, co odkryłeś o rzeczywistych zasadach działania. Ale bez przekonania, że to, czego się podjąłeś, jest możliwe, spróbujesz raz i się poddasz.

Jestem zwycięzcą :)
Jestem zwycięzcą 🙂

Dysonans poznawczy

Wydaje mi się, że po prostu nie da się działać skutecznie będąc w stanie dysonansu poznawczego pomiędzy tym, co próbujesz zrobić, a tym jak postrzegasz świat. Kiedy próbujesz podjąć jakieś wyzwanie, które zgodnie z twoją wizją świata wydaje się niemożliwe, jest bardzo prawdopodobne, że poniesiesz porażkę. Jeżeli natomiast wierzysz, że gdzieś znajduje się rozwiązanie i jesteś skupiony na jego znalezieniu w ramach swojego postrzegania rzeczywistości, z dużym prawdopodobieństwem znajdziesz jakiś sposób, który zadziała. Z tego powodu zrobiłem stronę dotyczącą „Pszczelarskiej filozofii”. Uważam, że jeżeli chcesz odnieść pszczelarski sukces, musisz praktykować pszczelarstwo w ramach swoich przekonań.

Diabeł tkwi w szczegółach

Powodzenie czy porażka każdego przedsięwzięcia wynika z detali. A wiara i przekonania motywują nas do odkrywania szczegółów. Wielokrotnie mówiłem, że mogę wykazać jako prawdziwe dwa całkowicie przeciwstawne rozwiązania kontrowersyjnych zagadnień pszczelarskich, w zależności od tego jaką chciałbyś usłyszeć odpowiedź. Kontrowersje i fakt, że prawdziwe mogą być dwie przeciwstawne odpowiedzi, wynikają z tego, że powodzenie lub porażka zależy nie od podstawowej zasady, a od otaczających okoliczności. Ci, którzy opierają swoje doświadczenia na jakimś zbiorze okoliczności mogą dojść do całkowicie innego wniosku niż ci, którzy opierają doświadczenia na innych przesłankach.

Przykłady szczegółów

Wyjdźmy poza rzeczywistość pszczelarską. Kiedyś zadzwoniła do mnie przyjaciółka, aby poprosić o radę, gdyż zbiornik ciśnieniowy na jej pompie ze studni był nieszczelny. Powiedziałem jej, że zbiorniczek prawdopodobnie stracił zabezpieczenie przeciw korozji i po prostu przerdzewiał na wylot. Powiedziałem jej, że może:

  • kupić cienko-gwintowany samo-uszczelniający się korek do oleju;
  • kupić wiertło dokładnie w rozmiarze wału korka (nie gwintu), albo trochę mniejsze;
  • kupić uszczelkę;
  • przewiercić się przez przerdzewiałe miejsce gdzie powstała nieszczelność;
  • założyć uszczelkę na korek;
  • wkręcić korek w otwór.

Powiedziała mi, że już tego próbowała. Więc poszedłem do niej obejrzeć. W otworze był wkręt blacharski szeroko gwintowany i oczywiście zbiornik bardzo przeciekał. Zrobiłem zgodnie z moją własną instrukcją i udało się zatkać wyciek, a pompa działała potem jeszcze przez pięć czy sześć lat. Czy zadziałało dzięki moim przekonaniom? Nie, ale to one pozwoliły mi znaleźć rozwiązanie problemu. Wierzyłem, że rozwiązanie jest możliwe i dostosowałem szczegóły do rzeczywistości w tej sytuacji.

A teraz popatrzmy na to od drugiej strony. Mógłbym po prostu powiedzieć, żeby wkręcić śrubę w ten zbiornik. Podałbym technicznie poprawne rozwiązanie, ale nie zawierające szczegółów, które sprawiają, że ma ono szansę zadziałać. Ponieważ przyjaciółka i tak zignorowała istotne detale, wydaje mi się, że rozwiązanie zadziałoby dokładnie tak samo źle. Dlaczego moje „wkręcenie śruby” zadziałało, a jej nie? Dlatego, że ja zastosowałem wszystkie możliwe szczegóły rozwiązania, aby osiągnąć zamierzony cel. Dlaczego? Bo uważałem, że to rozwiązanie może zadziałać i dlatego podjąłem wysiłek, aby to urzeczywistnić. Nie zastosowałem półśrodka, na zasadzie: „zobaczmy czy się uda”. Podszedłem do zagadnienia od samego początku z przeświadczeniem, że rozwiążę problem i zrobię wszystko co tylko mogę, żeby urzeczywistnić to, w co wierzę. Miałem też w zanadrzu kilka planów zapasowych (jeden z nich zastosowałem kilka lat później, gdy gwint na wkręconym korku przerdzewiał).

Zmierzam do tego, że „akceptacja” i „przekonanie” to cały klucz do sukcesu. Oczywiście przyznaję, że wkręt blacharski mojej przyjaciółki nie zadziałałby, niezależnie od siły wiary w to, że zatka przeciek (a myślę, że nigdy nie miała takiego przekonania). Myślę jednak, że gdyby wiedziała, że to jest właściwe rozwiązanie, zastanowiłaby się nad jego szczegółami i zoptymalizowała szansę powodzenia. Poprawianie szczegółów oczywiście przychodzi z czasem i doświadczeniem, a niekiedy wymaga eksperymentowania (jak w przypadku Edisona i jego tysięcy prób z żarnikiem). Można też szybciej wypracować rozwiązanie słuchając kogoś, kto już wcześniej zrobił to, do czego dążymy (ja naprawiałem przerdzewiałe pompy przez kilka dziesięcioleci i stąd wiedziałem, jakie rozwiązanie ma szansę działać). Dokładnie to samo można zastosować do pszczelarstwa.

„Ludzie, którzy twierdzą, że czegoś nie da się zrobić, nie powinni przeszkadzać tym, którzy to robią” – George Bernard Shaw

Zamiast samemu odkrywać szczegóły posłuchaj kogoś kto już je wypracował

Przekonania prowadzące do sukcesu są w części motorem do dopracowania szczegółów, a nie wykonywania pobieżnych prób. A to prowadzi mnie do kolejnej mojej frustracji. Praktycznie za każdym razem, kiedy ktoś próbuje przeprowadzić eksperyment w jakiejkolwiek materii, nie zawraca sobie głowy znalezieniem kogoś z osiągnięciami, by zapytać go o drobiazgi, które zapobiegną porażce. Upraszczając, jeżeli nie masz przekonania o sukcesie, nie odniesiesz go, bo nie wykonasz pracy, jak należy. Dlaczego nie poszukać kogoś, kto już osiągnął zamierzony cel, prześledzić jego praktykę, by odkryć, jak i dlaczego mu się udało. Wówczas miałbyś przekonanie, że cel jest do zrealizowania (bo to wynika z twojej obserwacji), ponieważ możesz skopiować odpowiednie rozwiązanie. Przykładowo, dlaczego chcąc się dowiedzieć czegoś o naturalnej komórce pszczelej, nie porozmawiasz z kimś, kto posiada setki uli z naturalnym plastrem, zanim poczynisz niezdarne próby we własnym zakresie? Rozmiar komórki zależy od wielu czynników, takich jak pora roku, cel użycia plastra i tym podobne. Znów, mogę powiedzieć, że znając zależności, mógłbym tak zestawić warunki, by uzyskać dowolny rezultat, w tym wypadku mniejszy lub większy rozmiar naturalnej komórki.

Nie uzyskasz właściwej odpowiedzi zadając niewłaściwe pytania

W filmie „Ja, Robot” bardzo podobają mi się sceny, w których hologram mówi do Willa Smitha: „Przepraszam, ale mam ograniczoną liczbę odpowiedzi. Musisz zadać właściwe pytanie”. Za każdym razem, gdy twoje pytanie będzie niejasne, albo podasz mgliste kryteria, dostaniesz bezwartościową odpowiedź. Popatrzmy na błąd, który sam kiedyś popełniłem. Gdy zaczynałem zajmować się pszczołami, nie miałem pieniędzy, żeby kupić podręcznik. Wiele z dostępnych książek w bibliotekach było starych, jak na przykład książki Doolittle’a czy Millera. Jednym z zagadnień poruszanych w książce było „porzucenie” nadstawek na pasieczysku, jako sposób na opróżnienie ich z pszczół przed miodobraniem. Nie miałem doświadczenia i wiedzy o porach występowania pożytków, więc kiedy tego spróbowałem, zakończyło się to kompletną klęską. Rabunki rozwinęły się do przerażających i niekontrolowanych rozmiarów i walczyłem jeszcze z nimi tygodnie później. Nie zamierzałem już nigdy próbować tego sposobu. Zamiast przyjąć, że metoda może mieć swoją wartość, spróbowałem jej raz i poddałem się.

Potem spotkałem kogoś, kto używał tej metody cały czas i dowiedziałem się, że można ją stosować w czasie nektarowania, a nigdy w okresie bezpożytkowym. Wówczas luka pomiędzy pomiędzy moim doświadczeniem i tym co wyczytałem w książce, przestała istnieć. Zorientowałem się, że ktoś może doceniać zalety metody, choć miałem kompletnie odwrotne doświadczenia. A więc jeżeli moje pytanie brzmi: „Czy metoda pozostawienia nadstawek miodowych na pasieczysku jest dobra do ich opróżnienia z pszczół”, to znaczy, że nie zadaję go właściwie. Jest zbyt mgliste, a moje doświadczenia są mało użyteczne. Praktyka innych osób może różnić się znacząco od mojej, w zależności od różnych czynników, których nie brałem pod uwagę gdy zadawałem pytanie. W zasadzie oczywisty wniosek jest taki, że było postawione niewłaściwie. Przekonanie, że C.C. Miller ma rację, albo że metoda jest dobra, powinno mnie raczej skłonić do zadania właściwych pytań, a nie do poddania się. Prawdopodobnie rozpatrując tą metodę należało raczej zadać dwa pytania, aby odpowiedź miała sens:

  • „Czy metoda porzucania nadstawek do opróżnienia z pszczół jest dobra w czasie pożytku?”
  • „Czy metoda porzucenia nadstawek do opróżnienia z pszczół jest dobra w okresie bezpożytkowym?”

(Przy okazji dodam, że w zasadzie większość pszczelarskich pytań powinna być zadawana przy rozróżnieniu okresów „pożytku”, czy „bezpożytkowych”, a także w okresie „rozwoju rodziny” i „jesiennego zmniejszenia populacji”.)
Wobec dokładnie przeciwstawnych poglądów na temat i nie mając wystarczającej wiedzy, powinienem sformułować pytanie w taki sposób:

  • „W jakich warunkach metoda pozostawienia nadstawek, by pszczoły same je opuściły, zadziała poprawnie, a w jakich nie?”.

Wówczas miałbym szansę uzyskać pomocną odpowiedź, zamiast pozbawionej sensu. Z moich doświadczeń wynika, że ludzie często uzyskują bezużyteczne informacje, ponieważ nie zadają właściwych pytań.

„Wszystkie modele są błędne, ale niektóre są użyteczne” – George E.P. Box

Wzorzec kontra rzeczywistość

Powiążmy teraz powyższe rozważania z naszym „modelem świata”. Rzeczywistość jest nieskończenie złożona i nikt tak naprawdę nie jest w stanie jej pojąć. Aby rozwiązywać problemy, upraszczamy ją do „modelu”, który, jak wierzymy, zawiera wszystkie istotne zagadnienia. Ten „model” jest wzorcem, według którego rozwiązujemy problem. Posłużmy się prostym, praktycznym przykładem. Mój tata zawsze mówił mi, że aby powstało spalanie w silniku, potrzebujemy benzyny, powietrza i iskry. Jeżeli spełniasz te trzy warunki, wszystko powinno działać. I działało przez większość mojego życia, dopóki nie powstał problem z łańcuchem rozrządu. W tym momencie musiałem rozszerzyć swój „model”, swój „wzorzec”, aby uwzględniał koordynację czasową tych elementów. Potrzeba benzyny, powietrza i iskry w odpowiednim czasie. Jeżeli masz prosty jednotłokowy silnik z popsutym pierścieniem lub zaworem, zapewne będziesz musiał go rozszerzyć o „sprężanie”. Jeszcze bardzo wiele czynników gra tam rolę, ale w tej chwili nie o to chodzi. Zmierzam do tego, że zawsze będziemy upraszczać nasze modele tylko do tych czynników, które pomogą nam znaleźć rozwiązanie, gdyż nie możemy brać pod uwagę wszystkiego. Ten konkretny model może być odpowiedni do uruchomienia silnika, ale inne wzorce mogą mieć znaczenie przy utrzymaniu go w ruchu. Czasem okazuje się, że zastosowane wzorce są niewłaściwe i musimy je dopasować. Nasz „model świata” nigdy nie jest „właściwy” czy „prawdziwy” – jest po prostu użyteczny lub nieużyteczny do rozwiązania konkretnego problemu. Patrząc od innej strony, jeżeli próbujemy rozwiązać problem w sposób sprzeczny z naszym modelem świata (naszym osobistym systemem wierzeń), nie wiemy jak dostosować szczegóły, aby rozwiązanie zadziałało, gdyż działamy w nieznanym, poza granicami naszego wzorca. Jeżeli go nie dostosujemy, prawdopodobnie nie będziemy w stanie znaleźć rozwiązania, które stoi w sprzeczności z naszym modelem. Innymi słowy jeżeli nie wierzymy w nasz model, nie opracujemy szczegółów rozwiązania.

Mój dawny szef mawiał, że dla każdy uważa swój pomysł za najlepszy, ponieważ to on go wymyślił. Nie mówił tego dla hecy. Powodem dla którego ktoś wpadł na dany pomysł, jest zgodność tego rozwiązania z jego własnym modelem świata, a powodem, dla którego uznaje pomysł za najlepszy jest harmonia w jakim z nim pozostaje. Rozwiązanie ma sens dla tych, którzy je wymyślili, bo znajduje się w odpowiednich ramach. Pomysł ma racjonalne szanse realizacji, ponieważ jego autor wie jak poruszać się w tych ramach i „akceptuje” koncepcję. Ma do tego „przekonanie” bo pasuje to do sposobu jego myślenia.

Powodzenie w jakiejkolwiek dziedzinie ma większe szanse, jeżeli poruszasz się w ramach swojego systemu przekonań.

Powodzenie w jakiejkolwiek dziedzinie jest także bardziej prawdopodobne, jeżeli jesteś zdeterminowany do znalezienia sposobu aby znaleźć działające rozwiązanie.

Michael Bush

Tekst pochodzi ze strony: http://www.bushfarms.com/beesbelief.htm
Przetłumaczony i opublikowany za zgodą autora.

The post Przekonania w pszczelarstwie first appeared on Wolne Pszczoły.

]]>
Podejście całościowe do pszczół http://wolnepszczoly.netlify.app/podejscie-calosciowe-do-pszczol/ Thu, 01 Dec 2016 10:26:50 +0000 http://wolnepszczoly.netlify.app/?p=1327 Michael Bush Tekst pochodzi ze strony: http://www.bushfarms.com/beeswholebee.htm Przetłumaczony i opublikowany za zgodą autora. Utrzymywanie różnorodności genetycznej i przystosowania lokalnego pszczół Zagrożenia hodowli prowadzonej w kierunku uzyskania specyficznych cech Historia hodowli selektywnej pszczół pełna jest zarówno sukcesów jak i porażek. Wiele wspaniałych linii pszczół takimi się stało, kiedy zdrowie i dobra użytkowość przeszły do kryteriów selekcji. […]

The post Podejście całościowe do pszczół first appeared on Wolne Pszczoły.

]]>
Michael Bush

Tekst pochodzi ze strony: http://www.bushfarms.com/beeswholebee.htm
Przetłumaczony i opublikowany za zgodą autora.

Utrzymywanie różnorodności genetycznej i przystosowania lokalnego pszczół

Zagrożenia hodowli prowadzonej w kierunku uzyskania specyficznych cech

Historia hodowli selektywnej pszczół pełna jest zarówno sukcesów jak i porażek. Wiele wspaniałych linii pszczół takimi się stało, kiedy zdrowie i dobra użytkowość przeszły do kryteriów selekcji. Ale też wiele z nich zostało zniszczonych, kiedy hodowlę ukierunkowano na uzyskanie specyficznej cechy. Nie widzę potrzeby wyszukiwania wielu przykładów, skoro można to zauważyć u praktycznie każdego udomowionego gatunku zwierząt. Psy, bydło, konie i inne zwierzęta cierpiały wielokrotnie z powodu wymysłów hodowców. Ale spójrzmy na jeden przykład, który wydawał się być pragmatyczny w swoim czasie. Krowy rasy Hereford hodowano przez lata, aby były „zwartej budowy”. Myślenie podążało w tą stronę, że długie nogi to strata energii, skoro nie sprzedaje się kości, a tylko mięso. Jeżeli więc bydło miało krótkie nogi, z dużą ilością mięsa, a mniejszym kośćcem, to proporcjonalnie miało więcej mięsa w stosunku do kości, a więc chów stawał się bardziej zyskowny. Zatem hodowla na „zwartość” trwała praktycznie cały wiek i okazała się wielkim sukcesem, jeżeli mierzyć ją tylko przez pryzmat tej cechy. Problem pojawił się równocześnie z sukcesem, gdy w niegdyś odpornej i samodzielnej rasie bydła pojawił się problem z cielnością. Wkrótce zaobserwowano korelację krótkich nóg i problemów z cieleniem się, z których wynikało, że krowy krótkonogie mają znacząco większe problemy niż krowy o dłuższych nogach. Po wyrugowaniu z genomu praktycznie wszystkich genów odpowiedzialnych za dłuższe nogi, zorientowano się, że hodowcy sami zapędzili się w genetyczną ślepą uliczkę. Hodowla powinna być prowadzona w kierunku uzyskiwania zwierząt nie mających problemów ze zdrowiem (w tym z łatwością cielenia się).

Praca hodowlana ;)
Praca hodowlana 😉

Cały urok hodowli w kierunku uzyskiwania specyficznych cech polega na tym, że wygląda to bardzo naukowo. Problem w tym, że to wcale nie jest naukowe podejście. W rzeczywistości za zdrowie, długowieczność i produktywność organizmów nie odpowiada jeden gen czy jedna cecha, ale ich mnogość i rozmaitość. Feler selekcji w kierunku specyficznych cech nie tyle nawet polega na tym, że „gubi się las pomiędzy drzewami”, co „gubi się las” pomiędzy komórkami liści na tych drzewach. Innymi słowy: musisz trochę się wycofać, aby nabrać odpowiedniej perspektywy.

Zagrożenie bycia „zbyt selektywnym”

„Staramy się zapewnić upadek nowoczesnego pszczelarstwa skupiając się zbytnio na poszczególnych cechach – przez ignorowanie elementu dzikości i nieustanne leczenie pszczół. Największym błędem jest stałe spoglądanie na roztocza i inne pszczele szkodniki jako na wrogów, którzy muszą być niszczeni, zamiast na sprzymierzeńców i nauczycieli, którzy starają się pokazać nam drogę do lepszej przyszłości. Im bardziej zjadliwy jest pasożyt, tym lepszym jest narzędziem selekcji w kierunku poprawy populacji i przyszłych metod postępowania. Cała ta nieustanna, męcząca duszę praca hodowlana polegająca na zliczaniu roztoczy na wkładkach dennicowych, zabijanie czerwiu ciekłym azotem, obserwowaniu czyszczących się nawzajem pszczół i mierzeniu hormonów czerwiu – wszystko to powtarzane tysiące razy – będzie kiedyś postrzegane jako nieprawdopodobna strata czasu, kiedy tylko zorientujemy się, że to wszystko może za nas robić roztocze. Moje własne metody hodowli, polegające na selekcjonowaniu i rozmnażaniu pszczół, dopracowane przez lata prób i błędów, są tak naprawdę jedynie próbą wypracowania i ustabilizowania hodowli poziomej – aby stworzyć produktywny system, który utrwala i rozwija cechy dzikości. Moje wyniki nie są doskonałe, ale pozwoliły mi na utrzymywanie się z pracy pszczół bez wielkiego stresu, umożliwiając pozytywne spojrzenie na wyniki w przyszłości. Nie mam żadnych wątpliwości, że wielu innych pszczelarzy mogłoby z łatwością uzyskać podobne wyniki, a następnie jeszcze je poprawić.” – Kirk Webster, Czego brakuje nam w obecnych rozważaniach i pracy związanej z pszczołami, co powstrzymuje nas przed osiągnięciem postępu.

Kolejną bolączką zbytniej selektywności może stać się stworzenie w hodowli genetycznego wąskiego gardła, które stanie się przyczyną niejasnych dolegliwości prowadzących do powszechnie występujących problemów zdrowotnych. Chów wsobny (inbred) utrwala cechy. Problem w tym, że utrwala zarówno cechy pozytywne jak i negatywne. Utrwalenie złej cechy skutkuje tym, że staje się ona cechą właściwą dla całej populacji. Genetyczne wąskie gardła to także zagrożenie eliminacji linii genetycznych, które mogą stać się niezbędne do pokonania następnego kryzysu pszczół.

Przykładem katastrofy obrazującym tą sytuację jest klęska Wielkiego Głodu w Irlandii. Występuje tysiące odmian ziemniaka i tylko kilka z nich wykazuje podatność na zarazę powodowaną przez pierwotniaka, który ostatecznie stał się przyczyną głodu. Drugi powód stanowi fakt, że ziemniaka rozsadzano przez wycinanie kiełków, więc wszystkie były swoimi klonami, bez jakiegokolwiek zróżnicowania genetycznego pomiędzy roślinami rosnącymi obok siebie. Takie właśnie wąskie gardło spowodowało śmierć ponad miliona ludzi i migrację dalszych milionów. To właśnie jest zagrożenie wąskich gardeł.

Złożoność sukcesu

Złożoność genetyczna, która prowadzi do sukcesu, praktycznie nie ma ograniczeń. Kombinacja tego, co składa się na łagodną, produktywną i zdrową pszczołę, jest poza naszymi zdolnościami pojmowania. Ale obserwacja sukcesu już poza nią nie wykracza.

Sukces tak naprawdę nie musi leżeć w genetyce

Sukces ula jest tak złożony, że nie można wykluczyć, że nasze wybory selekcyjne opierają się tak naprawdę na genetyce zamieszkujących go mikrobów. A może w ogóle całkowicie mylimy się w naszym spojrzeniu na to zagadnienie?

Słowa Jay’a Smith’a w książce p.t. „Lepszych Królowych”

„W Indianie mieliśmy pasieczysko w kształcie trójkąta, gdyż był to kształt działki, na której postawiliśmy ule. W czasie pożytku z nostrzyka jedna z rodzin przyniosła trzy nadstawki miodu, gdy inne miały średnie zbiory na poziomie dwóch. W jesieni ta właśnie rodzina zebrała dwie nadstawki miodu z rdestu i astrów, podczas gdy inne mniej niż po jednej. Zdecydowanie można było uznać, że ta rodzina miała matkę, która idealnie nadawała się na reproduktorkę.
Pomyślałem, że zajrzę do niej, ale niestety kiedy zdjąłem daszek, okazało się, że nie tylko nie było królowej, ale była dość słaba i czerwiły w niej trutówki. Skąd więc taki wynik? Ta rodzina usytuowana była na czubku pasieczyska na zachodzie, a pożytki były właśnie po tej stronie. Dla mnie ewidentnym było, że pszczoły wracające z pól, może te, które leciały po swój pierwszy pożytek, nalatywały się na pierwszy ul jaki był na ich drodze i dzięki temu pozwalały na to, żeby cały czas wypełniony był pszczołami.”

Jaki był dotychczasowy kierunek selekcji

  • mniej propolisu
  • zwarty czerw na plastrach
  • matki, które czerwią cały czas
  • kolor
  • większe pszczoły
  • mniej trutni
  • mniejsza rojliwość
  • więcej miodu

Przeciwne skutki

Hodowla pogarszała zdrowie pszczół, gdyż propolis jest częścią układu odpornościowego pszczół.

Hodowla ukierunkowana była na zmniejszenie higieniczności poprzez wybór zwartych wzorów czerwiu na plastrze.

Hodowla doprowadziła do dłuższej fazy rozwojowej (dając Varroa przewagę) poprzez ukierunkowanie na większe pszczoły.

Hodowaliśmy w kierunku osłabienia zdolności reprodukcyjnych z powodu mniejszej ilości, za to większych trutni, zmniejszenia rojliwości itp. co wpłynęło na większą podatność na zgnilca amerykańskiego i pojawieniu się innych problemów.

W zasadzie wszystkie dotychczasowe kierunki hodowli pszczół były błędne.

Co powinniśmy promować w hodowli

  • zdrowie i witalność
  • zdolność do wykrycia słabnącej matki i jej cichą wymianę
  • przystosowanie do miejscowego klimatu i pożytków
  • produktywność
  • zdolność do dobrej zimowli
  • łagodność i podatność na manipulacje

Jak to oszacować?

Pszczoły powinny przezimować przynajmniej jedną zimę z robotnicami pochodzącymi od ocenianej matki.

Pszczoły powinny zebrać przynajmniej jeden pożytek z robotnicami pochodzącymi od ocenianej matki.

Trzeba spojrzeć z perspektywy na zdrowie i dobre instynkty pszczół, a nie na poszczególne ich cechy.

Utrzymywanie różnorodności genetycznej

  • Nie wyprowadzaj wszystkich nowych matek od tej samej reproduktorki
  • Myśl bardziej w kategoriach usuwania cech, których chciałbyś się pozbyć
  • Usuwaj to co złe
  • Pozostawiaj wszystkie dobre rodziny i staraj się utrzymać każdą z tych linii, która jest tego warta
  • Celem jest pula genowa, która jest zarówno dobra jak i szeroka

Reproduktorka co najmniej w swoim drugim roku

Niektórzy wielcy hodowcy matek pszczelich, tacy jak Jay Smith, mieli reproduktorki, które żyły po 6 lub 7 lat. Jak możesz określić wartość reproduktorki, skoro nie oceniłeś produktywności i zdolności do dobrej zimowli jej potomstwa?

Pszczoły hazardzistki

Pszczoły uprawiają hazard. Muszą wychowywać czerw przed pożytkiem, aby mieć zbieraczki w czasie gdy ów wystąpi. Te, które dużo rzucają na szalę, dużo wygrywają, ale często też dużo tracą. Jedna z teorii mówi, że powinno się hodować ze „średniaków”, zamiast z tych „odstających od reszty”, aby unikać największych hazardzistów.

A może zbytnio to komplikujemy

„Zapiski są szczegółowo oceniane i wybieram matkę najlepszą we wszystkich kategoriach branych pod uwagę. Najważniejszym kryterium jest ilość zebranego i odłożonego miodu. Przy wynikach równych w innych kategoriach, wybierana jest ta matka, której rodzina zebrała najwięcej.
Kwestia zimowli w zasadzie rozstrzygnie się sama, gdyż rodzina, która słabo przezimuje, z rzadka będzie dobrze pracować na bogatym pożytku. Im rodzina poczyni więcej przygotowań do rójki, tym słabszy będzie jej wynik. W zasadzie można przyjąć, że rodzina, która zbierze najwięcej, to ta, która nawet nie pomyślała o rójce.
Mam świadomość, że wielu oceni, że wybieram dziwaczne matki do rozmnażania, a zdecydowanie lepszym rozwiązaniem byłby wybór tych matek, których królewskie córki osiągnęły porównywalne i dobre wyniki, tylko lekko powyżej średniej. Nie mam wystarczająco dużej wiedzy, żeby określić, czy faktycznie tak jest, ale wiem, że niektórzy hodowcy zwierząt osiągnęli zdumiewająco dobre wyniki przez rozmnażanie panów i pań tak wyjątkowego charakteru, że można by je nazwać dziwakami.
Wiem także, że łatwiej jest podjąć decyzję, która rodzina pracuje na najwyższym poziomie, niż osądzać, która matka produkuje królewskie potomstwo o prawie jednolitych cechach. W pierwszym przykładzie matka może być wykorzystana już o rok wcześniej, niż w drugim przypadku, a rok w życiu matki to bardzo dużo. Powinienem też wspomnieć, że preferuję matki, które dostają dobre oceny w dwóch kolejnych latach, nad tymi, które mają podobne wyniki w jednym tylko sezonie.” – C.C. Miller w książce p.t. „Pięćdziesiąt lat wśród pszczół”.

Michael Bush

Tekst pochodzi ze strony: http://www.bushfarms.com/beeswholebee.htm
Przetłumaczony i opublikowany za zgodą autora.

Komentarz tłumacza:

Po ukazaniu się tekstu pojawiły się pewne wątpliwości, co do znaczenia myśli przekazanych przez Autora. Przyznam, że nie wiem dlaczego większość pszczelarzy praktykujących gospodarkę w sposób „tradycyjny” (a więc na kształt „zawodowego pszczelarstwa”) rozumie tekst, jakoby był on o doborze reproduktorek i hodowli pszczół (w szczególności np. dlaczego nie należy dobierać na reproduktorkę matki wybitnej, a „stabilnego średniaka” utrzymującego cechy). Tekst jest przecież zgoła o czym innym – właśnie o tym dlaczego myślenie w kategoriach „reproduktorek” jest niebezpieczne dla puli genowej – i to niezależnie od tego czy na reproduktorkę wybierzemy pszczołę wybitną, średnią czy słabą.
I choć nie rozumiem tych wątpliwości czytelników, widząc to niezrozumienie postanowiłem wyjaśnić te parę myśli jakie przekazał Autor, na ile ja je rozumiem (a wydaje mi się, że właściwie).

ugerowany przez Autora sposób hodowli ma polegać właśnie nie na powielaniu cech pszczół, które uznajemy za „wybitne”, „najlepsze”, „najcenniejsze” (albo też „stabilnych średniaków” które dają szansę na wykształcenie takiego potomstwa), a na eliminacji z puli genowej tych pszczół, które w naszym rozumieniu nie spełniają pokładanych w nich oczekiwań.
Michael Bush podaje kilka rad dotyczących sposobu myślenia w toku hodowli. Są to:

  • Nie wyprowadzaj wszystkich nowych matek od tej samej reproduktorki (to jest właśnie jeden z kluczy do zrozumienia tekstu);
  • Myśl bardziej w kategoriach usuwania cech, których chciałbyś się pozbyć;
  • Usuwaj to co złe;
  • Pozostawiaj wszystkie dobre rodziny i staraj się utrzymać każdą z tych linii, która jest tego warta (a to uzupełnienie tej myśli)
  • Celem jest pula genowa, która jest zarówno dobra jak i szeroka.

Aby to wyjaśnić postaram się posłużyć się przykładem, bo będzie to (jak mi się wydaje) łatwiejsze do zrozumienia.
Załóżmy, że pszczoły na pasiece (używając naszych własnych kryteriów oceny), dzielimy na 5 grup – oznaczę je literami w taki sposób, że :
A – oznacza pszczoły wybitne;
B – pszczoły dobre i bardzo dobre;
C – pszczoły średnie, mające cechy zarówno dobre i jak i negatywne;
D – pszczoły, u których dominują cechy dla nas niekorzystne, ale w pewnych kryteriach; selekcyjnych przejawiające dobry potencjał i ujawniające cechy dobre;
E – pszczoły słabe, które nie spełniają naszych oczekiwań.
(mając pełną świadomość, że nie tak rozkładają się proporcje, dla prostoty rozumowania przyjmijmy też, że każda z tych grup stanowi po 20% naszych pszczół na pasiece, które podlegają ocenie i dalszemu namnażaniu).
Autor sugeruje aby rozmnażać wszystkie linie, które są dla nas warte utrzymania, przy założeniu potrzeby utrzymania możliwie szerokiej puli genowej. Wydaje mi się przy tym, że oznacza to, że powinniśmy rozmnażać tym większą grupę (%) pszczół, im mniej mamy pni na pasiece, a także tą decyzję powinniśmy podejmować w zależności od tego na jakim etapie selekcji się znajdujemy (jest to mój osobisty pogląd, który przedstawiam aby pokazać pewną prawidłowość, bo Autor podaje tylko ogólne zasady). A więc w mojej ocenie, przy pasiece ponad czy około 50 pni powinniśmy rozmnażać co najmniej grupę A i B (a więc około 40% populacji), przy pasiece 20 – 50 pni grupy A – C (60% populacji), a w przypadku pasieki mniejszej nawet A – D (80%). W ten sposób eliminując z rozmnażania najsłabsze linie genetyczne („usuwamy to co złe”), rozwijamy pulę genową, która zgodnie z przekazem Autora jest zarówno szeroka jak i dobra. Ponieważ im pasieka mniejsza tym pula genetyczna jest węższa, to powinniśmy tym szerzej ją utrzymywać, aby nie utracić lokalnego przystosowania. Oczywiście te podane liczby można różnie interpretować w zależności od etapu selekcji, na którym się znajdujemy czy naszych osobistych poglądów. Jak już pisałem, Autor podaje tylko pewne zasady tej praktyki. Dodatkowo zauważa, że nie wiemy kiedy ta różnorodność genetyczna może nam być jeszcze potrzebna, gdyż nie wiemy z jakimi zagrożeniami zetkną się jeszcze nasze pszczoły w przyszłości. Stąd usuwanie „tego co złe” musi być interpretowane raczej w kategoriach usuwania niewielkiego procenta puli genetycznej, a nie 90% – nawet gdy wydaje nam się, że już osiągnęliśmy oczekiwane dla nas rezultaty i pszczoły jakie nas satysfakcjonują z uwagi na ich cechy.

Nowoczesna hodowla natomiast opiera się na całkowicie przeciwnym rozumowaniu i reproduktorkach. W takiej hodowli spośród pni poddanych obserwacjom wyszukiwanych jest raptem kilka, a maksymalnie kilkanaście rodzin, które dopuszczane są do rozmnażania (wliczam w to zarówno rodziny ojcowskie jak i mateczne). Nieważne przy tym czy szukamy linii wybitnych czy „stabilnych średniaków”, bo procedura jest zawsze ta sama. Dobieramy to co nam odpowiada w wąskiej puli i staramy się to utrzymać za wszelką cenę – nawet za cenę inbredu, który długofalowo osłabia zdrowie pszczół. A więc często z kilkuset pni jakie są dostępne dla hodowców wybierane jest zaledwie kilka pszczół, które stanowią reproduktorki (podobnie na rodziny ojcowskie), których córkami bardzo często zastępuje się królowe w całej pasiece, aby upowszechniać pożądane cechy pojedynczych pszczół. Proces ten byłby praktycznie nieszkodliwy dla całości puli genowej gdyby prowadzono go okresowo i na ograniczonym obszarze (z uwagi na mieszanie pszczół w toku naturalnego unasiennienia). Niestety w skali nowoczesnej hodowli pszczół drastycznie ogranicza pulę genetyczną nierzadko przy użyciu sztucznego unasiennienia i wieloletnim cyklu wymiany pszczół na pasiece (ilość alleli występujących zawęża się z każdym takim zabiegiem, jeżeli pszczoły wywodzą się od coraz węższej populacji). Systematyczne ograniczanie puli genowej grozi powstaniem wąskiego gardła z wszelkimi skutkami, o których pisze Autor w tekście. Dodatkowo proces ten wzmacniany jest innymi praktykami. Hodowcy-powielacze kupują nierzadko jedną reproduktorkę z zagranicy (często pszczoły sprowadzane są z obcych środowisk – w Polsce „cennym” kierunkiem importu pszczół są Niemcy) i powielają ją setkami czy nawet tysiącami, a pszczoły te namnażane są bez jakiejkolwiek lokalnej oceny ich przydatności (tylko dlatego, że pszczoła pochodzi ze znanego instytutu czy od znanego hodowcy). Oczywiście ich wyśrubowane cechy pozwalają na dobre zbiory, ale często już kolejne pokolenia z racji nieprzystosowania lokalnego i mocno ograniczonej puli genowej te cenne cechy tracą.

Michael Bush proponuje więc rozwijanie lokalnej genetyki z eliminowaniem pszczół, które po prostu radzą sobie najsłabiej. W zamian nowoczesna hodowla oferuje sprowadzanie obcej i mocno ograniczonej genetyki, którą musimy dopiero testować lokalnie. Różnica jest więc taka, że przypadku podejścia proponowanego przez Autora rokrocznie powielamy kilkadziesiąt procent lokalnych pszczół zachowując „dobrą i szeroką pulę genową”, zamiast pomnażania 1 czy maksymalnie 2 nieprzystosowanych lokalnie reproduktorek dla całej pasieki. Według Michaela Busha i innych pszczelarzy organicznych problemy zdrowotne pszczół biorą się w dużej części właśnie z tej praktyki nowoczesnej hodowli.

Dodatkowo Michael Bush sugeruje, aby przyjąć proste kryteria selekcyjne pszczół (bo rozmnażanie populacji i tak jest na tyle szerokie, że „punktowanie” nie ma większego sensu). Należy zdawać sobie sprawę, że utrzymanie stabilnych cech pszczół (pomijając fakt, że cel ten jest mocno niekorzystny dla puli genowej), jest bardzo utrudnione bez prowadzenia szerokich programów hodowlanych (stąd wielu pszczelarzy rokrocznie sprowadza do pasieki matki pszczele i jest to z zupełnie niezrozumiałych mi względów traktowane nierzadko jako „dobra praktyka pszczelarska”). W związku z tym już w pokoleniach F2 – F3 pszczelarze tracą to, czego poszukiwali kupując reproduktorkę. Prostym zabiegiem corocznej eliminacji najniekorzystniejszych cech możemy uzyskać według Autora pszczoły, które spełnią nasze oczekiwania przy utrzymaniu zdrowej i lokalnie przystosowanej populacji pszczół.

The post Podejście całościowe do pszczół first appeared on Wolne Pszczoły.

]]>
Najczęściej zadawane pytania w pszczelarstwie http://wolnepszczoly.netlify.app/najczesciej-zadawane-pytania-w-pszczelarstwie/ Tue, 05 Apr 2016 06:38:47 +0000 http://wolnepszczoly.netlify.app/?p=1026 Michael Bush Tekst pochodzi ze strony: http://www.bushfarms.com/beesfaqs.htm Przetłumaczony i opublikowany za zgodą autora. Jako uczestnik różnych forów pszczelarskich, na te pytania trafiam dość często, więc postanowiłem odnieść się do nich tutaj. Od czasu do czasu będę się starał dodawać ich tu więcej. Czy matki pszczele mogą żądlić? Od roku 1974 miałem w rękach matki pszczele […]

The post Najczęściej zadawane pytania w pszczelarstwie first appeared on Wolne Pszczoły.

]]>
Michael Bush

Tekst pochodzi ze strony: http://www.bushfarms.com/beesfaqs.htm
Przetłumaczony i opublikowany za zgodą autora.

Jako uczestnik różnych forów pszczelarskich, na te pytania trafiam dość często, więc postanowiłem odnieść się do nich tutaj. Od czasu do czasu będę się starał dodawać ich tu więcej.

Czy matki pszczele mogą żądlić?

Od roku 1974 miałem w rękach matki pszczele wielokrotnie. Od kiedy zacząłem sam wychowywać matki w roku 2004, mam ich w rękach setki każdego roku. Nigdy nie zostałem użądlony przez królową.

Jay Smith, który w ostatnich dekadach wychował tysiące matek, powiedział, że został użądlony tylko raz i według niego stało się tak gdyż zgniótł wcześniej matkę i prawdopodobnie dlatego królowa uznała, że jego palce są inną matką.

Czy mogą? Tak. Czy użądlą? Skrajnie mało prawdopodobne. Ci nieliczni, którzy twierdzili, że zostali użądleni przez matkę, mówili, że nie bolało to tak jak przy użądleniu robotnicy.

Martwe pszczoły przed ulem?

Skoro matki składają od 1000 do 3000 jajek dziennie, a pszczoły żyją około sześć tygodni, zawsze będą jakieś martwe pszczoły przed ulami. Często ich nie widzisz, bo leżą w trawie. Duża ilość martwych pszczół (stosy pszczół) powinny być przyczyną zastanowienia, gdyż mogą świadczyć o zatruciu pestycydami albo o wystąpieniu jakiegoś innego problemu. Ale trochę martwych pszczół jest całkowicie normalne.

Jakie powinny być odległości między ramkami w nadstawkach i w gnieździe?

To pytanie pojawia się często. Najczęściej formułowane jest w taki sposób: „Czy powinienem umieścić 9 czy 10 ramek w nadstawkach?”, albo „Czy powinienem dać 9 czy 10 ramek do gniazda?”

Jeżeli chodzi o gniazdo, to moja odpowiedź jest taka, że ja daję jedenaście. A przynajmniej do korpusu dziesięcioramkowego. Z reguły hebluję boczki, żeby ramki się zmieściły, a robię to, bo takie odległości tworzyłyby pszczoły gdybyśmy im pozwolili. Ale dziesięć też może być. Ramki powinny być zsunięte ściśle w środku, a nie rozstawione w równych odległościach na całym korpusie. Już i tak są szerzej niż zbudowałyby je pszczoły, a dalsze ich rozsuwanie może skutkować dobudowaniem dzikiego plastra w środku. Teoria, która mówi o dziewięciu plastrach w gnieździe oparta jest na przypuszczeniach, że będzie więcej miejsca dla kłębu, zmniejszy się rojliwość, a pszczoły nie będą zrzucane z plastra przy jego wyjmowaniu. Z mojego doświadczenia wynika, że w takim rozwiązaniu potrzeba znacznie więcej pszczół aby utrzymać temperaturę czerwiu, a powierzchnia plastra staje się nieregularna i właśnie wówczas więcej pszczół spada z plastra przy wyciąganiu ramek. Ta nieregularność wynika z tego, że plastry wykorzystywane na miód mają różną grubość. Plastry z czerwiem natomiast, są zawsze tej samej szerokości. W rezultacie tam gdzie pszczoły trzymają miód w rozwiązaniu z dziewięcioma ramkami, wydłużą komórki i zapełnią je. Tam gdzie będzie czerw nie będzie wystarczającej grubości. Osobiście próbowałem umieszczać dziewięć ramek w gnieździe i wcale nie byłem pod wrażeniem. Dziś korzystam z ośmioramkowych korpusów, do których wkładam dziewięć ramek (co wymaga zheblowania boczków). Przy jedenastu ramkach w dziesięcioramkowym korpusie uzyskasz płaski, równy plaster, a pszczołom będzie łatwiej budować małą komórkę.

Jeżeli masz już odbudowane plastry, to w nadstawkach do dziesięcioramkowego korpusu możesz spokojnie wsadzić dziewięć ramek, a nawet i osiem, bo pszczoły po prostu odpowiednio je pogrubią. Ale jeżeli w ramkach jest tylko wprawiona węza, to pszczoły mogą zepsuć odbudowę, jeżeli wsadzisz ich mniej niż dziesięć. Dziesięć ramek z samą węzą powinno być także umieszczone ściśle razem, niezależnie czy to gniazdo czy nadstawka, gdyż inaczej pszczoły mogą zacząć budować plaster pomiędzy arkuszami węzy zamiast na niej. W korpusach ośmioramkowych możesz śmiało używać siedmiu plastrów, a nawet i sześciu.

Powiązane z tym zagadnienie, to „popsute” plastry.

Dlaczego pszczoły psują plastry?

Częściowo z powodu genetyki. Niektóre pszczoły będą budować równe plastry niezależnie od tego co zrobisz. Niektóre z kolei, niezależnie od tego co zrobisz, będą wszystkie wyginać. Ale pewne rzeczy możesz zrobić, żeby oszukać pszczoły i skłonić je do tego, żeby robiły to, czego ty chcesz.

Możesz po prostu pozwolić im psuć plastry do woli. Ściśnij też ramki razem. Odstępniki na ramkach są tam z jakiegoś powodu, więc używaj ich. Nie układaj ramek w równych odległościach w korpusie. Jeżeli masz nieodbudowaną węzę, nie dawaj do korpusu mniejszej ilości ramek. Jeżeli pszczołom nie spodoba się twoja węza (a tak naprawdę nigdy im się nie podoba) i zostawisz im miejsce (układając ramki szerzej niż 35 mm między osiami) będą raczej chciały zbudować plastry między ramkami, a nie na węzie jaką im podałeś. Ściśnięcie ramek do siebie zmniejsza tą odległość na tyle, aby zniechęcić pszczoły do takiego zachowania, ponieważ nie byłoby tam wystarczająco miejsca na czerw.

Częściowo dzieje się tak, gdyż pszczołom nie podoba się decydowanie za nie o rozmiarze komórek. Własny plaster będą budować ze znacznie większym entuzjazmem, niż plaster na węzie. Będą więc próbować unikać budowania na węzie. Jednym z rozwiązań jest zrezygnowanie z używania węzy i przejście na ramki bezwęzowe. Innym rozwiązaniem jest używanie węzy o rozmiarze komórki bliższym tego, który one chcą budować. Komórka 5.4 mm używana w standardowej węzie jest zdecydowanie większa niż typowa komórka czerwiu robotnic. Komórka 4.9 mm jest temu bliższa.

Z reguły pszczołom nie podoba się plastikowa węza. Rozwiązaniem jest umieszczenie takiej węzy w ulu w tym czasie kiedy pszczoły będą w potrzebie budowy plastra. Nie podawaj im węzy woskowej razem z ramkami plastikowymi, bo całkowicie zignorują plastik i odbudują węzę woskową. Kup węzę plastikową powlekaną woskiem, jeżeli chcesz, żeby pszczoły łatwiej ją przyjęły. Możesz też spryskać ją syropem, albo syropem zmieszanym z olejkami eterycznymi takimi jak „Honey Bee Healthy”, aby zamaskować zapach plastiku. Kiedy już wyliżą ją do czysta zdecydowanie łatwiej ją zaakceptują.

A czasem i tak wszystko popsują.

Ile jest komórek na plastrze?

Pełna ramka Langstrotha z węzą 5.4mm – 7000

Pełna ramka Langstrotha z węzą 4.9mm – 8400

Ramka Langstrotha 2/3 (medium) z węzą 5.4mm – 4620

Ramka Langstrotha 2/3 (medium) z węzą 4.9mm – 5544

Jak czyścić używany sprzęt?

Używany sprzęt był tematem kontrowersji od ponad wieku. Zgnilec amerykański (AFB) wciąż jest problemem, ale prawda jest taka, że kiedyś był większym. Tak naprawdę jedynym problemem używanego sprzętu jest zgnilec. Spory zgnilca żyją praktycznie wiecznie (w każdym razie dłużej niż my), a zanieczyszczony sprzęt jest prawdopodobnie jedną z przyczyn rozwoju choroby. Wielu pszczelarzy, którzy mają zgnilca po prostu palą ule, inni opalają je, albo używają ługu. Niektórzy także „smażą” je w parafinie, albo w kalafonii.

Chodzi jednak o to, że możesz mieć do dyspozycji (za darmo lub tanio) używane ule. Czyszczenie po myszach nie jest zbyt skomplikowane. Po prostu wystaw ul na deszcz, aż zapach zniknie. Czyszczenie po motylicy również nie stanowi problemu. Wystarczy powycinać oprzędy (które są trudne do usunięcia dla pszczół) i zeskrobać kokony. Jeżeli plastry są suche i łamliwe, zostaw je pszczołom do naprawy, a potem będą zupełnie w porządku. Jeżeli są zakurzone, pszczoły je wyczyszczą. Prawdziwym zagrożeniem jest zgnilec amerykański. Jeżeli masz stary przeczerwiony plaster, na twoim miejscu przepatrzyłbym go czy na dnach komórek nie ma „łusek”, które świadczyłyby o wystąpieniu zgnilca. Jeżeli takie stwierdzisz powinieneś potraktować zagrożenie zgnilcem jako poważne. Niektórzy w tym momencie spaliliby już wszystko. Zakładając, że nie zauważyłbyś tych „łusek” co należałoby zrobić? Nie mogę powiedzieć ci co zrobić, ponieważ ryzyko istnieje zawsze, a gdy pojawi się zgnilec nie chcę, żebyś winił o to mnie. Ale powiem ci co ja robię w takich sytuacjach. Zawsze miałem sprzęt ze źródeł, którym ufałem i wierzyłem w ich uczciwość. Ule były z reguły tanie, albo nawet dostawałem je za darmo i nic przy nich nie robiłem. Nigdy nie miałem zgnilca w moich ulach.

Obecnie kiedy nasączam moje ule w wosku i mam ku temu odpowiednie środki, po prostu zrobiłbym to samo z otrzymanym używanym sprzętem.

Jak przygotować ul do zimowli?

Odpowiedź na to pytanie jest o tyle problematyczna, że zależy od zlokalizowania twojej pasieki. Z zupełnie innymi zagadnieniami będzie musiał się zetknąć pszczelarz w Południowej Georgii, czy Południowej Kalifornii, niż pszczelarz w Północnej Minesocie albo w Anchorage na Alasce.

Mogę więc jedynie udzielić parę ogólnych wskazówek i odnieść się do moich doświadczeń z centrum kraju. Mieszkam w południowej Nebrasce, a kiedyś mieszkałem w zachodniej Nebrasce na pogórzu Gór Skalistych. Moje rady mogą być użyteczne dla tych, którzy mieszkają w rejonach o takim właśnie klimacie.

Ogranicz przestrzeń. Nie ma powodów aby zimując pszczoły na Północy mieć wolną przestrzeń w ulach. Usunąłbym na zimę każdy korpus, w którym nie ma pszczół – nieważne czy z odbudowanymi plastrami czy z węzą.

Zabezpiecz przed myszami. Myszy potrafią zrujnować ul. Jeżeli masz dolne wylotki upewnij się, że masz pozakładane blokady na myszy. Siatka metalowa z oczkami sześciomilimetrowymi jest do tego wystarczająca.

Usuń kraty odgrodowe. Jeżeli używasz krat musisz je usunąć zanim zima się rozpocznie. Matka pszczela może zostać po niewłaściwej stronie kraty odgrodowej i umrzeć z zimna gdy pogoda się pogorszy.

Zapewnij pszczołom jakiś górny wylotek lub wentylację. Ja używam tylko górnych wylotków i żadnych dolnych, ale niezależnie od tego jak robisz, powinieneś zapewnić jakiś otwór u góry, żeby wilgotne powietrze opuszczało ul i żeby nie skraplało się na górnej pokrywie, a także aby pszczoły miały wyjście w przypadku wysokiej warstwy pokrywy śnieżnej czy dużej ilości martwych pszczół na dennicy. Zwykle ludzie pytają czy nie ucieknie wówczas ciepło. Chłód rzadko jest problemem. Z reguły to skraplająca się para wodna, kapiąca z góry, zabija pszczoły w zimie.

Upewnij się, że mają wystarczająco pokarmu w zimie. W mojej części kraju, przy włoskich pszczołach ul powinien ważyć co najmniej 68 kilogramów, aby mieć pewność, że pszczołom wystarczy pokarmu. Zapewne dałyby radę przy wadze 45 kilogramów, ale mogłoby się okazać, że wiosną przy wychowie czerwiu pszczoły zjedzą za dużo i może im zabraknąć. Przy każdej wadze ula poniżej 45 kilogramów osobiście martwiłbym się czy im starczy. Pszczoły należy karmić kiedy wciąż jest ciepło, gdyż nie będą pobierać syropu gdy się ochłodzi. Kiedy już ul osiągnie odpowiednią wagę nie ma powodu, żeby karmić dalej. Waga 68 kilogramów to w przybliżeniu 2 korpusy na pełną ramkę Langstrotha, 3 korpusy na ramkę 2/3, albo 4 korpusu 8 ramkowe na ramkę LN 2/3 – w większości zapełnione miodem.

Owijałem ule tylko raz i muszę przyznać, że nie byłem specjalnie zachwycony efektami. Jeżeli jednak jest to normą dla pszczelarzy w miejscu, w którym żyjesz, być może powinieneś to również rozważyć. Najczęściej ule owija się papą, gdyż to zapewnia dodatkowe ciepło w słoneczne dni. W moim odczuciu to zatrzymywało zbyt dużo wilgoci. Ule owija się także nasączoną woskiem tekturą, gdyż pozostawia ona poduszkę powietrzną dookoła ula. Wydaje się to lepszym rozwiązaniem na problem wilgoci.

Niech ci się nie wydaje, że podgrzewanie normalnej silnej rodziny jej pomoże. Tak się nie stanie. Gruba izolacja również nie pomoże silnej rodzinie. Nie wnoś pszczół do żadnych pomieszczeń, one potrzebują czasem zrobić oblot. Nie obkładaj uli również słomianymi snopkami – to tylko przyciągnie myszy. Jeżeli dasz radę powinieneś zapewnić za to osłonę przed wiatrem.

Jak daleko latają zbieraczki?

Zgodnie z tym co mówił Brat Adam jego pszczoły latały po nektar z wrzosu nawet do 8 kilometrów i więcej. Huber oznaczał robotnice i wywoził je na różne odległości od ula i wypuszczał – zbieraczki zawsze wracały do ula jeżeli były wypuszczone w odległości nie większej niż dwa i pół kilometra. W większej odległości już się tak nie działo. Huber także uważał, i ma to wiele sensu, że odległość na jaką latają pszczoły w dużej mierze zależy od dostępności pożytków. Wydaje się, że wielkość pszczoły ma tu również znaczenie. Brat Adam twierdził, że rodzima Apis Mellifera Mellifera, która jest mniejsza, latała do ośmiu kilometrów na pożytek wrzosowy, ale gdy zastąpił je włoszkami, które były większe, te już tak daleko nie latały. Dee Lusby stwierdziła, że pszczoły pochodzące z małej komórki, przynosiły zupełnie inny pyłek niż przed regresją. W oparciu o znajomość kwitnienia roślin zależnych od zapylaczy, uznała, że pszczoły pochodzące z małej komórki latają znacznie dalej niż pszczoły z dużej komórki. To zgadzałoby się z obserwacjami Brata Adama.

Jak daleko latają trutnie na trutowiska?

Tak naprawdę tego chyba nikt nie wie. Latając na trutowiska kierują się wskazówkami topograficznymi, podobnie jak pozostałościami feromonów. Trutowiska z reguły tworzą się tam, gdzie obszary zadrzewione stykają się ze sobą. Badania wskazują, że trutnie z reguły latają na najbliższe trutowisko, którego umiejscowienie zależy od ukształtowania terenu, ilości uli w otoczeniu. Odległości są tak naprawdę trudne do przewidzenia. Większość naukowców twierdzi jednak, że przeciętnie trutnie latają bliżej niż matki pszczele.

Jak daleko na lot godowy latają matki pszczele?

W zasadzie jak ze wszystkimi zagadnieniami pszczelarskimi, zależy to od wielu zmiennych i trudno tak naprawdę to powiedzieć. Jay Smith, który próbował unasienniania na wyspie, twierdził, że matki latają co najmniej na odległość 3,2 km. Niektórzy twierdzą, że jest to odległość od sześciu do ośmiu kilometrów. Jednak słyszałem również, opowieści pszczelarzy, którzy zaobserwowali unasiennienie matek bezpośrednio na pasiece (dowodzić temu miały chmary latających trutni i królowa szybko wracająca do rodziny weselnej).

Ile uli mogę postawić na pół hektarze ziemi?

Pytanie to zakłada, że pszczoły pozostaną na tym kawałku ziemi. Prawda jest jednak taka, że będą latać na powierzchni kilku tysięcy hektarów (trzydzieści dwa kilometry kwadratowe).

Ile uli mogę postawić w jednym miejscu?

Na to pytanie trudno jest udzielić jednoznacznej odpowiedzi. Nawet to samo miejsce może różnić się każdego roku w ilości dostępnego nektaru, a to z kolei zależy choćby od czasu, w którym występują deszcze, lub też wczesne czy późne przymrozki. W miejscu gdzie występuje naprawdę dobry pożytek (np. jak w środku kilku tysięcy hektarów – tj. 32 kilometrów kwadratowych – nostrzyka) czasem niemożliwe jest wręcz przepszczelenie okolicy, przynajmniej do końca tegoż pożytku. Co do zasady w większości terenów wiejskich, gdzie występują typowe uprawy rolne, takie jak kukurydza, fasola, lucerna itp., około 20 uli to górna granica ekonomicznej opłacalności, zwiększanie ponad którą może kosztować cię mniejsze zbiory miodu. Spróbuj stopniowo zwiększać ilość uli, dopóki nie zorientujesz się, że zbytnia konkurencja pszczół prowadzi do zmniejszenia zbiorów.

Od ilu uli powinien zacząć początkujący pszczelarz?

Odpowiedź standardowa to dwa. Ja powiedziałbym dwa i pół do czterech. Tą połową byłby odkład. Jeden ul nie pozwoli ci na rozwiązanie typowych problemów pszczelarskich, takich jak bezmateczność w rodzinie, podejrzenie bezmateczności, czy czerwiące robotnice (trutówki). Więcej niż cztery dla początkującego pszczelarza może być trudne do ogarnięcia.

Ile miodu będę miał z ula?

W niektóre lata 90 kilogramów. W niektóre lata pszczoły zjedzą 90 kilogramów cukru i nie dadzą miodu w ogóle. Nie da się tego przewidzieć, ale przeciętnie powinna być ilość pomiędzy zero a dziewięćdziesiąt.

Usytuowanie uli?

„Gdzie powinienem postawić ule?”. Problem w tym, że odpowiedź wcale nie jest prosta. Ale spośród podanych poniżej kryteriów wyboru miejsca (które ułożyłem od najistotniejszego) kierowałbym się najistotniejszymi, ewentualnie poświęcając te mniej ważne, jeżeli nie da się ich spełnić.

Bezpieczeństwo. Podstawową sprawą jest umieszczenie uli w miejscu gdzie pszczoły nie będą stanowić zagrożenia, bądź dla zwierząt uwiązanych na łańcuchach lub przebywających w zagrodach, które nie dadzą rady uciec gdyby zostały zaatakowane, bądź dla przechodniów, którzy nie mają świadomości, że w pobliżu znajdują się ule. Jeżeli pszczoły mają być usytuowane blisko ścieżek, którymi chodzą ludzie, powinieneś zamontować parawan, który będzie wymuszał na pszczołach lot nad głowami przechodniów. Poza tym wylotek ula powinien być skierowany w stronę przeciwną do miejsca, w którym często znajdują się ludzie. Dla bezpieczeństwa samych pszczół ule powinny być ustawione w takim miejscu aby zwierzęta gospodarskie nie ocierały się o nie i nie wywróciły ich i żeby nie miały do nich dostępu niedźwiedzie.

Wygodny dostęp. Istotny jest wygodny dojazd w pobliże uli samochodem. Noszenie nadstawek jest zbyt ciężką pracą. A pełne nadstawki mogą ważyć od 22 (ośmioramkowy LN 2/3) do 41 kilogramów (pełny korpus Langstrotha). To samo tyczy się przywożenia sprzętu na pasiekę czy karmienia pszczół. Może zdarzyć ci się potrzeba dokarmienia nawet ponad dwudziestu kilogramów syropu i donoszenie takiej ilości do każdego ula nie byłoby zbyt praktycznym rozwiązaniem. Poza tym nauczysz się o wiele więcej o pszczołach kiedy ul stoi w twoim ogródku, a nie 30 kilometrów dalej na działce znajomego. Pasieczysko parę kilometrów od domu będzie zdecydowanie lepiej zadbane niż takie, które znajduje się sto kilometrów dalej.

Dobry pożytek. Jeżeli masz kilka opcji najlepiej jest wybrać takie miejsce gdzie pożytki są najlepsze. Nostrzyk albo lucerna wysiewane dla zbiórki nasion, czy tulipanowiec amerykański mogą przechylić szalę pomiędzy rekordowymi zbiorami po 90 lub więcej kilogramów miodu, a skromnym utrzymaniem żelaznego zapasu. Pamiętaj jednak, że pszczoły nie polecą tylko na pożytek na twojej ziemi, a będą odwiedzać rośliny na obszarze kilku tysięcy hektarów dookoła uli.

Poza miejscem uczęszczanym. Myślę, że istotnym jest ustawienie uli w miejscu, które nie będzie przeszkadzać wszystkim dookoła. Innymi słowy nie stawiaj ich w miejscu uczęszczanych ścieżek, gdyż pszczoły w czasie niedostatków pożytków czy będąc w złym nastroju mogą kogoś niepokoić czy żądlić. Nie stawiaj ula w takim miejscu gdzie prawdopodobnie nie będziesz sobie życzył obecności pszczół.

Pełne słońce. Z mojego doświadczenia wynika, że ule ustawione w pełnym słońcu mają mniej problemów zdrowotnych i dają więcej miodu. Jeżeli różne miejsca wypadają w ocenie tak samo, to z dwojga wybrałbym miejsce nasłonecznione. Jedyną zaletą ustawienia uli w cieniu jest to, że nie będziesz przy nich pracował w gorącym słońcu.

Miejsce bezwietrzne. Pozytywnie trzeba ocenić miejsca, w których zimny zimowy wiatr nie uderza w ule, a także mniejsze jest prawdopodobieństwo wywrócenia ula czy zdmuchnięcia daszka. To nie jest dla mnie najważniejsze kryterium, ale dobrze jest mieć miejsce, w którym wiatry nie są za silne. Ta zasada właściwie wyklucza ustawienie uli na szczytach pagórków.

Unikaj miejsc nisko położonych. Nie chodzi o to, żeby umieszczać ule na wyżej położonych obszarach, jednak raczej unikam ustawiania ich w miejscach gdzie osiadają rosy, mgły, albo zimne powietrze. Nie chciałbym mieć też uli w miejscu gdzie byłyby zagrożone w czasie powodzi.

Jeżeli żyjesz w miejscu o bardzo gorącym klimacie, miejsce w którym ule mają cień w południe byłyby dobre, ale za bardzo bym się tym nie przejmował.

W końcu pszczoły doskonale adaptują się do środowiska. W zasadzie dla nich to prawie wszystko jedno, więc umieść ule w taki sposób, żeby było to wygodne dla Ciebie, a jeżeli jest to możliwe spróbuj zapewnić przynajmniej niektóre z tych kryteriów. Mocno wątpliwym jest czy znajdziesz miejsce, które spełnia je wszystkie.

Sadzenie roślin miododajnych?

Pszczelarze bardzo często dopytują jakie rośliny powinni nasadzić lub wysiać dla pszczół. Najważniejsze żebyś zrozumiał, że pszczoły nie będą pracowały tylko na roślinach na twojej ziemi. Zbieraczki polecą na pożytki oddalone nawet na 3.2 km od ula (32 kilometrów kwadratowych). Jest niesamowicie trudno wsadzić wystarczająco roślin na całoroczny pożytek towarowy dla pszczół, o ile nie jesteś właścicielem kilku tysięcy hektarów. Ale nie stanowi aż tak dużego problemu posadzenie roślin, które wypełnią pszczołom „dziury pożytkowe”. Najtrudniejszym okresem dla pszczół jest wczesna wiosna (od lutego do kwietnia), jesień (od września do pierwszych przymrozków), oraz letnie okresy bezpożytkowe (tu gdzie mieszkam jest to mniej więcej środek lata, a cenne będą tylko te rośliny, które nektarują przy niewielkiej ilości opadów deszczu). Więc ja skupiłbym się na roślinach wypełniających te luki. Wysiewanie lub posadzenie wielu gatunków roślin miododajnych będzie lepszym rozwiązaniem dla wypełnienia luk, niż gdy posadzimy zaledwie jeden czy dwa gatunki. Na pewno nie zaszkodzi wysianie nostrzyka (zarówno białego i jak i żółtego, gdyż nektarują one w innych okresach), a także koniczyny białej, komornicy zwyczajnej, ogórecznika lekarskiego, kłosowca fenkułowego, czy sadzenie tulipanowca amerykańskiego lub robinii akacjowej. Te rośliny jednak nie wypełnią wczesnej i późnej luki pożytkowej, a co najwyżej mogą uzupełnić zbiory pszczół czy wypełnić jakąś lukę w czasie sezonu. Rośliny wczesne pyłkodajne to klon czerwony, wierzby, wiąz, krokusy, judaszowiec kanadyjski, mirabelki, czeremcha i inne drzewa owocowe. Dobrze jeżeli jest dużo mniszka lekarskiego. Możesz zebrać jego zasuszone nasiona od ludzi, którzy mają go mnóstwo w swoich trawnikach – zbierz je do worka i rozrzuć dookoła. Cykoria i nawłoć są cennym pożytkiem w okresach bezpożytkowych i najczęściej kwitną jeszcze od lipca aż do pierwszych przymrozków. Dobrym późnym pożytkiem są astry. Najważniejsze, żeby mieć jednak świadomość, że po prostu staramy się wypełniać luki, a nie tworzyć pożytki towarowe.

Kraty odgrodowe?

Kraty odgrodowe były kontrowersyjnym pomysłem w pszczelarstwie od samego początku gdy je wymyślono. Ja bardzo szybko z nich zrezygnowałem w mojej pszczelarskiej praktyce. Pszczoły nie chciały przez nie przechodzić i nie chciały pracować w nadstawkach. Dla mnie wydawały się bardzo nienaturalne i ograniczające. W mojej ocenie warto je mieć pod ręką i używać w czasie wychowu matek, albo przy ich wyszukiwaniu, ale na co dzień ich nie używam.

Motywacja do ich używania:

Łatwiej znaleźć matkę jeżeli mam ograniczony obszar, w którym muszę jej szukać. Ale według mnie ten obszar jest dość niewielki. Rzadko znajduję matki poza miejscami największej koncentracji pszczół, a to często zawęża poszukiwania do kilku ramek. Ale to dobry powód jeżeli potrzebujesz często wyszukiwać matkę. W okresach hodowli matek czasem może to być nawet raz w tygodniu, a krata odgrodowa może ci wtedy zaoszczędzić trochę czasu.

Brak czerwiu w nadstawkach. Składanie jaj w nadstawkach obserwowałem tylko wtedy gdy w gnieździe nie było już miejsca. Gdyby matka nie mogła wówczas składać jaj w nadstawkach to zapewne pszczoły wyroiłyby się. Poza tym matka może czerwić w nadstawce w komórkach trutowych, jeżeli w gnieździe nie ma takich ramek. Jeżeli nie chcesz czerwiu w nadstawkach to powinieneś dać do gniazda ramkę trutową. Zorientujesz się wówczas jak duży postęp zrobiłeś w tej dziedzinie. Poza tym, jeżeli używasz takich samych ramek w całym ulu i nie używasz chemii, wystarczy przełożyć zaczerwioną ramkę do gniazda i ewentualnie zabrać stamtąd jedną ramkę z miodem, żeby uzupełnić nadstawkę.

Jeżeli chcesz ich używać.

Jeżeli chcesz używać krat odgrodowych, pamiętaj, że pszczoły muszą przez nią przechodzić. Gdy zarówno w gnieździe jak i nadstawkach masz ramki tego samego rozmiaru, to możesz po prostu przełożyć parę ramek z czerwiem otwartym (rzecz jasna uważając aby nie przełożyć matki) nad kartę – to powinno pomóc. Gdy pszczoły zaczną budować ramki w nadstawce, możesz plastry z powrotem przełożyć do gniazda. Inną opcją (w szczególności jeżeli używasz ramek różnych rozmiarów) jest wycofanie kraty przynajmniej do czasu aż pszczoły nie odbudują przynajmniej jednej nadstawki (przy wprowadzaniu jej znów musisz uważać, żeby nie przełożyć matki, a poza tym trzeba zwrócić uwagę na to, żeby trutnie miały jakieś wyjście znad kraty.

Początkujący pszczelarze nie powinni używać krat odgrodowych aby zapobiec czerwieniu matek w nadstawkach. Wydaje się jednak, że powinni mieć zawsze kratę odgrodową w pasiece, aby używać jej do szukania matki, albo ograniczania jej dostępu do ramek, które pszczelarz będzie potrzebował usunąć” – „The How-To-Do-It book of Beekeeping” Richard Taylor.

Bezmatek?

To pytanie nieustannie wraca na forach pszczelarskich: „Czy moja rodzina jest bezmatkiem?”. Objawy prowokujące to pytanie mogą się różnić, a i pora roku również może mieć tu znaczenie. Bardzo istotne jest, aby znać odpowiedź powyżej przytoczone pytanie, ale tak naprawdę czasem sytuacja jest bardziej skomplikowana niż się wydaje.

Najczęstszym powodem, dla którego pada to pytanie jest brak jajeczek i czerwiu. Wielu początkujących pszczelarzy nie znalazłoby matki, nawet gdybyś ja oznaczył i umieścił na plastrze bezpośrednio przed nimi. To może też zdarzyć się czasem nawet zaawansowanym pszczelarzom, w niektóre dni w dużej rodzinie pszczelej. A więc jeżeli nie możesz znaleźć matki to jeszcze nic nie znaczy. Brak jajeczek i czerwiu w ulu jest istotną wskazówką, ale wcale nie dowodzi, że nie ma matki. Dowodzi to tylko temu, że nie ma czerwiącej matki i przez jakiś czas jej nie było. Ale równie dobrze może być matka nieunasienniona, która nie rozpoczęła jeszcze czerwienia.

Wykonajmy trochę pszczelich obliczeń. Ile czasu potrzeba, żeby zobaczyć jajeczka od następczyni, jeżeli przez przypadek dzisiaj zabiłeś matkę pszczelą? Ile czerwiu otwartego i krytego będzie w ulu w chwili kiedy zobaczysz jajeczka od nowej matki ratunkowej? Odpowiedź brzmi zero. Jeżeli pszczoły straciłyby matkę i zaczęły wychowanie nowej od czterodniowej larwy (cztery dni od wyklucia larwy z jaja), minie jeszcze jedenaście dni zanim pojawi się matka*. Kolejny tydzień zanim dojrzeje i jeszcze tydzień na loty godowe i rozpoczęcie czerwienia. To w przybliżeniu 25 dni (plus minus tydzień). Przez 25 dni wszystkie jaja wyklują się, czerw zostanie zasklepiony i wygryzą się pszczoły**. W związku z tym nie ma w ulu żadnego czerwiu, ale jest matka.

Problem będzie wtedy gdy młoda matka wyleciała na lot godowy i nie wróciła – wówczas nie mamy matki, a ul wygląda tak samo. Brak jajek, brak czerwiu – nawet pojedynczych komórek. Jak więc odpowiedzieć na zadane pytanie? Podaj im ramkę z młodym czerwiem i jajkami i zobacz co zrobią pszczoły. Jeżeli za parę dni pojawią się mateczniki to znaczy, że nie było matki. Możesz wówczas podać pszczołom matkę, albo pozwolić im na wychowanie jej z założonych mateczników.

Kolejny problem może objawić się czerwiem rzadkim, rozstrzelonym na plastrze. Czasem może to wskazywać na obecność trutówek. Na początku pszczoły w większości usuwają larwy trutowe z komórek robotnic, zostawiając tylko nieliczne komórki zaczerwione. Może to być jednak spowodowane tym, że młoda matka rozpoczyna czerwienie. Z reguły zaczerwi tylko skrawek, a nie rozstrzeli czerwiu rzadko na całym plastrze. Poradzenie sobie z trutówkami wymaga trochę więcej wysiłku.

Jedną z metod oceny bezmateczności rodziny jest jej osłuchanie. Jeżeli nie wiesz jak brzmi rodzina bezmateczna, usuń matkę z ula na parę minut i posłuchaj. Pszczoły zaczną huczeć – czasem określa się to jako huczenie bezmatka („queenless roar”).

Kolejną wskazówką mogącą świadczyć o obecności matki, która przygotowuje się do podjęcia czerwienia jest skrawek z pustymi komórkami otoczonymi przez komórki z nektarem. Ten kawałek przygotowywany jest przez pszczoły dla matki do zaczerwienia.

O bezmateczności ula świadczyć mogą zachowania pszczół, które można by określić jako „zrzędliwe” czy „ospałe”. Ale i tak powinieneś wówczas poszukać jajeczek i larw.

Podsumowując należy stwierdzić, że bezmateczność jest trudna do zdiagnozowania. Zestawienie kilku z tych symptomów (brak jajek i czerwiu, „huczenie” pszczół, ospałość, czy złość) przekonuje mnie do stwierdzenia, że w ulu nie ma matki. Ale jeżeli wystąpi tylko jeden czy dwa z nich, daję pszczołom ramkę otwartego czerwiu, żeby zobaczyć co się stanie.

Rzecz jasna to jest też powód, dla którego powinieneś mieć więcej niż jeden ul.

* – w tym miejscu Bush popełnił pomyłkę gdyż rozwój matki to około 15 – 16 dni od złożenia jaja (niektóre źródła podają od 14 do 17 dni), a nie od wyklucia się larwy z jaja (jajo wykluwa się po około 3 dniach od złożenia). Te kilka dni nie wpływa jednak na zmianę przedstawionych przez niego wyliczeń (są one orientacyjne).

** – trutnie rozwijają się najdłużej – do 24 dni od złożenia jaja.

Zmiana matki?

Z tym zagadnieniem wiążą się kolejne pytania. Jednym z nich jest „Jak często powinienem zmieniać matkę?”. Pszczelarze odpowiadają na to pytanie bardzo różnie: od dwa razy w roku do nigdy. Osobiście skłaniam się do tego, żeby pozwolić pszczołom samym wymieniać matki. Ale wówczas muszę trzymać rękę na pulsie w okresie rojowym, a poza tym wymieniam matkę gdy pszczoły są zbyt agresywne albo nie radzą sobie najlepiej.

Kolejnym powiązanym zagadnieniem jest „jak wymieniać matki?”, z którym wiążą się dalsze pytania, takie jak „Co mam zrobić gdy nie dam rady znaleźć matki?” czy „Skąd mam wiedzieć, że pszczoły przyjmą nową matkę?”

Usuń starą matkę. Nie zdarzyło mi się przyjęcie nowej matki gdy w ulu była wciąż stara. Wydaje się, że jednym sposobem, żeby to zrobić jest podanie matecznika lub młodej matki nieunasiennionej, mocno dymiąc podkurzaczem do ula, aby zakryć zakryć jej obecność w ulu. Możesz to zrobić gdy sam wychowujesz matki. W ten sposób pszczoły odbiorą ten rodzaj podania matki jak cichą wymianę. W innym wypadku musisz usunąć starą matkę z ula przed podaniem nowej. Jeżeli absolutnie nie udaje ci się znaleźć starej matki, a jesteś przekonany, że musisz ją wymienić, użyłbym metody „uwalniania matki spod kołpaka”. Tak czy owak jest to dla mnie najbardziej wiarygodna metoda.

Standardowe wypuszczenie matki „na ciasto”. O ile nie wystąpią komplikacje (takie jak trutówki, agresywna rodzina, która już odrzuciła matkę, długotrwała bezmateczność, brak znalezienia starej matki) z reguły ta metoda daje zadowalające wyniki. Polega ona na zdjęciu zabezpieczenia w klateczce i umieszczenia w otworze ciasta (albo w przypadku klateczek kalifornijskich, po wyjęciu korka umieszczenie plastikowej rureczki mającej w środku ciasto). Klateczkę należy włożyć do ula i pozwolić pszczołom uwolnić matkę po zjedzeniu ciasta. W metodzie tej, wprowadzenie do klateczki świty dla matki może poprawić jej przyjęcie. Ale jeżeli jesteś początkującym zapewne możesz uznać to za zbyt trudne. Jakiś rodzaj fajki do łapania matek czy klipsa mógłby ci w tym pomóc, gdyż w czasie tych manipulacji matka nie będzie miała możliwości ucieczki. Gdy złapiesz matkę i skierujesz jej głowę do klateczki z reguły po prostu wejdzie tam z powrotem.

Uwalnianie matki spod kołpaka. To jest najbardziej wiarygodna metoda uwalniania matki pszczelej. Idea tej metody polega na dostarczeniu młodej matce świeżo wygryzionej świty, która zaakceptuje ją gdyż nie miała nigdy żadnej innej matki, a oprócz tego trochę jedzenia i miejsca do składania jajek. Kiedy matka czerwi i ma świtę pozostałe pszczoły z reguły przyjmują matkę bez żadnego problemu.

Wykonanie kołpaka. Większość ludzi wykonuje kołpak jako kwadrat o boku 10 cm. Ja używam większego. Im większy jest tym łatwiej zapewnić matce dostęp do miodu (aby nie umarła z głodu), do pustych komórek (aby miała gdzie czerwić) i do czerwiu na wygryzieniu (aby miała świtę). Za lepsze uznaję kołpaki, które mają rozmiar mniej więcej 12,5 x 25 cm. Wytnij z siatki metalowej z oczkami około 2,5 – 3 mm kawałek o rozmiarze 16 x 29 cm, następnie wypleć po 3 druty z każdej strony pozostawiając wystające kawałki drutów – one będą po to, żeby wbić je w plaster, aby pszczoły nie dały rady wejść lub wyjść same spod kołpaka. Potem odmierz siatkę po obwodzie w odległości około 1,9 cm (3/4 cala) od krawędzi przycinając ją odpowiednio w rogach. Nie ma znaczenia z której strony, ale w dalszej kolejności trzeba przygiąć siatkę dookoła rogu – zagnij na około 1,9 cm. Deska czy krawędź stołu mogą ci w tym pomóc. W efekcie otrzymałeś „pudełko” bez dna, wysokie na 1,9 cm i w rozmiarze około 12,5 x 25 cm.

Używanie kołpaka. Znajdź plaster z czerwiem na wygryzieniu. To jest plaster z młodą „puchatą” pszczołą i pszczołą, która próbuje wydostać się z komórek, których zasklep został dopiero otwarty. Pszczoła, której głowa wystaje z komórki to wygryzający się czerw. Pszczoła, której odwłok wystaje z komórki to karmicielka, podająca pokarm larwom, albo czyścicielka sprzątająca komórkę. Strząśnij pszczoły (jeżeli plaster jest wystarczająco mocny) albo zmieć je z plastra miotełką. Następnie wypuść matkę na plaster z tej strony, z której wygryza się czerw i jest trochę niezasklepionego nektaru. Nałóż kołpak łapiąc w środku matkę w taki sposób, żeby w środku znalazł się zarówno wygryzający się czerw jak i miód. Dobrze by było gdyby pod kołpakiem znalazło się również trochę pustych komórek. Wbij druciki z kołpaka w plaster – powinien wystawać na co najmniej 9,5 mm, aby matka miała możliwość swobodnie się tam poruszać. W ulu tak rozmieść plastry, aby ten z kołpakiem mógł swobodnie się zmieścić. Jeżeli w korpusie nie wystarczy ci przez to miejsca usuń jedną ramkę. Musisz zapewnić wystarczającą odległość aby pszczoły od każdej strony miały swobodny dostęp do znajdującej się pod kołpakiem matki, żeby mogły ją karmić jeżeli będą chciały to robić. Za cztery dni możesz wrócić i uwolnić matkę spod kołpaka.

Jak mogę przechować matkę pszczelą przez kilka dni?

Jeżeli potrzebujesz przechować matkę pszczelą ze świtą w klateczce z ciastem cukrowym, możesz zminimalizować jej stres poprzez umieszczenie w chłodnym (ok. 21 stopni), ciemnym (jak schowek) i cichym (jak schowek czy piwnica) miejscu, dając jej kroplę wody każdego dnia, aby umożliwić trawienie ciasta. W taki sposób w teorii można by przechować matkę pszczelą przez kilka tygodni gdyby na samym wstępie nie była zbyt zestresowana, a pszczoły ze świty były zdrowe. Podaj jej kroplę wody od razu jak tylko jak tylko ją otrzymasz i powtarzaj to każdego dnia. Jeżeli wygląda na to, że ciasto może się skończyć, to razem z wodą podawaj również kroplę miodu. Jeżeli wszystkie pszczoły ze świty umrą będziesz potrzebował nowych.

Jaką węzę powinienem kupować?

Rzecz jasna gdyby była „właściwa” odpowiedź, byłby tylko jeden rodzaj węzy. Jest wiele jej rodzajów dlatego, że każdy pszczelarz ma inną filozofię, inne doświadczenia i inne preferencje.

Prześledźmy przy okazji trochę terminologię. Jeżeli chodzi o grubość, obecnie dostępnych jest kilka jej rodzajów „średnia gniazdowa”, „nadmiarowa” i „cienka nadmiarowa”. „Średnia gniazdowa” („medium brood”) – nie oznacza, że jest do średnich ramek, oznacza, że jest średniej grubości. „Nadmiarowa” jest cienka, a „cienka nadmiarowa” jest jeszcze cieńsza. Nadmiarowa jest do pozyskiwania miodu sekcyjnego.

Węza gniazdowa

Pszczoły wolą nie mieć węzy. Ramki bezwęzowe są najlepiej przyjmowane i są najbardziej naturalne. Mają wiele zalet, poczynając na lepszej kontroli warrozy dzięki małej komórce, a kończąc na łatwym wycinaniu mateczników, bez zmartwienia czy pod spodem znajduje się drut lub plastik, który mógłby ci w tym przeszkodzić.

W dalszej kolejności preferencji pszczół jest węza woskowa. W razie potrzeby mogą ją przebudować. Im bliższa jest temu czego potrzebują tym łatwiej będą ją akceptować. Powiedziałbym, że w przypadku pszczół przed regresją („normalnych”), węza 5.1 będzie najlepiej akceptowalna, gdyż będzie to rozmiar jaki pszczoły chcą budować. Sprzedaje ją Dadant. Kolejną będzie węza 4.9, a w ostatniej kolejności 5.4 mm. Ja preferuję tą 4.9 z uwagi na aspekt kontroli warrozy. Więc jednym z kryteriów jest materiał (wosk lub plastik), a drugim jest rozmiar komórki.

Kolejną sprawą jest wzmocnienie węzy. DuraComb i DuraGilt, ma gładki plastikowy rdzeń. Działa to bardzo dobrze dopóki pszczoły nie zgryzą wosku, żeby użyć go w innym miejscu lub zgryzie go motylica. Wtedy pszczoły nie będą chciały odbudować plastra na plastiku. Często do wzmocnienia węzy używa się drutu. Niektórzy używają pionowego odrutowania, inni poziomego, a inni nie drutują w ogóle. Drut w pewnym zakresie zabezpiecza węzę przed pofalowaniem.

Materiałem, który pszczoły lubią najmniej, a pszczelarze najbardziej, jest plastik. Motylica nie da rady zniszczyć takiej węzy, choć poradzi sobie z nadbudowanym plastrem. Pszczoły nie mogą przebudować komórek w łatwy sposób. Rozmiary komórek takiej węzy mają rozpiętość od 4.95 do 5.4 mm. Można kupić same arkusze takiej węzy plastikowej, albo całe plastikowe ramki od razu z węzą.

Dostępny jest również w pełni „odbudowany” plaster plastikowy. PermaComb (z komórką 5.0 mm) dostępny jest w rozmiarach LN 2/3, a Honey Super Cell (z komórką 4.9 mm) dostępny jest w pełnych ramkach LN.

Węza do nadstawek

W pełni odbudowany plaster jest na pewno w tym przypadku zaletą (jeżeli pszczoły już go zaakceptują i zaczną używać), gdyż pszczoły nie muszą już niczego odbudowywać i mogą zająć się tylko zbiorami. Takiego plastra nie ruszy ani motylica ani mały żuczek ulowy.

Różnorakie ramki plastikowe i węza plastikowa są takie same jak te dostępne dla ramek gniazdowych z dodatkowymi opcjami ramek trutowych (są łatwiejsze do wirowania). Honey Super Cell ma komórki w rozmiarze 6.0 mm i ma sztuczne jajko na dole komórki. To sztuczne jajko ma ponoć oszukać matkę pszczelą, która nie zaczerwia tych ramek. Rozmiar 6.0 poza tym zniechęca matkę do zaczerwiania, gdyż nie jest to ani komórka trutowa (6.6 mm), ani komórka robotnicy (od 4.4 do 5.4mm), więc matka nie składa jajek do takiej komórki.

Węza „nadmiarowa” i „cienka nadmiarowa” używana jest do miodu sekcyjnego. Dzięki temu plaster miodu będzie łatwiejszy do żucia i nie będzie miał grubej warstwy wosku w środku. Ta węza dostępna jest u większości producentów. Walter T Kelly ma też taką węzę w rozmiarze komórki 7/11, który zniechęca matkę do czerwienia, dzięki czemu można odpuścić kraty odgrodowe i nie mieć czerwiu w nadstawkach.

Rodzaje ramek

Węza często dostosowywana jest do różnych rodzajów ramek. Najczęściej możesz łatwo zaadaptować węzę do innego rodzaju ramki, ale też składając zamówienie możesz kupić od razu właściwą węzę lub ramkę.

Górne beleczki mogą być rowkowane, klinowane i rozszczepione (te ostatnie produkuje Walter T Kelly). Rowkowane najczęściej używane są do węzy plastikowej, albo do węzy woskowej mocowanej przy użyciu pipety z rozgrzanym woskiem. Według mnie te ramki są lepsze niż klinowane („wedge”). Można zdecydowanie stabilniej przymocować w nich węzę z użyciem pipety (dzięki czemu po prostu nie wypadnie), niż przy klinowaniu. Ramka klinowana ma listwę, którą odrywa się, a potem przybija się gwoździem aby trzymała węzę. Ramka rozszczepiona używana jest najczęściej do uzyskiwania miodu sekcyjnego. Węza jest po prostu wsuwana w rozszczepienie w dolnej beleczce, bez żadnego mocowania.

Dolne beleczki również mogą być rozszczepione, rowkowane i lite. Beleczki lite są dla mnie najlepsze gdyż motylica nie wejdzie do rowka. Ale węza jaką kupisz może nie zmieścić się w otwór ramki przy beleczce litej (w zależności jaką kupisz). Beleczki rozszczepione są dość delikatne i praktycznie zawsze rozpadają się przy pierwszym czyszczeniu i ponownym wprawianiu węzy. Beleczki rowkowane najczęściej używane są do węzy plastikowej, która wchodzi do rowka.

Całe plastikowe ramki. Te praktycznie eliminują wszystkie problemy za wyjątkiem akceptacji i wycinania mateczników. Żadnych ramek do zbijania. Węza już jest w środku. Ramki Mann Lake Pf-120 (LN 2/3) albo Pf-100 (pełny wymiar) mają węzę z komórką 4.95, która daje ci w komplecie małą komórkę. Są tanie (przy zakupie większej ilości kosztowały dolara za sztukę, gdy ostatnio sprawdzałem). Nie ma też żadnego drutowania i są dobrze przyjmowane przez pszczoły.

Po co jest powałka?

Powałka została wymyślona po to, aby stworzyć poduszkę powietrzną, która powinna zapobiec skraplaniu się wilgoci na daszku. Oryginalne powałki tworzone były z tkaniny, ale ostatecznie rozpowszechniły się drewniane. W północnych rejonach wilgoć jest dużym problemem w zimie, a większość pary skrapla się na pokrywie. Ciepłe i wilgotne powietrze z kłębu idzie do góry i skrapla się na zimnym daszku, a potem woda kapie na pszczoły. Powałka miała temu zapobiegać. Przez lata powałki znalazły wiele różnych innych zastosowań. Możesz umieścić na nich odwrócony słoik do podkarmiania. Możesz umieścić świeżo odwirowane nadstawki nad nimi, aby pszczoły osuszyły je z resztek miodu. Możesz wykorzystać w nich przegonki, aby pszczoły opuściły nadstawkę (osobiście miałem zawsze kłopoty z przegonkami). Możesz otwór zaopatrzyć w podwójną siatkę i umieścić odkład nad powałką innej rodziny wiosną lub jesienią, aby łatwiej utrzymał ciepło. (W zimie to rozwiązanie u mnie się nie sprawdzało z uwagi na skraplanie wilgoci).

Czy mogę nie używać powałek?

Jeżeli używasz daszków przystosowanych do wywożenia uli, prawdopodobnie nie będziesz potrzebował, a zapewne i chciał używać powałek. Jeżeli używasz daszków teleskopowych, powałka będzie zapobiegać przed sklejeniem elementów daszka propolisem. Bardzo trudno unieść taki daszek teleskopowy, który z uwagi na brak powałki został przykitowany do korpusu, gdyż nawet nie ma jak wsadzić dłuta pasiecznego, aby podważyć daszek. Jeżeli używasz daszka teleskopowego zalecałbym raczej używać powałek. Jeżeli mieszkasz na północy i chcesz używać daszków przystosowanych do wywożenia pszczół, zrób też jakiś rodzaj górnego wylotka (możesz po prostu zrobić wycięcie w powałce – zobacz na przykład jakie rozwiązanie przyjęto w daszkach z Brushy Mt) i połóż na daszku styropian, obciążając go cegłą. Styropian będzie utrzymywał wyższą temperaturę daszka, a wentylacja (przez wykonane wycięcie) pomoże w pozbyciu się wilgoci z ula.

Co to za zapach?

Zapachy są zawsze najdokładniej badane. Odbierane są subiektywnie dlatego, najlepiej będzie jeżeli sam będziesz w stanie połączyć zapach ze zdarzeniem. Najczęstszym zmartwieniem związanym z zapachami jest zapach dojrzewającego miodu nawłociowego. To zdarza się na przełomie lata i jesieni. Dla mnie jest to zapach starych skarpet treningowych. Niektórzy porównują ten zapach do karmelu. Większość uważa, że jest to zapach kiśnięcia.

Niektórzy ludzie nie lubią smaku miodu nawłociowego. Kiedy jest już jednak dojrzały w mojej ocenie nie śmierdzi jak stare skarpety, i muszę przyznać, że jest dość smaczny. Ale ja lubię miody o mocnym smaku. Niektórzy chcą za takie dopłacić więcej. Rzadko jednak zbieram miód nawłociowy (chyba że jest rekordowy pożytek), gdyż zostawiam go na pokarm na zimę.

Jeżeli wyczujesz zapach rozkładającego się mięsa, jest to powód do głębszego zbadania sprawy. Czasem będziesz miał stos martwych pszczół z powodu zatrucia pestycydami albo rabunku. Czasem będzie to wynik choroby czerwiu. Warto zbadać powód takiego stanu.

Jaka jest najlepsza książka o pszczelarstwie?

Wszystkie. Przeczytaj każdą książkę pszczelarską jaka wpadnie ci w rękę. Jest też moja książka, którą w zasadzie właśnie czytasz za darmo. Ale moje ulubione to stare „ABC XYZ of Bee Culture”, „Langstroth’s Hive and the Honey Bee” i inne, które umieściłem na stronie z klasycznymi książkami o pszczelarstwie. Jeżeli już jesteś po lekturze wszystkich książek i chciałbyś się dowiedzieć jeszcze więcej to polecam wszystkie książki autorstwa Ewy Crane, które uważam za fascynujące.

Gdy pisałem dopiero tą stronę, nie było jeszcze wydanej książki Deana Stiglitza i Laurie Hershbeimer. W mojej ocenie to bezwzględnie najlepsza książka dla początkujących o pszczelarstwie naturalnym. Jej tytuł to „The Complete Idiots Guide to Beekeeping” (Kompletny przewodnik o pszczelarstwie dla idiotów).

Innym dobrym i prostym poradnikiem dla początkujących jest „Backyard Beekeeping” Kima Flottum.

Jaka jest najlepsza linia pszczół?

O tym zagadnieniu na przestrzeni ostatnich stuleci powstało wiele spekulacji. Wydaje mi się, że na przełomie XIX i XX wieku była w tym zakresie najszersza zgoda. Pszczoły włoskie były mniej więcej tym, czego chcieli wszyscy. Teraz mniej więcej tyle samo osób chce pszczół kraińskich, kaukaskich, buckfastów czy primorskich. Widzę jednak więcej różnic między ulami niż między rasami. Dla mnie najlepszą pszczołą będzie ta, która daje radę przetrwać w twoim otoczeniu. Ja zajmuje się właśnie takimi.

Ale jeżeli będziesz chciał kupić pszczoły to musisz zwrócić uwagę na to jak radzą sobie w twoim klimacie (na przykład pszczoły włoskie z zasady lepiej sobie radzą na południu, a krainki na północy) i z chorobami (zachowania higieniczne, odporność na świdraczka pszczelego i roztocze varroa itp.).

Dlaczego wszystkie te pszczoły są przed ulem?

Kilka razy w roku zdarza się post pisany w panice, który związany jest z dużym oblotem pszczół. Najczęściej niedoświadczeni pszczelarze interpretują to jako wyjście roju albo rabunek. Rójka faktycznie wzbudza wiele pszczół do lotu, ale one najczęściej wówczas unoszą się wokoło ula. Jeżeli pszczoły wydają się w dobrym nastroju i są zorganizowane, a nie latają rozszalałe i nie walczą na wylotkach, a przede wszystkim jeżeli trwa to krótko w słoneczne popołudnie, to prawdopodobnie jest to po prostu pierwszy oblot młodych pszczół. Żeby wykluczyć rabunek trzeba obserwować wylotek pod kątem obecności walczących pszczół. Jeżeli nie ma objawów rabunku to jest to znak świadczący o normalnym zachowaniu zdrowej rodziny. Jeżeli unoszące się pszczoły zdają się oddalać, a inne podążają za nimi, to zapewne jest to wychodząca rójka, która prawdopodobnie zgromadzi się na jednym z twoich drzew.

Czemu wszystkie te pszczoły są na zewnątrz ula?

Najczęściej pszczelarze nazywają to brodami, gdyż często wygląda to właśnie tak jakby ul miał brodę. Powodami mogą być temperatura, zbytnie stłoczenie czy problemy z wentylacją. Zapewnij pszczołom wystarczająco miejsca w ulu i odpowiednią wentylację i w ogóle się tym nie przejmuj.

Pszczele brody to tak jak pocący się ludzie. Tak reagują pszczoły gdy jest im zbyt ciepło.

Trzeba zapewnić podstawowe warunki i zaakceptować resztę. Gdy zaczynasz się pocić podejmujesz takie zachowania jakie uznasz za właściwe (włączysz wentylator, otworzysz okno, zdejmiesz sweter, napijesz się wody), a potem po prostu zaakceptujesz to, że jest ciepło.

W przypadku pszczół dobrze jest zapewnić wentylację górną i dolną (otwórz dolny wylotek, usuń wkładkę jeżeli masz dennicę osiatkowaną, uchyl górny korpus, przesuń korpus żeby utworzyć szczelinę), upewnij się, że pszczoły mają wystarczająco miejsca w ulu (uzupełnij nadstawki na tyle na ile trzeba) i przestań się martwić. Brody nie są dowodem na to, że pszczoły chcą się roić. Są dowodem na to, że pszczołom jest gorąco. Słaba wentylacja może przyczynić się do wyjścia roju z powodu nadmiernego zatłoczenia pszczół, ale to wcale nie jest jedyny powód, a poza tym nie powinieneś się przejmować jeżeli poprawiłeś wentylację i zapewniłeś pszczołom wystarczająco miejsca.

Dlaczego pszczoły tańczą przed wylotkiem w grupach?

Kilka razy do roku jakiś pszczelarz pyta dlaczego grupy pszczół tańczą na wylotku w liniach (kołysząc się rytmicznie). Nazywa się to „washboarding” i tak naprawdę nikt nie wie co to zachowanie oznacza. W mojej osobistej ocenie to rodzaj społecznego tańca. Być może nawet tańca dziękczynnego.

Dlaczego nie należy używać wentylatora elektrycznego do poprawy wentylacji?

Gdybyś włączył wentylator elektryczny pszczoły zaczną mu się opierać. Pszczoły mają bardzo wydajny system chłodzenia. Myślę, że zdecydowanie lepiej zostawić im otwartą wentylację górną i dolną i pozwolić im zająć się resztą.

Michael Bush

Tekst pochodzi ze strony: http://www.bushfarms.com/beesfaqs.htm
Przetłumaczony i opublikowany za zgodą autora.

The post Najczęściej zadawane pytania w pszczelarstwie first appeared on Wolne Pszczoły.

]]>
Najtrudniejsza rzecz w pszczelarstwie http://wolnepszczoly.netlify.app/najtrudniejsza-rzecz-w-pszczelarstwie/ Fri, 22 Jan 2016 08:37:43 +0000 http://wolnepszczoly.netlify.app/?p=988 Michael Bush www.bushfarms.com/beeshardestthing.htm “Któż potrafi sklarować zmąconą wodę? Ale jeśli pozostawić ją w bezruchu, stopniowo sama stanie się klarowna. Któż potrafi osiągnąć stan absolutnego spokoju? Ale z upływem czasu, stan spokoju stopniowo sam się pojawi.” – Laozi, Tao Te Ching Zdecydowanie najtrudniej w pszczelarstwie jest „nie robić nic”. Oczywiście dotyczy to nie tylko w pszczelarstwa, […]

The post Najtrudniejsza rzecz w pszczelarstwie first appeared on Wolne Pszczoły.

]]>
Michael Bush
www.bushfarms.com/beeshardestthing.htm

“Któż potrafi sklarować zmąconą wodę? Ale jeśli pozostawić ją w bezruchu, stopniowo sama stanie się klarowna. Któż potrafi osiągnąć stan absolutnego spokoju? Ale z upływem czasu, stan spokoju stopniowo sam się pojawi.” – Laozi, Tao Te Ching

Zdecydowanie najtrudniej w pszczelarstwie jest „nie robić nic”. Oczywiście dotyczy to nie tylko w pszczelarstwa, ale każdego przedsięwzięcia. Myślę, że Grecy byli w błędzie, kiedy założyli że podstawowym błędem logicznym jest”post hoc ergo propter hoc” (grec. po tym, więc wskutek tego). Myślę, że jest to w logice błąd drugorzędny. Błędem, na który ludzie są najbardziej podatni, jest potrzeba aby “zrobić cokolwiek, nawet jeżeli to jest niewłaściwe.” Ten błąd w myśleniu od wielu tysiącleci utrzymywał interesy lekarzy. Z tego też powodu Hipokrates poczuł potrzebę stworzenia zasady “przede wszystkim nie szkodzić”. Istnieją rozliczne sytuacje życiowe, kiedy nie ma nic do zrobienia, a każde nasze działanie jedynie pogarsza sprawę.

“Istnieje kilka podstawowych zasad – przydatnych wskazówek . Jedna z nich mówi, że gdy trafiasz na pewien problem w pasiece i nie wiesz co zrobić, to nie rób nic. Problem rzadko pogarsza się gdy nic nie robisz, za to często staje się o wiele poważniejszy po nieudolnej interwencji.”— The How-To-Do-It book of Beekeeping, Richard Taylor

“Główną przyczyną problemów są rozwiązania”. – Prawo Sevareid’a, Eric Sevareid

Wiele z działań podejmowanych zgodnie z zasadą aby “zrobić cokolwiek, nawet jeśli to jest niewłaściwe” wynika z obawy przed stratą. Często strach przed stratą pcha nas ku pesymizmowi. A pesymizm jest niebezpiecznym sposobem myślenia, który hamuje nasz sukces na każdym kroku.

“Pesymizm nigdy nie wygrał żadnej bitwy.” – Dwight D. Eisenhower

“Żaden pesymista nie odkrył tajemnic gwiazd, nie popłynął do nieznanej ziemi, ani nie otworzył nowych drzwi dla ludzkiego ducha.” – Helen Keller

Najlepszym sposobem, aby przezwyciężyć lęk przed stratą, a więc i lęk przed zaniechaniem działania, jest zmiana nastawienia.

“Bądź jasny i czysty; jesteś oknem, przez które musisz zobaczyć świat.” – George Bernard Shaw

Michael Bush

www.bushfarms.com/beeshardestthing.htm

The post Najtrudniejsza rzecz w pszczelarstwie first appeared on Wolne Pszczoły.

]]>
Cztery proste kroki do poprawienia zdrowia pszczół http://wolnepszczoly.netlify.app/cztery-proste-kroki-do-poprawienia-zdrowia-pszczol/ Tue, 29 Dec 2015 17:25:22 +0000 http://wolnepszczoly.netlify.app/?p=970 Wybory zdroworozsądkowe do utrzymania pszczół przy życiu Michael Bush www.bushfarms.com/beesfoursimplesteps.htm Wielokrotnie już omawiałem różne moje metody, które modyfikowałem przez lata, ale na ten moment chciałbym skupić nasze rozważania na czterech zagadnieniach: plaster, genetyka, naturalny pokarm i brak leczenia. Prześledźmy argumenty i skoncentrujmy się na potwierdzonych faktach. Plaster Jestem już zmęczony dyskusjami o tym czy rozmiar […]

The post Cztery proste kroki do poprawienia zdrowia pszczół first appeared on Wolne Pszczoły.

]]>
Wybory zdroworozsądkowe do utrzymania pszczół przy życiu

Michael Bush
www.bushfarms.com/beesfoursimplesteps.htm

Wielokrotnie już omawiałem różne moje metody, które modyfikowałem przez lata, ale na ten moment chciałbym skupić nasze rozważania na czterech zagadnieniach: plaster, genetyka, naturalny pokarm i brak leczenia. Prześledźmy argumenty i skoncentrujmy się na potwierdzonych faktach.

Plaster

Jestem już zmęczony dyskusjami o tym czy rozmiar komórki pszczelej wpływa, czy nie wpływa na stan porażenia Varroa. W mojej pasiece warroza nie jest już problemem, ale na każdym spotkaniu pszczelarskim na jakim jestem, widzę, że roztocza Varroa są obsesją pszczelarzy. Ostatecznie spędzam przynajmniej połowę czasu opowiadając o nich. Przeszedłem na małą i naturalną komórkę w czasach kiedy nikt nie wierzył, że można hodować pszczoły bez leczenia. Przez kilka lat nie leczyłem pszczół z powtarzającym się katastrofalnym skutkiem dla mojej pasieki, ale wreszcie wyciągnąłem z tego właściwe wnioski. Gdy przeszedłem na małą i naturalną komórkę, z przyjemnością mogłem wreszcie wrócić do hodowli pszczół i pozostawić za sobą kontrolowanie porażenia roztoczami. Przekazywane doświadczenia są często kwestionowane przez inne osoby i choć dla mnie słowa innych pszczelarzy również nie były dowodem, to w przeciwieństwie do mnie, wielu tak naprawdę nawet nie chce tego spróbować. Ale rozważmy nasze opcje.

Opcje

Jeżeli chcesz, możesz przyjąć, że rozmiar komórki nie ma znaczenia. Dla mnie to założenie jest mocno wątpliwe, skoro bezspornie wiemy, że to właśnie rozmiar komórki ma kluczowe znaczenie w omawianej sprawie. Jeżeli powiększenia rozmiaru pszczoły o 50% nie uznajesz za zmianę istotną, to tak naprawdę nie wiem, co mógłbyś za taką uznać. A od czasu obserwacji Hubera wiemy, że ten fakt miał miejsce. Te spostrzeżenia zostały następnie potwierdzone i rozwinięte w badaniach Baudoux, Pinchota, Gontarskiego i wielu innych, a obecnie również przez McMullana i Browna („Wpływ małej komórki w gnieździe na morfologię pszczół miodnych (Apis mellifera)” – John B. McMullan i Mark J.F. Brown)

Rozmiar naturalnej komórki

Według własnego uznania możesz przyjąć jako naturalny jaki tylko rozmiar chcesz. Ale ostatecznie jedynie zaprzestanie podawania węzy i pozwolenie pszczołom na budowanie tego czego chcą, umożliwi zakończenie tych dyskusji przez same pszczoły.

Dzięki temu, że pszczoły będą budować tak jak chcą, ty zaoszczędzisz sporo pracy i wydatków. Dodatkowo jest to jedyne rozwiązanie aby uzyskać niezanieczyszczone plastry (zobacz filmy google’a z Maryann Frasier dotyczące zanieczyszczenia nowej węzy akarycydami). Dla mnie to bezdyskusyjnie najlepsze rozwiązanie pod każdym względem. Nawet przyjmując założenie, że rozmiar komórek jest bez znaczenia, to nikt nie twierdzi, że naturalny rozmiar komórki jest dla pszczół niewłaściwy. Ponadto nikt kogo znam nie myśli, że niezanieczyszczony wosk jest dla pszczół gorszy, a większość pszczelarzy tak naprawdę uważa, że czysty wosk jest podstawą zdrowia pszczół.

Dlaczego nie pozwolić im budować tego czego chcą?

Dlaczego nie chcesz pozwolić pszczołom budować tak jak same chcą? Mam wrażenie, że wśród pszczelarzy pokutuje bardzo dużo obaw, że pszczoły będą budować tyko komórki trutowe. Słyszałem to wiele razy. Oczywiście, że to nie jest prawda. Gdyby tak było, nie byłoby nigdy dzikich pszczół. Jeżeli chcesz dowiedzieć się ile pszczoły wybudują trutowego plastra i ile wychowają trutni, a także jaki możesz mieć na to wpływ osobiście, to przeczytaj opracowanie Clarence’a Collisona na ten temat (Levin C.G., C.H. Collison, 1991 „Budowa i rozmieszczenie plastrów i czerwiu trutowego w rodzinach pszczoły miodnej (Apis mellifera L.) w dzikiej zabudowie”. BeeScience 1: 203 – 211). Rzecz w tym, że o ilości trutni w rodzinie decydują pszczoły i oddanie im pełni kontroli w tym zakresie uprości życie zarówno im jak i tobie. Kiedy pszczoły zbudują cały plaster trutowy, najlepiej umieścić go na skraju przy ściance ula i dać im kolejną pustą ramkę. Jeżeli wyjmiesz ramkę trutową, potrzeba pszczół nie zostanie zaspokojona i będą budować kolejny plaster trutowy. To właśnie przyczynia się do powstania mitu, że pszczoły nie będą budowały nic poza komórkami trutowymi.

Plastry w ramkach?

Wyrażana jest również wątpliwość, że pszczoły nie będą budowały plastra w ramce. Tak naprawdę sknocą plaster w ramkach bezwęzowych mniej więcej tak samo często jak przy używaniu każdego rodzaju węzy. Plastikową węzę sknocą nawet bardziej niż ramkę bezwęzową. Ale jeżeli coś popsują, to wystarczy po prostu wyciąć plaster i podwiązać go do ramki, jeżeli jest z czerwiem, albo zabrać go, jeżeli jest z miodem.

Budowa plastrów bez węzy?

Często słyszałem opinie doświadczonych pszczelarzy powtarzających żółtodziobom, że bez węzy pszczoły w ogóle nie będą budować plastrów. Jest to dla mnie tak absurdalne stwierdzenie, że nawet nie widzę potrzeby odnoszenia się do niego.

Drutowanie?

W końcu, mitem jest również to, że odrutowanie ramek jest niezbędne do ich późniejszego wirowania. Drut był wprawiany, aby utrzymywać węzę w ramce przed odbudowaniem plastra (zobaczcie jakikolwiek starszy ABC XYZ w Bee Culture). Nie drutowano ramek w celu umożliwienia jej odwirowania. Nieodrutowane ramki bez węzy wiruje bardzo wiele osób, w tym ja. Ale jeżeli upierasz się na drutowanie, zrób to, wypoziomuj ul i śpij spokojnie. Osobiście wolę używać ramek typu Langstroth 2/3 („medium”), móc dzięki temu spokojnie nosić korpusy i całkowicie zrezygnować z potrzeby używania drutu.

Jak używać ramek bezwęzowych?

  • przy standardowej ramce do klinowania węzy („wedge frame”), wystarczy usunąć jedną z listewek z górnej beleczki i umieścić ją bokiem. I tak miałeś oderwać tą deseczkę, żeby potem ją przybić, nieprawdaż? [www.nwdba.org/foundationless tu można znaleźć instrukcję jak to zrobić – przypis tłumacza];
  • jeżeli górna beleczka posiada rowek, można w nim umieścić patyczek do lodów, czy część patyczka do mieszania farb;
  • z ramek odbudowanych można wyciąć środek plastra, pozostawiając rząd odbudowanych komórek;
  • w przypadku starej ramki bez plastra, po prostu umieść ją pomiędzy odbudowanymi zaczerwionymi ramkami [jeżeli umieścisz pomiędzy ramkami z miodem pszczoły mogą wydłużyć komórki bocznych ramek, zamiast odbudować nowy plaster – przypis tłumacza];
  • w przypadku plastikowej węzy czy ramki, można wyciąć jej środek pozostawiając rząd komórek dookoła krawędzi;
  • jeżeli robisz własne ramki, zhebluj górną beleczkę w szpic, w taki sposób, żeby skierowany był do dołu. Poza tym zrób je w szerokości 32 mm.

Mniej pracy

Podsumowując, jak wiele pracy kosztuje cię brak węzy? Jeżeli kupisz standardową ramkę do klinowania węzy i obrócisz listewkę klinującą o 90 stopni, a potem ją przykleisz lub przybijesz, to będziesz miał ramkę bezwęzową. To bardzo proste. I tak zamierzałeś odciąć tą listewkę i przybić ją ponownie do ramki, nieprawdaż? A co z plastikową węzą, w ramkach z rowkami? Wyciągnij plastikowy arkusz i przyklej patyczki w rowku na węzę. Jeżeli masz ramki zbudowane na węzie z wosku, wytnij plaster pozostawiając rząd komórek dookoła i jeden lub dwa rzędy na górze. A co z tą starą ramką, całkowicie zniszczoną przez motylicę, w której w zasadzie są tylko oprzędy? Usuń je i inne zanieczyszczenia i wsadź ramkę pomiędzy dwie odbudowane ramki z czerwiem. Możesz mieć tylko trochę więcej kłopotów z plastikową ramką, która ma wbudowaną węzę. W tym przypadku musisz wyciąć środek ramki. Można to zrobić różnymi narzędziami, ale wydaje mi się, że będziesz w stanie zrobić to bardzo szybko przy użyciu naprawdę gorącego noża. Wszelkiego rodzaju wyrzynarki zapewne również dadzą sobie z tym radę, a przy tym dość łatwo będzie pozostawić rogi i krawędzie dla wzmocnienia i prowadzenia plastra. I jak to porównać do drutowania, ustawiania naciągu, wprawiania węzy? Albo używania plastikowych ramek? Zaoszczędzasz około 1 dolara na arkuszu węzy, jeżeli chcesz mieć małą komórkę i porównywalną ilość pieniędzy, jeżeli chcesz mieć ramki plastikowe

Minusy

Cóż, oszczędzając pracę i pieniądze możesz mieć czysty wosk, komórkę naturalnych rozmiarów i naturalnie rozłożone rozmiary komórek robotnic i trutowych w gnieździe. Jakie są minusy? Wywożąc pszczoły w ulu Langrstrotha na pełną wysokość ramki, w gorące dni niektóre plastry mogą się oderwać podczas jazdy po wybojach. Ale przecież można drutować ramki i wówczas to przestaje być problemem. Poza tym bez węzy istnieje konieczność poziomowania uli. W pasiekach stacjonarnych tak naprawdę nie jest to problemem. Poziomuje się podstawki, co w zasadzie i tak powinno się robić. Wywożąc pszczoły trzeba poświęcić na to trochę więcej pracy niż przy rozstawianiu palet, gdy nie martwisz się czy są poziome.

Zainwestowany czas

W najgorszym wypadku będziesz musiał ponownie stopniowo przestawić się na dotychczasową metodę. I tak kupujesz węzę i wprawiasz ją przez cały czas, zgadza się? Niektórzy rotują odbudowane ramki co pięć lat lub rzadziej, a inni po prostu zmieniają plastry kiedy potrzebują. Niezależnie od wypracowanej metody, jeżeli odstąpisz od używania węzy z dużą komórką i leczenia, w końcu będziesz miał naturalny czysty plaster. Jest to tak naprawdę jedyna droga, żeby go uzyskać – alternatywą jest tylko znalezienie dobrego źródła czystego wosku i wykonywanie własnej węzy.

Jeżeli masz już zapas węzy z powiększoną komórką możesz sprzedać ją komuś w okolicy, kto i tak by taką kupił, za cenę katalogową oszczędzając mu pieniędzy za przesyłkę. Albo, jeżeli jesteś niecierpliwy, sprzedaj ją za bezcen, o ile jesteś w stanie znieść małe poświęcenie dla zdrowia pszczół. Możesz sobie zbilansować tą stratę, nie kupując pasków leczniczych, które i tak nie działały.

W najgorszym wypadku

Popatrzmy na najgorszy przypadek. Przyjmijmy, że rozmiar komórki w ogóle nie ma znaczenia. Nieracjonalnym jest przyjęcie założenia, że pszczoły będą mniej zdrowe na naturalnym plastrze, więc w najgorszym razie po prostu nie będą się miały lepiej. W najgorszym wypadku poniesiesz mniejsze koszty niż za przerobienie zanieczyszczonego plastra na zanieczyszczoną węzę. W zasadzie nie ma tu minusów. Jest mniej pracy niż przy drutowaniu i wprawianiu węzy. Jest mniej kosztów niż przy drutowaniu i wprawianiu węzy. Wosk nie będzie zanieczyszczony (przynajmniej dopóki Ty go nie zanieczyścisz), a wiemy, że zanieczyszczenie wosku prowadzi do obniżenia długowieczności i płodności zarówno u matek jak i u trutni. Wiemy więc, że pszczoły będą zdrowsze, a matki bardziej wydajne.

W najlepszym wypadku

To jest najgorszy wypadek dla wszystkich spekulacji na temat rozmiaru komórek i naturalnego plastra. Myślę, że jeżeli czytasz to, prawdopodobnie znasz najlepszy scenariusz, czyli fakt, że rozwiąże to twoje problemy z Varroa.

Brak leczenia

Nie wiem czego doświadczyliście, ale ja (na dużej komórce) traciłem przez kilka lat wszystkie pszczoły gdy ich nie leczyłem. Ostatecznie straciłem je również wtedy gdy leczyłem je przy użyciu Apistanu. Było dla mnie oczywiste, że roztocza zbudowały odporność. Słyszałem o profesjonalnych pszczelarzach, którzy tracili pszczoły choć używali Apistanu lub Checkmite. Więc osiągnęliśmy taki punkt, w którym pszczoły często umierają niezależnie od tego czy leczysz je czy też nie. Myślę że problem sprowadza się do tego, że nie chcemy „nic nie robić”. Jesteśmy zdesperowani i chcemy atakować problem, więc robimy to co eksperci nam każą. Ale to co każą nam robić często i tak zawodzi. Gdy już straciłem wszystkie pszczoły, po kuracji Apistanem, przestałem widzieć jakikolwiek powód, aby to robić. Leczenie tylko odsuwa problem. Powoduje, że hodujemy pszczoły, które nie są w stanie radzić sobie z problemem, który my za nie zwalczamy. Zanieczyszczamy wosk i niszczymy całą równowagę w ulu.

Ekologia ula

Nie ma najmniejszej możliwości utrzymania skomplikowanej ekologii naturalnego ula, podczas używania trucizn i antybiotyków. Ul jest siecią mikro i makro życia. Do tej pory zidentyfikowano w ulu ponad 170 gatunków roztoczy, podobną ilość innych owadów, oraz osiem tysięcy lub więcej mikroorganizmów. Wszystkie te żyjątka mają korzystny lub neutralny wpływ na rodzinę pszczelą. Wiemy, że pszczoły nie są w stanie w ogóle funkcjonować bez przynajmniej niektórych z nich, a część z pozostałych można podejrzewać o kontrolowanie namnażania patogenów. Każda forma leczenia jaką aplikujemy do ula, od olejków aromatycznych, które zaburzają zmysł węchu (którym porozumiewają się żyjące w zaciemnionym ulu organizmy) i zabijają mikroorganizmy (korzystne i inne); przez kwasy organiczne, które zabijają mikroorganizmy, podobnie jak insekty i nieszkodliwe roztocza, do akarycydów (które po prostu zabijają stawonogi, w skład których wchodzą owady i roztocza, przy czym roztocza zabijają w większym procencie); aż po antybiotyki, które niszczą mikroflorę, której większość jest korzystna lub nieszkodliwa, ale użyteczna w utrzymywaniu równowagi i wypieraniu patogenów. Ta prawidłowość stosuje się nawet do syropu cukrowego, który ma pH niesprzyjające rozwojowi wielu korzystnych organizmów, za to sprzyja rozwojowi wielu patogenów (powodujących zgnilca amerykańskiego, europejskiego, grzybicę wapienną czerwiu czy nosemę itp.), w przeciwieństwie do pH miodu, które jest niższe i szkodliwe dla patogenów, za to sprzyja wielu korzystnym organizmom. Myślę, że osiągnęliśmy punkt, w którym głupio byłoby udawać, że robiliśmy coś dobrego, w sytuacji kiedy pszczoły umierają pomimo – a w zasadzie dlatego – że to wszystko robiliśmy.

Zmysł powonienia

Węch jest niezbędny do komunikowania się i tworzenia równowagi rodziny pszczelej. Pszczoły mają 165 genów receptorów węchowych. Dwa razy więcej niż Drosophilia (muszka owocówka) czy komarowate.

Większość komunikacji w ulu odbywa się za pomocą zmysłu powonienia, natomiast my zaburzamy to na wiele różnych sposobów, włączając w to stosowanie olejków eterycznych czy kwasów organicznych.

Większość chemii bardzo zaburza zmysł powonienia, bądź to uszkadzając go (kwasy organiczne), bądź też przez zdławienie zapachów (kwasy organiczne i olejki eteryczne). Dzięki zapachowi pszczoły wiedzą, że mają królową. Dzięki zapachowi wiedzą też kiedy należy nakarmić czerw i zebrać pyłek dla larw. Feromony regulują równowagę w ulu na wiele sposobów. Dzięki zapachowi pszczoły przekazują sobie informacje o tym gdzie znajdują się nektarujące rośliny – podają sobie nektar, żeby zbieraczki wiedziały czego szukać.

Minusy nieleczenia

Jakie są minusy nieleczenia? W najgorszym wypadku pszczoły umrą. Wydaje się jednak, że i tak regularnie się tak dzieje, nieprawdaż? Nie mam wrażenia, że przyczyniam się do tego, dając im szansę na powrót do naturalnej równowagi. Nie staram się po prostu arbitralnie niszczyć tego systemu, usuwając jakąś jego część, bez zwrócenia uwagi na to, co dzieje się z równowagą całości. Znam ludzi, którzy nie leczą żadnej z chorób i mają mniejsze straty nawet na dużej komórce niż ci, którzy leczą. Na małej lub naturalnej komórce mają jeszcze mniejsze straty. Ale jeżeli nawet nie kupujesz argumentów z debaty na temat małej i dużej komórki, to skutek jest taki, że nieleczenie działa równie skutecznie jak leczenie. Kiedy udaję się na spotkania pszczelarskie, praktycznie w całym kraju słyszę wypowiedzi ludzi, którzy, podobnie jak ja stracili pszczoły kiedy leczyli z aptekarską dokładnością i wówczas po prostu przestali. Nowe pszczoły radzą sobie znacznie lepiej, niż te, które były leczone. Nie czuję się dobrze kiedy widzę martwy ul, ale mówię sobie także „dobra selekcja” genów, które po prostu nie dały rady.

Jeżeli myślisz, że będziesz miał zbyt wiele strat (zgaduję, że już masz zbyt wiele strat), a nie chcesz mieć ich tyle, dlaczego nie wykonać więcej podziałów i nie zimować odkładów, które je uzupełnią, a będą z twoją lokalnie przystosowaną pszczołą? Rodziny z wykonanych podziałów na pół ula w połowie lipca (po zbiorach z głównego pożytku) zazwyczaj przezimują, przynajmniej tutaj. Taka praktyka nie obniży znacząco twoich zbiorów. Możesz też podzielić słabsze rodziny wcześniej, skoro i tak sobie za dobrze nie radziły i nie wpływa to na twoje zbiory. Możesz również zrobić odkłady z silniejszych rodzin, zaraz przed głównym pożytkiem i uzyskasz dobre rodzinki, świetnie odchowane matki, więcej miodu i więcej rodzin.

Plusy nieleczenia

Jakie są plusy nieleczenia? Nie kupujesz lekarstw. Nie jeździsz na pasiekę, żeby je podawać , a potem z powrotem, żeby wyjąć je z ula. Nie zanieczyszczasz wosku. Nie niszczysz naturalnej równowagi ekologicznej poprzez zabijanie mikro i makro organizmów, które nie były celem twojego leczenia, ale które zginęły podczas stosowanych kuracji. Już wystarczyłoby na plusy nieleczenia to, że dajesz szansę ekosystemowi ula na wykształcenie naturalnej równowagi.

Największym plusem nieleczenia, jest to, że przestając leczyć, zaczynasz hodować pszczoły, które radzą sobie w starciu z tymi problemami, jakie występują u ciebie. Dopóki leczysz, utrzymujesz nieprzystosowane genetycznie pszczoły i tak naprawdę nawet nie jesteś w stanie powiedzieć jakie są ich słabości. Dopóki leczysz hodujesz słabe pszczoły i super roztocza. Im szybciej przestaniesz leczyć, tym szybciej będziesz hodował roztocza, które są przystosowane do gospodarzy i pszczoły, które sobie z nimi radzą.

Hodowla lokalnie przystosowanych pszczół z najlepszych przeżywających pszczół

To jest kolejny punkt w którym nie widzę minusów. Jeżeli hodujesz pszczoły ze swoich przeżywających matek, to otrzymasz takie, które radzą sobie z tymi problemami, jakie występują w twojej lokalizacji. Będą krzyżować się z lokalnymi dzikimi pszczołami, które również dają sobie radę w twoim rejonie. Propaganda, że nie jesteś w stanie wychować matek pszczelich, które są równie dobre, lub nawet lepsze od dostępnych u komercyjnych hodowców, jest dokładnie tym – propagandą. Podobnie jest z potrzebą wymiany matek wczesną wiosną. Wczesne matki są często źle wykarmione i źle unasiennione. Przy założeniu, że nie leczysz, nie zmieniasz regularnie matek, a używasz najlepszych przeżywających pszczół, twoje matki najprawdopodobniej będą lepsze, z następujących powodów:

  • są przystosowane lokalnie;
  • są hodowane z lokalnie przeżywających pszczół;
  • możesz hodować je w najodpowiedniejszym momencie, kiedy jest optymalny pożytek i dużo trutni;
  • prawdopodobnie nigdy nie będą umieszczane w klateczkach i będą przeniesione z ulików weselnych do właściwego ula bez przerwy w czerwieniu. To sprzyja lepszemu rozwojowi jajników i wpływa na lepszą jakość feromonów. A to z kolei skutkuje tym, że są długowieczne, mają lepszy wzór czerwiu, mniej się roją i są lepiej przyjmowane;
  • oszczędzasz dużo pracy. Jeżeli trzymasz matki dłużej, a rozmnażasz te, które wymieniane są przez pszczoły w toku cichej wymiany we właściwych momentach, będziesz miał pszczoły, które same zmieniają sobie matkę. Zaoszczędzisz mnóstwo pracy związanej z wyszukiwaniem i podawaniem matki, bo pszczoły zrobią wymianę za ciebie;
  • nawet w przypadku rodzin, którym chcesz zmienić matkę, możesz zaoszczędzić pracy, podając matecznik, bez wyszukiwania starej matki. Młoda matka będzie najczęściej przyjmowana i nie musisz spędzać dnia przy wyszukiwaniu starej.
  • zaoszczędzasz sporo pieniędzy. Matki produkcyjne kosztują od 15 do 40 dolarów, a reproduktorki są jeszcze droższe;
  • możesz trzymać zapasowe matki w ulikach odkładowych i wykorzystywać je kiedy tylko potrzebujesz.

A co z pszczołami zafrykanizowanymi?

Ci, którzy żyją w rejonach gdzie występują pszczoły zafrykanizowane są zaniepokojeni takim podejściem. Ja nie żyję w takim rejonie, ale wydaje mi się, że to nie rodowód jest istotny. Istotne są łagodność, produktywność, przetrwanie. Jeżeli pozostawisz tylko łagodne pszczoły, a będziesz wymieniał matki w tych agresywniejszych rodzinach, wszystko powinno działać dobrze. Ci, którzy właśnie tak postępują w rejonach, w których występuje pszczoła zafrykanizowana, doszli do takich wniosków.

Naturalny pokarm

Jest jasnym, że przy użyciu naturalnego pokarmu jest mniej pracy. Jeżeli nie karmię substytutami pyłku wiosną, nie muszę przyrządzać tych pokarmów. Jeżeli nie karmię syropem, nie muszę kupować cukru, nie muszę robić syropu, nie muszę jechać do pasieki i go podawać. Jeżeli zostawię pszczołom miód do zimowli, mam mniej pracy ze zwożeniem ramek, wirowaniem, zawiezieniem z powrotem pustych do wyczyszczenia, zwożenia z powrotem do magazynowania, robieniem syropu, wiezieniem go do pasieki itp. Takie rozwiązanie to oszczędzanie pracy. Nawet jeżeli nie wierzysz w to, że miód jest bardziej odżywczy dla pszczół (choć wówczas zastanowiłbym się czemu chcesz produkować miód, skoro nie widzisz różnicy pomiędzy nim, a cukrem), zdecydowanie mniej pracy kosztuje cię pozostawienie go. Nawet jeżeli nie wierzysz, że różnica w pH jest nieznacząca (w co ja szczerze wątpię), to jest znacznie mniej pracy niż przy robieniu syropu i karmieniu. Nawet jeżeli masz obsesję związaną z różnicą w cenie (0.40$ za pół kilo cukru i od 0.90$ do 2$ za pół kilo miodu) jeżeli będziesz wirował miód, kupował cukier, przygotowywał syrop, transportował go na pasiekę, podkarmiał, przyjeżdżał ponownie żeby wyciągnąć podkarmiaczki, czy wydaje ci się, że wyjdziesz tak bardzo do przodu? To nie jest po prostu różnica 0,60$ za pół kilo na czysto, jeżeli wliczysz to wszystko.* No chyba, że Twoja praca jest nic niewarta. Ponadto załóżmy, że różnica w zdrowiu pszczół zimujących na miodzie i cukrze jest tylko marginalna. Możemy zignorować to, że nosema, bakterie powodujące zgnilca amerykańskiego i europejskiego, a także grzybica wapienna czerwiu namnażają się lepiej w wyższym pH cukru niż w niższym pH miodu. Przyjmijmy, że ma to marginalne znaczenie. Ale wówczas może się okazać, że choćby najmniejsza różnica może zaważyć na tym czy rodzina przetrwa czy nie. Pakiety kosztują za to 125$.

Popatrzmy na problem pH

Syrop cukrowy ma wyższe pH (6.0) niż miód (3,2 – 4.5) (cukier jest bardziej zasadowy). Podchodząc z drugiej strony, miód ma niższe pH niż syrop (miód jest bardziej kwaśny). To wpływa praktycznie na możliwości rozwojowe każdego patogenu czerwiu pszczelego i nosemy. Wszystkie rozwijają się lepiej w pH 6.0 niż 4.5.

Jako przykład grzybica wapienna czerwiu.

„Niższe wartości pH (równe tym jakie występują w miodzie, pyłku i pierzdze) drastycznie zmniejszyły wzrost i formowanie się formy kiełkującej (filamentacji). Ascosphera apis wydaje się być wysoko wyspecjalizowanym patogenem larw pszczelich” – Autor: Dept. Biological Sci., Plymouth Polytechnic, Drake Circus, Plymouth PL4 8AA, Devon, UK. Library code: Bb. Language: En. Apicultural Abstracts from IBRA: 4101024

Podobne informacje można znaleźć przy innych pszczelich chorobach. Spróbuj wyszukać „pH i zgnilec amerykański, europejski czy nosema” i znajdziesz podobne informacje o ich zdolnościach reprodukcyjnych w odniesieniu do pH miodu czy syropu cukrowego.

Różnice w pH wpływają również na inne nieszkodliwe czy korzystne ulowe organizmy. Zmiana pH wpływa również na pozostałe osiem tysięcy mikroorganizmów, które występuje w ulu. Używanie syropu cukrowego zaburza równowagę ekologiczną ula poprzez wpływanie na pH pokarmu pszczelego znajdującego się w ulu, ale także pokarmu w jelitach pszczół.

Pyłek

Jeżeli nie używasz substytutów pyłku, możesz pozostawić pyłek w ulach, a jeżeli bardzo potrzebujesz możesz wystawić poławiacze pyłku na jednym czy kilku ulach (zależnie od rozmiaru twojej pasieki) i zgromadzić parę kilogramów pyłku, aby podawać go pszczołom wiosną. A do tego czasu po prostu wrzuć go do zamrażarki. Ja wysypuję go na dennicę osiatkowaną umieszczoną na dennicy pełnej, na to kładę pusty korpus i przykrywkę. Siatka utrzymuje spód suchy, a ustawiony ul zapobiega zmoczeniu przez deszcz.

Poławianie pyłku

Koszt pozyskiwania pyłku to w zasadzie tylko cena poławiacza. Jeżeli pozyskujesz pyłek niedaleko domu, albo na drodze dojazdowej, to z łatwością możesz odbierać pyłek każdego dnia. I nie musisz już kupować substytutów pyłku, gdyż masz już znacznie lepszy pokarm.

Jeżeli wątpisz w różnicę, odszukaj wyniki badań na temat odżywania pszczół, które porównują substytuty do prawdziwego pyłku. Pszczoły wychowane na substytutach żyją krócej i są słabsze.

Podsumowanie

Co tak naprawdę masz do stracenia? Możesz uzyskać lepiej przystosowane genetycznie pszczoły, rozmnażając swoje własne; czysty plaster używając ramek bez węzy i nie lecząc; długowieczne pszczoły z czystego wosku i dzięki karmieniu prawdziwym pyłkiem; mniej pracy dzięki pozostawieniu miodu i niekarmieniu syropem cukrowym. I w najgorszym wypadku, żeby to wszystko mieć będziesz po prostu mniej pracował. W najlepszym wypadku to wszystko będzie miało znacząco pozytywny wpływ na zdrowie twoich pszczół. W najgorszym wypadku, jeżeli będziesz wprowadzał te zasady systematycznie, stracisz trochę rodzin pszczelich, co i tak się dzieje. W najlepszym wypadku stracisz ich mniej.

Przepis na zysk

Spróbujmy użyć innego przepisu na zysk. Ile czasu, benzyny, pracy i pieniędzy poświęcasz na zrobienie syropu cukrowego, karmienie, podawanie ciasta, podawanie leków i ich usuwanie z uli, zabieranie resztek miodu, które musisz zastąpić karmieniem, wprawianiem węzy itp.? Ile czasu i pieniędzy zaoszczędziłbyś gdybyś przestał to robić? Jak wiele nowych rodzin pszczelich mógłbyś w tym czasie obsłużyć i ile miodu mogłyby ci przynieść?

Michael Bush

Artykuł pochodzi ze strony www.bushfarms.com/beesfoursimplesteps.htm                                                                                                         Przetłumaczony i opublikowany za zgodą autora.

 

* W przeliczeniu na złotówki cena cukru podawana przez M. Busha wynosi około 3,2 za kilogram, a cena miodu od około 7 do 17 złotych za kilogram. Tłumaczony tekst Michaela Busha według stopki redakcyjnej pisany był w 2008 roku. Jak wynika z tabelki, którą można znaleźć w tym linku  średnia cena miodu w USA, wg magazynu Bee Culture w tym roku, kształtowała się na wyższym poziomie, niż podaje Bush, bo około 3 dolarów za funt (ok. 25 złotych za kilogram). W 2015 roku cena ta była zbliżona do 5 dolarów za funt (około 40 złotych za kilogram). Michael Bush w czasie wykładów prowadzonych w latach 2014 czy 2015 podkreśla, że od kilku lat w ogóle nie używa cukru do karmienia pszczół (przynajmniej rodzin produkcyjnych). Wzrost cen miodu nie skłonił go więc do zmiany zdania i praktyki.

Polsce proporcje ceny cukru do ceny miodu wyglądają podobnie do obecnej sytuacji w USA – jest to około dziesięciokrotne przebicie cenowe. Wydaje się, że skoro chcemy skorzystać z pracy pszczół powinniśmy w pierwszej kolejności właśnie im zapewnić to, czego potrzebują, a dopiero w dalszej kolejności zaspokajać swoje potrzeby. Bez zdrowych pszczół, nie można prowadzić zdrowego pszczelarstwa (przypis tłumacza).

The post Cztery proste kroki do poprawienia zdrowia pszczół first appeared on Wolne Pszczoły.

]]>
Dlaczego nie biorę pod uwagę jakiejkolwiek formy leczenia http://wolnepszczoly.netlify.app/dlaczego-nie-biore-pod-uwage-jakiejkolwiek-formy-leczenia/ Thu, 12 Nov 2015 17:41:48 +0000 http://wolnepszczoly.netlify.app/?p=937 „Całą tą nużącą pracę [hodowlaną – przypis tłumacza] – i to powtarzaną tysiącami razy – związaną ze zliczaniem roztoczy na lepkich wkładkach, uśmiercaniem czerwiu płynnym azotem, obserwowaniem pszczół czyszczących się nawzajem i mierzeniem poziomu hormonów czerwiu, będziemy kiedyś wspominać jako wielkie marnotrawienie czasu, kiedy w końcu pozwolimy roztoczom Varroa robić te rzeczy dla nas” – […]

The post Dlaczego nie biorę pod uwagę jakiejkolwiek formy leczenia first appeared on Wolne Pszczoły.

]]>
„Całą tą nużącą pracę [hodowlaną – przypis tłumacza] – i to powtarzaną tysiącami razy – związaną ze zliczaniem roztoczy na lepkich wkładkach, uśmiercaniem czerwiu płynnym azotem, obserwowaniem pszczół czyszczących się nawzajem i mierzeniem poziomu hormonów czerwiu, będziemy kiedyś wspominać jako wielkie marnotrawienie czasu, kiedy w końcu pozwolimy roztoczom Varroa robić te rzeczy dla nas” – Kirk Webster – “Co powstrzymuje nas przed postępem w dyskusjach i pracy przy pszczołach”

„Często zastanawiałem się, jak opisać to, co naprawdę dzieje się w pasiece, w której od ponad 5 lat nie stosuje się jakiegokolwiek leczenia; gdzie roztocza traktuje się jak przyjaciół i sprzymierzeńców, a produkcja miodu, zyski, zdrowie i radość z prowadzenia pasieki są takie jak w najlepszych czasach w przeszłości. Teraz nie przyszłoby mi do głowy zwalczać roztoczy, nawet gdybym miał na to łatwy i bezpieczny sposób” – Kirk Webster – “Nowy kanon amerykańskiego pszczelarstwa”

Prowadzona obecnie wymiana poglądów zwróciła moją uwagę na to, jak dziś myślę o leczeniu pszczół, a jak myślałem kiedyś. Zdecydowałem więc, że wyjaśnię jak znalazłem się w punkcie, w którym obecnie jestem. Tamte czasy nie zajmują już mojej uwagi, choć są tak naprawdę nieodległe. W 1999 roku, kiedy straciłem całą pasiekę po raz drugi z rzędu, będąc sfrustrowany zastanawiałem się co zrobić, aby pszczoły przeżyły. Od lat nie śledziłem już czasopism pszczelarskich, bo miałem wrażenie, że są one bardziej o nowinkach technicznych niż o pszczołach. Wtedy po prostu miałem pasiekę w ogródku i mieliśmy się tak dobrze, że nawet nie zwróciłem uwagi na to, że pszczoły się zmieniły.

Kiedy zorientowałem się, że do śmierć pszczół powodowała warroza, zacząłem zgłębiać to zagadnienie. Gdzie tylko nie sięgnąłem, wszędzie pisano, że pszczoły umrą, jeżeli nie będzie się ich leczyć. O innym rozwiązaniu w ogóle nie było mowy. Więc kolejnej jesieni leczyłem moje nowe pszczoły Apistanem. Choć tego nie chciałem, to nie wiedziałem, co innego mogę zrobić. Po leczeniu na pszczołach wciąż były duże ilości pasożytów, ale niektórym rodzinom udało się przetrwać zimę. Następnego roku (2001), szukając innego rozwiązania niż leczenie, w katalogu „Brushy Mt”, natrafiłem na informacje o „węzie z małą komórką”, przy której zaznaczono: „tylko dla doświadczonych pszczelarzy”. Hodowałem pszczoły przez 27 lat, ale nie mogłem wymyślić, jakie doświadczenia musiałbym posiadać, żeby używać tej węzy lepiej, niż początkujący pszczelarze. Zacząłem szukać informacji o małej komórce i wszystko czego potrzebowałem znalazłem na Beesoruce. Przeczytałem co na ten temat pisali Dee Lusby i Erik Österlund, a poza tym znalazłem informacje na stronie Davea Cushmana i Allena Dicka. Jako sceptyk z urodzenia, pomyślałem, że skoro nienaturalne powiększenie pszczół przy użyciu węzy było powodem tych wszystkich problemów, czemu nie przestać jej używać, zamiast zmuszać pszczoły do budowania komórki 4.9mm? Chcąc zobaczyć jak pszczoły będą budować, podawałem im zarówno całe arkusze, jak i wąskie paski węzy 4.9mm. W końcu uznałem, że muszę przedyskutować parę nurtujących mnie spraw. Zarejestrowałem się na Beesource, żeby móc zadać pytania Dee i innym, stosującym małą komórkę. Było to w 2002 roku.

W pierwszym roku, w którym pozwoliłem na budowę naturalnego plastra nie wychodziło to najlepiej. Miałem wrażenie, że jestem z tyłu za pszczołami, goniąc je i próbując je poprawiać. Miałem wtedy w pasiece duże porażenie roztoczami i znów próbowałem zwalczać je Apistanem – jak się okazało bezskutecznie, bo one dalej umierały. Następnego roku wczesną wiosną kupiłem nowe, pełne rodziny i od razu zacząłem od przywracania ich do naturalnego, mniejszego rozmiaru. Zauważyłem, że pszczoły budują naturalny plaster nawet z komórkami w rozmiarze 4.6 mm i wówczas byłem już pewny, że węza z komórką 4.9 mm wcale nie zmusza pszczół do budowania nienaturalnie małych komórek. Ale tak naprawdę wtedy interesował mnie już tylko naturalny plaster. Podczas przywracania pszczół do mniejszych rozmiarów, leczyłem je (mój wewnętrzny głos sceptyka nakazał mi to robić) przy użyciu olejków mineralnych dopuszczonych do kontaktu z żywnością. Stosowałem je w większości moich uli każdego tygodnia, a pszczoły przez cały rok miały się całkiem nieźle. W następnym roku (2003) na Beesource zaczęto dyskutować o stosowaniu kwasu szczawiowego. Postanowiłem, że spróbuję jesienią leczyć pszczoły przy użyciu tego kwasu, żeby określić jakie jest porażenie rodzin roztoczami. Porównując wyniki leczenia po pierwszym i drugim tygodniu, zorientowałem się, że opary kwasu szczawiowego są bardzo skuteczne w zabijaniu roztoczy, a stosowanie olejków, choć trochę ograniczało populację pasożytów, powodowało tak naprawdę więcej problemów niż korzyści. Przy tym obawiałem się długofalowego efektu rozmiękczenia wosku przez olejki, a raz nawet zapaliły mi się ich opary, co spowodowało mały wybuch w ulu. Był to mniej więcej czas kiedy słuchałem wykładów Dee o roli jaką mikroorganizmy żyjące w ulu spełniają w utrzymaniu zdrowia rodziny pszczelej, oraz o tym, jak negatywny wpływ na nie mają fumadil i teramycyna. W latach 1975 – 2000 roku nie leczyłem pszczół i wtedy w ogóle się nad tym nie zastanawiałem. Ale z czasem, gdy zacząłem się interesować wpływem mikroorganizmów na pszczoły, coraz bardziej wątpiłem w zasadność tak zwanych „kuracji organicznych”.

Dean Stiglitz i Lauri Herboldsheimer, wykonali ogrom pracy, zbierając dane z najróżniejszych badań i prezentując je w niesamowitych publikacjach. Znalazły się tam między innymi opisy badań przeprowadzonych przez Martę Gilliam. Zaczynałem dochodzić do wniosku, że często poprawa zdrowia rodzin pszczelich, następowała tak naprawdę w efekcie podania im mikrobów, a nie przez – wydawałoby się – taką oczywistość, jak podanie czerwiu. Włożenie ramki z czerwiem do podupadającej rodziny, mogło być tak naprawdę zaszczepieniem jej mikroorganizmami zdrowych pszczół. Olejki nie tylko zakłócały komunikację zapachową w ulu, ale również niszczyły mikroflorę ulową. Im bardziej wgłębiałem się w to zagadnienie, tym bardziej doceniałem znaczenie mikrobów. Kiedy zacząłem hodowlę matek zorientowałem się, że ich jakość nie zawsze zależała od ich genetyki. Zastanawiałem się nad tym, czy genetyka mikrobów nie jest równie istotna jak genetyka matek pszczelich. Dopóki leczymy nigdy nie uda nam się wyhodować pszczół nie wymagających leczenia. Ale obok tej oczywistości jest jeszcze jedno zagadnienie. Otóż nigdy nie uda nam się zachować w ulu mikroorganizmów, które utrzymują pszczoły w zdrowiu, jeżeli wciąż będziemy je zabijać.

Zidentyfikowano 8000 mikroorganizmów współistniejących z pszczołami w ulu (źródło: badania Marty Gilliam z Departamentu Rolnictwa Stanów Zjednoczonych – USDA). Tylko garstka z nich jest szkodliwa. Reszta wypełnia swoją niszę w ekologii ula (i tym samym wypiera patogeny), albo ich obecność jest dla pszczół autentycznie korzystna. Niedawne badania dowodzą, że mikroflora bierze udział w tworzeniu mechanizmów zabezpieczających pszczoły przed rozwojem nosemozy, zgnilca amerykańskiego i europejskiego, a także grzybicy wapiennej czerwiu. Stosowane prewencyjnie kuracje, tak naprawdę niszczą te organizmy, które zapobiegają rozwojowi chorób.

Olejki: zabijają szeroką gamę mikroorganizmów wliczając w to drożdże i inne grzyby, bakterie i wirusy. Tak naprawdę olejki tworzą podstawowy układ odpornościowy roślin, z których są pozyskiwane. Stosowane olejki to przede wszystkim: tymol, olejek wintergrinowy (z Gaultheria procumbens), mentol, olejek lemongrasowy (z cytroneli), miętowy, neem, z drzewa herbacianego i inne.

Kwasy organiczne: zabijają szeroką gamę mikroorganizmów wliczając drożdże i inne grzyby, bakterie i wirusy. Ich działanie polega na gwałtownej zmianie pH w ulu. Niektóre z nich, takie jak kwas mrówkowy czy szczawiowy, używane są jako roztwory antyseptyczne w laboratoriach. Kwasy zabijają także wszystkie ze160 gatunków roztoczy, które naturalnie występują w ulach i prawdopodobnie sporą część owadów, które żyją w dobroczynnych współzależnościach z pszczołami – jak na przykład zaleszczotki, odżywiające się roztoczami Varroa.

Akarycydy: to są po prostu inaczej nazwane insektycydy. Mają wszystkie wady kwasów organicznych, a dodatkowo odkładają się w wosku i wpływają na płodność trutni i matek pszczelich.

Antybiotyki: Oczywistym jest, że zabijają mikroorganizmy (w końcu taki jest cel ich stosowania). Problemy z CCD pojawiły się właśnie wtedy kiedy zapoczątkowano używanie Tylanu, zwiększono użycie fungicydów, a fumidyl zaczęto stosować kilka razy do roku w związku ze zwalczaniem nosemy cerane. Wszystkie te zabiegi powodują śmierć mikrobów w skali dotychczas nie spotykanej w pszczelarstwie. Do tego bakterie, które przez 50 lat zbudowały oporność na teramycynę, nie były oporne na Tylan, który przy tym wszystkim ma znacznie dłuższy okres rozkładu.

Pszczelarze z USA i Kanady nie biorą ponadto pod uwagę, że te „zalecane” kuracje, w większości krajów na świecie, są nie tylko niezalecane ale i nielegalne. Fumidil powoduje defekty płodu. Antybiotyki tylko tuszują występowanie zgnilca amerykańskiego, za to zanieczyszczają miód. Akarycydy zanieczyszczają wosk i miód. Stosowanie kwasów organicznych jest dozwolone w tych krajach tylko dlatego, że ludzie są przekonani, że pszczoły nie przetrwają starcia z warrozą bez leczenia.

I to jest właśnie miejsce, w którym jestem dzisiaj. Kiedyś myślałem, że zwalczanie roztoczy Varroa BYĆ MOŻE jest konieczne. Teraz, kiedy mam za sobą więcej niż dekadę doświadczeń z przystosowaną lokalnie, naturalnej wielkości pszczołą, poznałem znaczenie mikroorganizmów i fauny ulowej, uważam, że ryzyko utraty najróżniejszych szczepów mikrobów i zaburzenia całej ekologii rodziny pszczelej jest zbyt wielkie. A przy tym wszystkim wspieramy linie genetyczne pszczół, które tak naprawdę powinny być wyplenione.

Michael Bush

Artykuł pochodzi ze strony http://www.bushfarms.com/beesnotreatments.htm                                                                                                         Przetłumaczony i opublikowany za zgodą autora.

The post Dlaczego nie biorę pod uwagę jakiejkolwiek formy leczenia first appeared on Wolne Pszczoły.

]]>
10 Przykazań Pszczelarstwa w interpretacji Michaela Bush’a http://wolnepszczoly.netlify.app/10-przykazan-pszczelarstwa-w-interpretacji-michaela-busha/ Sat, 09 May 2015 14:20:03 +0000 http://wolnepszczoly.netlify.app/?p=579 Nie wiem kto napisał poniższe przykazania. Gdybym wiedział, wskazałbym ich autora. Są tak pełne stanowczych stwierdzeń, z którymi zresztą nie zgadzam się w wielu punktach, że po prostu musiałem napisać do nich swój komentarz. I „Nie będziesz używał innego sprzętu niż standardowy. Ul Langstroth’a jest najlepszym rozwiązaniem pod względem układu korpusów i ramek, jakim dziś […]

The post 10 Przykazań Pszczelarstwa w interpretacji Michaela Bush’a first appeared on Wolne Pszczoły.

]]>
Nie wiem kto napisał poniższe przykazania. Gdybym wiedział, wskazałbym ich autora. Są tak pełne stanowczych stwierdzeń, z którymi zresztą nie zgadzam się w wielu punktach, że po prostu musiałem napisać do nich swój komentarz.

I

„Nie będziesz używał innego sprzętu niż standardowy. Ul Langstroth’a jest najlepszym rozwiązaniem pod względem układu korpusów i ramek, jakim dziś dysponujemy. To rozwiązanie umożliwia najlepszy dostęp do pszczół i czerwiu względem poprzednich rozwiązań i pozwala na całkowitą wymianę wszystkich części ula. Nowoczesny ul daje właściwą odległość pomiędzy ramkami („bee space”) i pozwala na regularne przeglądy w celu kontrolowania porażenia rodziny pszczelej chorobami i pasożytami…”

To stwierdzenie można interpretować na wiele sposobów, między innymi taki, że powinno się używać tylko 10 ramkowych pełnych korpusów gniazdowych, itp. Tak naprawdę nie ma nic niestandardowego w rozwiązaniu 8 ramkowym, przy wysokości 3/4 („medium”) pełnego korpusu [Michael Bush stosuje u siebie właśnie takie korpusy – od pewnego czasu tylko takie produkował, a swoje stare pełne korpusy Langstrotha odpowiednio dostosował do tego rozmiaru – przypis tłumacza]. Jeżeli zamierzasz sam budować swoje ule i hodować pszczoły tylko w ulach swojej produkcji, możesz tak naprawdę zastosować wiele innych rozwiązań, które wcale nie są złe, a często są tańsze i łatwiejsze do pracy z pszczołami, przykładowo ule bezramkowe („top bar hive” – ul snozowy), które eliminują potrzebę dźwigania korpusów. Jest to wspaniałe rozwiązanie, jeżeli masz problemy z kręgosłupem.

„…Hodowla pszczół w tradycyjnych ulach takich jak kószki, kłody czy ule gliniane, jest m.in. w USA prawnie niedozwolona, gdyż ule te nie zapewniają odpowiedniego dostępu.”

To prawda, ale ule snozowe, ule DE, BS czy WBC i wiele innych konstrukcji, mają wyjmowane plastry i tym samym spełniają wymogi prawne, a niektóre z tych rozwiązań są w powszechnym użyciu na całym świecie.

II

„Będziesz liczył się ze swoimi sąsiadami nie-pszczelarzami. Będziesz rozważnie wybierał miejsce na swoje ule. Pomimo, że prawo zezwala na hodowlę pszczół w miastach i w większości lokalizacji, uwzględnianie obecności sąsiadów, mogących mieć małe dzieci, które obawiają się pszczół, albo którzy są uczuleni na jad pszczeli, jest najważniejszym warunkiem sukcesów i radości z pszczelej hodowli.”

Znakomity plan.

„…Uprzedź swoich sąsiadów przed ustawieniem ula w ogródku…”

Ja bym tego nie zrobił. Ludziom w większości wydaje się, że pszczoły u sąsiada spowodują dla nich znaczne utrudnienia czy ograniczenia. Jeżeli nie uprzedzisz ich, a oni zorientują się, że pszczoły są tuż obok od roku lub dłużej, będą wiedzieli (jeżeli w ogóle o tym pomyślą), że ich obawy nie były uzasadnione.

„… Unikaj umieszczania uli w miejscach, w których loty pszczół będą przecinać chodniki czy place zabaw. Zapewnij pszczołom wodę , aby nie szukały jej u innych. Darmowy miód pomoże osłodzić niepewną sytuację.”

Jak najbardziej.

III

 „Będziesz regularnie wymieniał matki pszczele. To przyczyni się do poprawiania produktywności rodzin pszczelich. Wymiana matek pszczelich pomoże zmaksymalizować ilość czerwiu i produkcję miodu, a także pomaga w zwalczaniu nastroju rojowego i niektórych chorób pszczelich…

Niewiarygodnie duża liczba ojców nowoczesnego pszczelarstwa nie zgodziłaby się z tym stwierdzeniem. Większość moich matek pszczelich ma dwa lub trzy lata, a niektóre mają cztery i radzą sobie bardzo dobrze i (uff) nie wyroiła się. Brat Adam twierdził, że matki osiągają swój najwyższy potencjał w drugim roku.

„… Najlepiej wymieniać matki na te, dostarczane przez komercyjnych hodowców, ponieważ matki, które posiadamy, rzadko wydają wybitne potomstwo”.

Całkowita nieprawda. W hodowli pszczół bez użycia środków chemicznych, kiedy zwracasz uwagę na to, co tak naprawdę robisz, nie ma żadnych powodów, żeby matki, które wychowasz nie były ZNACZĄCO lepsze od tych, które sprzedają hodowcy. Statystycznie, matka pszczela zakupiona u hodowcy z reguły jest wymieniana przez pszczoły 3 razy w ciągu jednego roku. Więc tak naprawdę w krótkim czasie i tak będziesz miał swoje matki. Czy nie lepiej zaoszczędzić 20$ i mieć lepszą matkę już na starcie?

IV

„Będziesz zwalczał choroby i pasożyty. Każdy pszczelarz powinien znać swoje pszczoły i ich choroby. Jasne jest, że choroby takie jak zgnilec łatwo przenoszą się pomiędzy ulami, co może mieć katastrofalne skutki. Powinieneś znać objawy częściej występujących chorób pszczelich takich jak zgnilec amerykański (AFB), kiślica (EFB), grzybica wapienna czerwiu, choroba woreczkowa czerwiu i nosema. Miej świadomość osłabiającego wpływu pasożytów, takich jak roztocze varroa czy świdraczek pszczeli…”

Oczywiście powinieneś być świadomy tych zagrożeń i nawet wiedzieć jak je oszacować, ale BĘDZIESZ miał te problemy w pasiece niezależnie od tego, co zrobisz. Zwalczanie tych chorób z reguły prowadzi tylko do genetycznego osłabienia pszczół, które w efekcie sobie z nimi nie radzą oraz innych problemów, takich jak skażenie plastrów.

„… Poznaj leki na pszczele choroby (Terramycin, Fumadil A, Apistan) i wiedz jak użyć natłuszczonej wkładki dennicowej i mentolu. Stosuj te substancje zgodnie z instrukcjami, aby nie zaszkodzić pszczołom, nie powodować uodpornienia się szkodników i nie zanieczyścić miodu przeznaczonego do spożycia dla ludzi”.

Tak, powinieneś poznać te substancje wystarczająco dobrze, żeby zorientować się dlaczego nie powinieneś ich używać.

V

„Będziesz zwiększał siłę rodziny pszczelej przed głównym pożytkiem. Rozwój rodziny w czasie głównego pożytku zamiast przed nim może okazać się pomyłką, która będzie cię drogo kosztować. Wymiana matek, zwalczanie chorób i karmienie syropem oraz substytutami pyłku pomoże ci osiągnąć ten cel…”

Wielu ojców nowoczesnego pszczelarstwa nie wierzyło, że którakolwiek z tych metod pomoże w osiągnięciu celu. Większość uważała, że karmienie syropem w ogóle niczego nie zmienia, jeżeli zapewniłeś pszczołom odpowiednią ilość pokarmu poprzedniej jesieni. Wielu nie wymieniało matek regularnie. UDOWODNIONO też, że substytuty pyłku powodują u pszczół podatność na choroby i skracają ich życie. Tylko stuprocentowy pyłek jest właściwym pokarmem dla czerwiu.

„… Zapobiegaj wystąpieniu nastroju rojowego korzystając tylko z młodych matek pszczelich, zamieniając położenie korpusów wiosną i odpowiednio dokładając nadstawki…”

I znów mogę wskazać wielu wspaniałych pszczelarzy, którzy nie wierzą w żadną z tych metod – oczywiście poza dokładaniem nadstawek w odpowiednim momencie.

„… Nie toleruj słabych rodzin. Wymieniaj matki, lecz pszczoły, dodawaj ramki z czerwiem do słabszych rodzin albo łącz je z innymi rodzinami. Pamiętaj, że jedna duża rodzina dostarczy ci co najmniej dwa razy więcej miodu niż dwie słabe łącznie”.

Być może to dobra rada, ale czasem te słabiaki ruszają z rozwojem kiedy tylko dostaną szansę. Czasem po prostu jeszcze nie osiągnęły „masy krytycznej”. Jeżeli przezimowały z niewielką ilością pszczół, może chwilę potrwać, zanim dojdą do siły.

VI

„Będziesz dodawał nadstawki w zależności od potrzeb rodziny. Zabezpieczysz dużo miejsca dla pszczół, aby składały nektar, gdy tylko zacznie się pożytek. To zapobiegnie powstaniu nastroju rojowego i zachęci pszczoły do lotów po zbiory…”

Na pewno przyczyni się to do pewnej kontroli nastroju rojowego, ale nie zapobiegnie wyrojeniu. Musisz użyć innych technik. A zapewnienie dodatkowego miejsca, kiedy pszczoły wciąż są słabe, a noce wciąż zimne, będzie dla nich obciążeniem.

„… Usuń nadstawki późnym latem, aby pszczoły układały pokarm w gniazdach na zimę”.

Albo będą miały tak mało miejsca, że się wyroją…

VII

„Będziesz dumny ze zbiorów miodu i innych produktów pszczelich. Utrzymuj w czystości wyposażenie pracowni…”

Oczywiście.

„… i odcedzaj odwirowany miód, aby usunąć pozostałości odsklepin.”

Odcedzaj, tak, filtruj w zależności od oczekiwań klientów. Moi chcą miód niefiltrowany.

„…Używaj standardowych słoików na miód i oprzyj się potrzebie sprzedaży miodu w słoikach używanych, np. po majonezie. Takie opakowanie wygląda na tandetne, nie jest profesjonalne i może wywrzeć na konsumencie negatywne wrażenie…”

I znów, to rynek zadecyduje o najlepszych opakowaniach produktów. Niektórzy ludzie uważają, że miód to produkt „domowy” i powinien być w słoiku po czymś innym. Niektórzy natomiast uważają, że słoiki po przetworach bywają „siermiężne”. Moi klienci lubią miód w przypadkowych słoikach.

„… Używaj atrakcyjnych etykiet i nie pozwól, aby twoje słoiki były klejące. Oznaczaj swoje produkty z dumą, pewnością siebie i kreatywnością.”

Oczywiście.

VIII

„Będziesz dbał o sprzęt pszczelarski i ule. Sprzęt możesz wykorzystywać latami, jeżeli będziesz należycie przygotowywał go do użycia. Rozważ używanie konserwantów do drewna, wykonuj otwory pod gwoździe i używaj dobrej farby. Nie trzymaj uli na ziemi, gdyż mogą zacząć butwieć, albo zostaną zniszczone przez szkodniki takie jak mrówki czy termity…”

Zgadzam się z tym, żeby nie trzymać uli bezpośrednio na ziemi, ale mogę też wymienić kilka sław pszczelarskich, twierdzących, że nie warto malować uli (między innymi C.C. Miller, Richard Taylor czy G.M. Doolitle). Ja nie chcę używać preparatów takich jak Cuprinol do uli. Mogę ich nie malować. Moje ule zanurzam w gotującym się wosku i kalafonii.

„… Zabezpiecz ramki z woszczyzną przed motylicą, używając paradichlorobenzenu…”

Moim zdaniem to straszny pomysł. Nie chcę znanego kancerogenu w mojej woszczyźnie i nie mogę sobie wyobrazić, jak ktoś mógłby tolerować to w miodzie.

„…Przechowuj swoje zapasy pasieczne w czystości”

Jeżeli dasz radę.

IX

„Będziesz pomagał pszczołom w zimowli…”

Nie jestem pewny co „pomoc pszczołom w zimowli” tak naprawdę znaczy, ale oczywiście nie powinieneś im zabierać zbyt wiele miodu, a także zabezpieczyć je przed myszami i dopilnować, żeby nie były po niewłaściwej stronie kraty odgrodowej.

„… Przelecz rodziny w jesieni przeciwko zgnilcowi…”

Nigdy

„… Nosemozie…”

Nigdy

„… i roztoczom…”

Tylko jeżeli ich liczba jest wyjątkowo duża, a potem planujesz wymienić matkę tak szybko, jak tylko się da.

Używaj dwóch korpusów gniazdowych do zimowli i zapewnij pszczołom pełny zapas pokarmu…

Oczywiście. Ale przy ośmioramkowych korpusach 3/4, to by było tyle co 3 lub 4 korpusy. A jeżeli żyjesz na dalekim południu, 2 pełne korpusy to mogłaby być przesada.

„… Zmniejsz wylotki na zimę i zapewnij wylot górny, aby zapewnić alternatywne wyjście, również do pomocy przy usuwaniu nadmiaru pary wodnej…”

Albo wyeliminuj dolny wylotek. Upewnij się też, że zabezpieczyłeś ul przed myszami, albo przez wyeliminowanie dolnego wylotka, albo przy użyciu odpowiednich zabezpieczeń.

„… owiń ule, jeżeli spodziewasz się ciężkiej zimy…”

Nigdy…

„… Sprawdź, czy rodziny mają wystarczająco pokarmu w połowie zimowli poprzez zważenie lub podniesienie ula. Jeżeli pszczoły nie mają zapasów, podkarm je syropem cukrowym…”

Dlaczego karmić syropem w połowie zimowli? Przecież pszczoły nie pobiorą go, jeżeli jest zimno, więc jaki miałby być tego cel? Myślę, że ktoś, kto wymyślił tą zasadę, mieszka na południu. Cukier kryształ jest lepszym rozwiązaniem w zimie, jeżeli nie mieszkasz gdzieś, gdzie temperatury utrzymują się powyżej 10 stopni Celsjusza przez kilkudniowe okresy w zimie.

„… Jeżeli pszczoły zaczynają wychowywać znaczącą ilość czerwiu, zanim pojawi się pyłek, podaj rodzinom substytuty pyłku…”

Nigdy. Pyłek tak. Substytuty- nigdy.

X

„Będziesz przynależał do organizacji pszczelarskich. Organizacje pszczelarskie mogą ci pomóc, jeżeli jesteś nowicjuszem…”

Dobry pomysł, ale zdarza się, że one również wprowadzają w błąd początkujących.

„… Często działają w nich ludzie z dużą wiedzą i doświadczeniem, którzy chętnie odpowiadają na pytania i udzielają pomocy. Te organizacje mają często, jako dodatkową korzyść, zniżki na zakup czasopism pszczelarskich takich jak „American Bee Journal”, „Bee Culture” czy „The Speedy Bee”. Większość tych organizacji wydaje również publikacje, jak na przykład „Heart of Illinois Beekeeper” czy „ISBA Newsletter”. Najważniejsze jest to, że organizacje te bronią interesów pszczelarstwa i pszczelarzy. Zasługują na twoje wsparcie”.

Oczywiście.

 

Największym problemem według mnie jest to, że są to opinie 90% pszczelarzy. Większość z nich wzbudza kontrowersje i moim zdaniem nie jest to dobry materiał na „10 Przykazań Pszczelarstwa”.

Może powinienem spróbować napisać swoją – równie stronniczą – wersję 10 przykazań pszczelarstwa:

I

Będziesz słuchał pszczół. Nie walcz z nimi. Pracuj z nimi. Pomagaj im. Pozwól, żeby im się udało. Walka z nimi obejmuje takie czynności jak zrywanie mateczników, ograniczanie liczby trutni albo wielkości plastra trutowego, skrobanie propolisu, jeżeli ci bardzo nie przeszkadza, , zapobieganie cichej wymianie, itp.

II

Nie będziesz wkładał węzy do ula. Pochodzi ona z zanieczyszczonego wosku, ma komórki w innym rozmiarze, niż pszczoły chcą budować i na różne inne sposoby przeszkadza pszczołom w realizowaniu ich pszczelich planów. Jeśli chcesz, żeby pszczoły budowały plaster w ramce, będziesz musiał im dać jakąś wskazówkę.

III

Nie będziesz kupował pszczół z miejsc o innym klimacie niż ten, w którym prowadzisz pasiekę, a także w rejonach, gdzie mogą występować pszczoły zafrykanizowane, chyba że sam w takich mieszkasz. Najlepsze matki dla ciebie pochodzą z twoich okolic, od pszczół, które żyją w tym właśnie klimacie. Dzikie trutnie są najlepszym źródłem materiału genetycznego, dzięki niemu pszczoły przetrwają. Pamiętaj, martwe pszczoły nie produkują miodu. Aby mieć najlepsze matki, zawsze hoduj je sam .

IV

Nie będziesz umieszczał w ulu (niezależnie od tego, czy są w nim pszczoły, czy nie) niczego, co nie mogłoby się tam znaleźć w naturalny sposób. Dotyczy to również substancji zwalczających warrozę, świdraczka pszczelego, antybiotyków, paradichlorobenzenu, itp.

V

Nie będziesz pomnażał słabych fizycznie pszczół poprzez karmienie substytutami miodu i pyłku, a także hodował pszczół słabych genetycznie poprzez podtrzymywanie genów, które nie mogą przetrwać same bez leczenia.

VI

Nie będziesz używał korpusów, których nie dasz rady podnieść, gdy są pełne miodu. Ciężkie korpusy są przyczyną problemów zdrowotnych u pszczelarzy i główną przyczyną zaprzestania uprawiania pszczelarstwa. Ośmioramkowe korpusy 3/4 Langstrotha są moim zdaniem pod tym względem najlepsze.

VII

Będziesz stosował jeden typ ramki dla całej pasieki. To ułatwi ci pracę przy ulach.

VIII

Nie będziesz używał kraty odgrodowej, aby powstrzymać matkę przed wejściem do nadstawek. To tylko przyczyni się do pomniejszenia zbiorów miodu i spowoduje nastrój rojowy. Potrzeba prawdziwego eksperta, żeby pracować z użyciem krat odgrodowych.

IX

Nie będziesz miał w ulach dolnych wylotków. One powodują problemy z myszami, skunksami, oposami, trawą i śniegiem. Górny wylotek rozwiązuje wszystkie te problemy za jednym zamachem.

X

Nie będziesz podgrzewał i dokładnie filtrował miodu. Takie praktyki niszczą pszczele produkty.

 

…I jestem pewien, że mógłbym wymyślić jeszcze wiele innych…

 

Michael Bush

Artykuł pochodzi ze strony http://www.bushfarms.com/beestencommandments.htm
Przetłumaczony i opublikowany za zgodą autora.

The post 10 Przykazań Pszczelarstwa w interpretacji Michaela Bush’a first appeared on Wolne Pszczoły.

]]>
Potrzeba różnorodności genetycznej http://wolnepszczoly.netlify.app/michael-bush-potrzeba-roznorodnosci-genetycznej/ Tue, 07 Apr 2015 06:51:01 +0000 http://wolnepszczoly.netlify.app/wordpress/?p=365 W przypadku każdego organizmu, który rozmnaża się płciowo, różnorodność genetyczna jest niezbędna dla osiągnięcia biologicznego sukcesu i zdrowia gatunku. Brak różnorodności czyni populację podatną na nowe szkodniki, choroby, sprawia też, że źle radzi sobie ona z nowymi wyzwaniami. Zwiększenie różnorodności znacząco zwiększa szanse na wykształcenie przez populację cech niezbędnych jej do przeżycia. Potrzeba dywersyfikacji wydaje […]

The post Potrzeba różnorodności genetycznej first appeared on Wolne Pszczoły.

]]>
W przypadku każdego organizmu, który rozmnaża się płciowo, różnorodność genetyczna jest niezbędna dla osiągnięcia biologicznego sukcesu i zdrowia gatunku. Brak różnorodności czyni populację podatną na nowe szkodniki, choroby, sprawia też, że źle radzi sobie ona z nowymi wyzwaniami. Zwiększenie różnorodności znacząco zwiększa szanse na wykształcenie przez populację cech niezbędnych jej do przeżycia. Potrzeba dywersyfikacji wydaje się– i często jest – sprzeczna z założeniem selektywnego rozmnażania. A selektywne rozmnażanie jest właśnie takie, jak sugeruje jego nazwa – selektywne. W praktyce oznacza to, że staramy się usunąć cechy, których nie chcemy. Oczywiście zawęża to pulę genetyczną – w ujęciu optymistycznym, w pozytywną stronę – ale mimo wszystko oznacza to ograniczenie różnorodności, bo przecież selekcji dokonuje się z coraz to mniejszej liczby potomstwa w każdym kolejnym pokoleniu. Niezależnie od tego czy jesteś kreacjonistą, czy wierzysz w ewolucję, zgodzisz się, że oczywistym celem rozmnażania płciowego jest dywersyfikacja. Matka pszczela kopuluje nie tylko z jednym trutniem, ale z wieloma, a rodzina pszczela produkuje wiele trutni, aby rozszerzyć występowanie swoich genów „tam na zewnątrz”. Nawet rodzina, która skazana jest na zagładę przez bezmateczność, będzie produkować trutnie, by zwiększyć prawdopodobieństwo przetrwania jej genów w ogólnej puli. Każda choroba zawęża pulę genetyczną do tych pszczół, którym udało się ją przetrwać, i każdy szkodnik, zawęzi populację do tych osobników, które dadzą radę przetrwać jego obecność. My, pszczelarze, stale zmniejszamy tę pulę poprzez wybór jednej matki pszczelej i produkowanie z niej tysięcy nowych matek, co nigdy nie zdarza się w naturze. .Kupując matki od kilku zaledwie hodowców, którzy robią dokładnie to samo, na dodatek wymieniając się królowymi tylko między sobą, zawężamy pulę genetyczną jeszcze bardziej. Im bardziej zmniejszamy pulę genetyczną, tym mniejsze prawdopodobieństwo, że pozostałe geny będą wystarczające do oparcia się nowym zagrożeniom. To jest straszna wizja. A to wszystko efekt ignorowania naturalnego pszczelego mechanizmu kontroli nad tym zjawiskiem przez allele płciowe, sprzyjające ograniczaniu zjawiska inbredu. Zinbredowana linia pszczół ma wiele diploidalnych (zapłodnionych) jaj trutowych (ponieważ identyczne allele płciowe są sparowane), na których rozwój nie pozwolą pszczoły.

Dzikie pszczoły utrzymywały dywersyfikację

Różnorodność puli genetycznej przez wiele lat była utrzymywana przez rozległą populację dzikich pszczół. Jednak w ostatnich latach populacje te zostały ograniczone przez choroby i pasożyty, nie wspominając o utracie siedlisk, pestycydach i strachu przed pszczołami zafrykanizowanymi.

Co możemy zrobić?

Nie możemy rozmnażać pszczół z ograniczoną pulą genetyczną i spodziewać się, że będą przeżywały, a ich rodziny świetnie się rozwijały. Co więc możemy zrobić, aby promować różnorodność genetyczną i poprawiać jakość pogłowia hodowanych pszczół? Możemy zmienić nasze podejście i zamiast wybierać tylko tą jedną najlepszą z naszych matek na reproduktorkę i kolejną najlepszą na królową rodziny ojcowskiej, zacząć myśleć w kategoriach eliminowania najgorszych. Innymi słowy, jeżeli matka ma cechy, których nie chcemy (na przykład agresja u robotnic), usuwamy tą matkę. Ale jeżeli pszczoły mają również dobre cechy, nie starajmy się zastępować ich tylko genami naszej najlepszej matki, ale starajmy się zachować tą linię, robiąc odkłady, albo wychowując matki, używając trutni z innych linii do unasiennienia. Nie używajmy tej samej reproduktorki do każdej nowej partii wychowywanych matek. Nie wymieniajmy matek z dzikich rojów, które usunęliśmy z różnych miejsc lub złapaliśmy. Jeżeli ul jest agresywny, ale ma inne cenne cechy, próbujmy wychować młode matki i zobaczmy czy nie można wyeliminować tej cechy w kolejnym pokoleniu, zamiast od razu zmiatać tę linię genetyczną. Wychowujmy matki z lokalnych pszczół, które przeżywają, zamiast je kupować. Wychowujmy je nawet od matek hodowlanych, które mamy, aby unasienniały się z dzikimi przeżywającymi pszczołami. Wspomagajmy małych lokalnych hodowców, aby mogli podtrzymać więcej linii genetycznych. Róbmy więcej odkładów i pozwólmy im wychowywać własne matki, zamiast je kupować, aby każda rodzina mogła kontynuować swoją linię.

Michael Bush

Artykuł pochodzi ze strony http://www.bushfarms.com/beesgeneticdiversity.htm
Przetłumaczony i opublikowany za zgodą autora.

The post Potrzeba różnorodności genetycznej first appeared on Wolne Pszczoły.

]]>
Po co ta strona ? http://wolnepszczoly.netlify.app/michael-bush-po-co-ta-strona/ Tue, 07 Apr 2015 06:36:33 +0000 http://wolnepszczoly.netlify.app/wordpress/?p=356 Po co ta strona? Myślę, że w naszych czasach musiałbyś żyć gdzieś w jaskini, żeby nie usłyszeć, że pszczoły i pszczelarze mają kłopoty. Ich problemy są złożone, sięgają głęboko i w większość z nich powstała niedawno. Są na pewno zagrożeniem dla przemysłu pszczelarskiego, ale przede wszystkim zagrażają przetrwaniu wielu roślin, których potrzebujemy lub chcemy używać […]

The post Po co ta strona ? first appeared on Wolne Pszczoły.

]]>
Po co ta strona?

Myślę, że w naszych czasach musiałbyś żyć gdzieś w jaskini, żeby nie usłyszeć, że pszczoły i pszczelarze mają kłopoty. Ich problemy są złożone, sięgają głęboko i w większość z nich powstała niedawno. Są na pewno zagrożeniem dla przemysłu pszczelarskiego, ale przede wszystkim zagrażają przetrwaniu wielu roślin, których potrzebujemy lub chcemy używać jako pożywienie, a także innych roślin, które są niezbędną częścią środowiska.

„Ludzie, którzy twierdzą, że nie można czegoś zrobić, nie powinni przeszkadzać tym, którzy to robią” – George Bernard Shaw

Wydaje się, że już samo postawienie tezy, że da się hodować pszczoły bez leczenia, wzbudza wiele kontrowersji. Mimo to wielu z nas to robi i odnosi sukcesy.

Podczas gdy większość pszczelarzy wkłada wiele wysiłku w zwalczanie roztoczy Varroa, ja mogę powiedzieć, że moimi największymi problemami w pszczelarstwie jest zimowanie odkładów, tutaj w Południowej Nebrasce, konstruowanie uli, które mogę dźwigać bez uszkadzania pleców czy szukanie lepszych sposobów na karmienie pszczół.

Więc moim celem jest, po pierwsze: mówienie o tym jak radzić sobie z bieżącymi problemami pszczelarstwa, a po drugie: jak osiągać więcej, pracując mniej.

Zróbmy krótkie podsumowanie problemów pszczelarstwa i ich rozwiązań. (…)

Pszczelarstwo, które nie jest samowystarczalne

„Dzisiejsze pszczelarstwo, ma wątpliwy zaszczyt być pierwszą częścią przemysłowego rolnictwa, które w zasadzie uległo rozkładowi. Przestańmy udawać, że jest inaczej. Nie mamy już pszczół, które mogłyby zapylać nasze plony. Za każdym razem, kiedy załamuje się populacja pszczół, odpowiadamy na to działaniami, które poddają ją jeszcze większemu stresowi, zamiast go zmniejszać: częściej przewozimy pszczoły, poddajemy je działaniom jeszcze bardziej toksycznych substancji albo wypełniamy ule jeszcze słabiej przystosowanymi pszczołami. Zrzucamy winę na pogodę, roztocza, zapotrzebowania rynku, nowe choroby, klientów, Chińczyków, Niemców, (uzupełnij swoim ulubionym kozłem ofiarnym), innych pszczelarzy, środowisko naukowe, ceny benzyny, globalne ocieplenie – robimy to wszystko, zamiast stawić czoła prawdziwej przyczynie. A prawda jest taka, że tracimy umiejętność zajmowania się żyjącymi stworzeniami” – Kirk Webster.

Szkodniki Pszczół

Skąd te problemy? Obecnie występuje wiele nowych pszczelich szkodników, które dotarły do Stanów Zjednoczonych (i do większości miejsc na świecie) w ciągu ostatnich 30 lub więcej lat. Ktoś powiedział kiedyś: „Nie możesz już pszczelarzyć jak Twój dziadek, bo pszczoły Twojego dziadka już nie żyją”. Większość pszczelarzy straciła swoje pszczoły w którymś momencie w ciągu ostatnich dekad i wydaje się, że z czasem sytuacja się pogarsza. Częścią problemu na pewno są szkodniki, ale powodów jest więcej.

Wąska pula genetyczna

Mamy małą pulę genetyczną pszczół. Na dodatek przez pestycydy, szkodniki, nadgorliwe programy zwalczania pszczół zafrykanizowanych, wiele linii dzikich pszczół zostało zlikwidowanych i pozostały nam do zakupu tylko matki pszczele pochodzące z hodowli. Kiedy weźmiemy pod uwagę fakt, że jest zaledwie kilku hodowców pszczół i tych kilku hodowców zapewnia 99% matek, dojdziemy do wniosku, że to naprawdę jest bardzo wąska pula genetyczna. Ten niedobór genetyczny był do tej pory uzupełniany przez dzikie pszczoły i ludzi hodujących matki pszczele na swoje potrzeby. Ale najnowsze trendy zniechęcają pszczelarzy do wychowywania własnych królowych, i nakłaniają ich do kupowania ich od hodowców. Zwłaszcza w tych rejonach, gdzie występują pszczoły zafrykanizowane.

Zanieczyszczenie

Kolejną bolączką w sprawie pszczelich patogenów i pasożytów jest fakt, że standardową odpowiedzią ekspertów na pytanie jak pozbyć się roztoczy i innych szkodników w ulach, jest zachęta do używania pestycydów. Jednak substancje te odkładają się w wosku i przyczyniają się do powstania sterylnych trutni, co z kolei skutkuje niewydolnością matek pszczelich. Słyszałem nawet szacunek jednego eksperta, który mówił o 3 krotnym zastępowaniu matek pszczelich w ciągu roku, poprzez cichą wymianę. Oznacza to, że matki pszczele słabną i są wymieniane przez pszczoły trzykrotnie w ciągu jednego sezonu. Dla mnie to zaskakujące, bo większość moich matek pszczelich ma trzy lata.

Zła pula genetyczna

Kolejnym złym skutkiem zbyt intensywnego wspomagania pszczół kuracjami z pestycydów czy antybiotyków, jest rozmnażanie pszczół, które nie potrafią samodzielnie przetrwać. A potrzebujemy przecież czegoś wręcz przeciwnego. My, pszczelarze, musimy rozmnażać te pszczoły, które są w stanie przetrwać. Poza tym, nieustannie lecząc pszczoły, wpływamy na namnażanie się tych szkodników, które są wystarczająco silne, aby przetrwać nasze kuracje. W ten sposób rozmnażamy więc „pszczoły słabeusze” i „super szkodniki”. Ponadto, przez lata selekcjonowaliśmy pszczoły, które nie wychowują trutni, są większe i używają mniej propolisu. Część z nich jest więc upośledzona w sprawach rozmnażania (mniej trutni i większe pszczoły to większe i wolniejsze trutnie), a część z nich gorzej radzi sobie z wirusami (mniej propolisu).

Rozregulowana ekologia rodziny pszczelej

Rodzina pszczela to kompleksowy system zawierający dobroczynne grzyby, bakterie, drożdżaki, roztocza, owady i całą gamę innej flory i fauny, która zależy od środowiska, w jakim żyją te pszczoły. Wszystkie środki kontroli szkodników mają za zadanie zabić roztocza i owady. Wszelkie antybiotyki używane przez pszczelarzy mają za zadanie zabić zarówno bakterie (powoduje to Teramycyna, Tylosin, olejki aromatyczne, kwasy organiczne czy tymol) jak i grzyby i drożdżaki (powoduje to Fumidil, olejki aromatyczne, kwasy organiczne czy tymol). Cała równowaga tego nietrwałego systemu jest niszczona przez każdą z tych metod leczenia. Ostatnio pszczelarze przerzucili się na nowy antybiotyk, Tylosin, przed którym przyjazne bakterie nie miały szans zbudować oporności, a także na leczenie kwasem mrówkowym, który radykalnie zmienia pH w ulu na kwaśne i zabija wiele mikroorganizmów ulowych.

Pszczelarski domek z kart

Tak oto pszczelarze, dzięki asyście i radom USDA i uniwersytetów, zbudowali ten nietrwały system pszczelarstwa, utrzymywany przez chemię, antybiotyki i pestycydy. Tym samym pszczelarze wspierają hodowlę odpornych szkodników, które potrafią przetrwać leczenie, zanieczyszczają całe zapasy wosku truciznami (potem my robimy węzę z tego wosku i obieg się zamyka) oraz w hodowlę matek, które nie mogą przetrwać bez tych wszystkich kuracji.

Więc co możemy zrobić, żeby wypracować system pszczelarstwa samowystarczalnego?

Zaprzestanie leczenia

Jedyną drogą dotarcia do samowystarczalnego pszczelarstwa jest zaprzestanie leczenia. Leczenie jest spiralą śmierci, która powoli zaczyna się załamywać. Aby mieć wpływ na te zmiany, musimy zacząć wychowywać matki z lokalnych, pszczół, które zdołały przetrwać. Tylko w ten sposób możemy uzyskać pszczoły, które genetycznie dadzą radę przetrwać oraz pasożyty, które pozostaną w równowadze ze swoim żywicielem. Im dłużej leczymy, tym słabsze będziemy uzyskiwali pszczoły, które na dodatek będą w stanie przetrwać tylko dlatego, że je leczymy. Lecząc, hodujemy też coraz silniejsze pasożyty, których populacje przeżywają tylko dzięki temu, że rozmnażają się wystarczająco szybko, by nadążać za kuracjami. Stabilna równowaga ma szansę wrócić dopiero wówczas, gdy przestaniemy leczyć.
Zupełnie innym problemem jest fakt, że jeżeli przestaniemy leczyć nagle w systemie pszczelarstwa, który mamy obecnie, osłabione genetycznie i środowiskowo pszczoły w większości najpewniej umrą. Nawet jeżeli są genetycznie zdolne do przetrwania w czystym (niezanieczyszczonym) środowisku, musimy zapewnić im takie środowisko, w przeciwnym razie umrą. Ale czym jest takie środowisko?

Czysty wosk

Potrzebujemy czystego wosku. Stosowanie węzy z przetworzonego, zanieczyszczonego wosku donikąd nas nie zaprowadzi. Praktycznie cały dostępny na świecie wosk jest zanieczyszczony akarycydami. Czystego wosku może nam dostarczyć jedynie naturalny plaster.

Komórka naturalnej wielkości

Następnym krokiem jest naturalna kontrola szkodników przez pszczelarzy. Będziemy bardziej rozwijać ten temat w przyszłości, ale teraz wspomnę tylko, że Dee i Ed Lusby doszli do wniosków, że rozwiązaniem jest powrót do naturalnych rozmiarów komórki pszczelej. Węza (źródło skażenia uli pestycydami na całym świecie) została opracowana tak, aby skłonić pszczoły do budowy takiej komórki pszczelej, jaką sobie wymyślimy. Ponieważ robotnice pochodzą z komórki jednego rozmiaru, a trutnie z innego, i ponieważ pszczelarze mieli wizję trutni jako wrogów produkcji miodu, wprowadzili węzę, aby kontrolować rozmiary komórek budowanych przez pszczoły. Na początku węza była wzorowana na naturalnym rozmiarze komórki pszczelej. Pierwsze węzy oparte były na komórkach rozmiarów 4.4 – 5.05 mm. Ale potem ktoś (Francis Huber pisał o tym jako pierwszy) zauważył, że pszczoły budują komórki różnej wielkości, duże pszczoły wygryzają się z dużych komórek, a małe z małych. Baudoux doszedł więc do wniosku, że jeśli powiększymy komórkę, powiększymy pszczołę. Założenie było takie, że większa pszczoła przyniesie więcej nektaru i tym samym będzie bardziej produktywna. Dlatego mamy dziś standardową komórkę pszczelą o wielkości 5.4mm. Weźmy pod uwagę, że przy komórce 4.9 mm plaster jest gruby na około 20 mm, a przy komórce 5.4 mm – na około 23 mm, a to oznacza różnicę w objętości komórki pszczelej. Według Baudoux objętość komórki 5.555 mm to 301 milimetrów kwadratowych. Objętość komórki 4.7 mm to 192 milimetry kwadratowe. Komórki naturalnej wielkości mają rozpiętość od 4.4 do 5.1 mm, przy komórce 4.9 mm lub mniejszej, stanowiącej jądro pszczelego gniazda.
Zatem to, co obecnie mamy, to nienaturalnej wielkości komórki, z których wygryzają się nienaturalnej wielkości pszczoły. Zajmiemy się tym bardziej szczegółowo na stronie „Komórki Naturalnej Wielkości” (Natural Cell Size). W skrócie można podsumować to tak, że dzięki komórce naturalnej wielkości uzyskujemy kontrolę nad populacją warrozy i możemy utrzymać nasze pszczoły przy życiu bez żadnego leczenia.

Naturalny pokarm

Właściwy pokarm dla pszczół to miód i prawdziwy pyłek. Syrop cukrowy ma znacznie wyższe pH (6.0) niż miód (3.2-4.5) (syrop jest bardziej zasadowy). Innymi słowy, miód ma niższe pH niż syrop (miód jest kwaśniejszy). To wpływa na możliwości rozwoju praktycznie każdej choroby czerwiu pszczelego i nosemozy. Choroby czerwiu rozwijają się łatwiej w pH syropu (6.0) niż w pH miodu (ok./do 4.5). Do tego wszystkiego dochodzą właściwości odżywcze miodu i pyłku, które są wyższe niż w substytutach. Pszczoły żywione substytutami naturalnego pyłku żyją krócej i częściej chorują.

(…)

Michael Bush

Artykuł pochodzi ze strony http://www.bushfarms.com/bees.htm
Przetłumaczony i opublikowany za zgodą autora.

The post Po co ta strona ? first appeared on Wolne Pszczoły.

]]>