Bez kategorii | Wolne Pszczoły http://wolnepszczoly.netlify.app Stowarzyszenie Pszczelarstwa Naturalnego Wolne Pszczoły Thu, 03 Mar 2022 12:16:51 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=5.8.3 Selekcja na odporne pszczoły w Stevens Bee Company http://wolnepszczoly.netlify.app/selekcja-na-odporne-pszczoly-w-stevens-bee-company/ Sat, 23 Nov 2019 12:34:50 +0000 http://wolnepszczoly.netlify.app/?p=1908 Stevens profesjonalnie hoduje pszczoły odporne na choroby. Nie stosuje leków (TF beekeeping). Leczyć czy nie leczyć? Stevens uważa, że amator może próbować pszczelarstwa TF, ale planem minimum jest zdobycie odpornego pogłowia, umiejętność hodowli matek, rozpoznanie chorób, bezwzględna wymiana matek, a przede wszystkim nie pozostawianie pszczół bez opieki, ze względu na rozprzestrzenianie chorób. Dzięki sztucznemu unasiennianiu utrzymuje wypracowaną wcześniej odporność linii, którą planuje dalej szlifować.

The post Selekcja na odporne pszczoły w Stevens Bee Company first appeared on Wolne Pszczoły.

]]>
Streszczenie TL;DR

Stevens profesjonalnie hoduje pszczoły odporne na choroby.  Nie stosuje leków (TF beekeeping). Leczyć czy nie leczyć? Stevens uważa, że amator może próbować pszczelarstwa TF, ale planem minimum jest zdobycie odpornego pogłowia, umiejętność hodowli matek, rozpoznanie chorób, bezwzględna wymiana matek, a przede wszystkim nie pozostawianie pszczół bez opieki, ze względu na rozprzestrzenianie chorób. Dzięki sztucznemu unasiennianiu utrzymuje wypracowaną wcześniej odporność linii, którą planuje dalej szlifować.

Od tłumacza:
Artykuły te są kompilacją tekstów właściciela firmy pszczelarskiej w USA z Missouri zajmującej się głównie hodowlą i sprzedażą matek pszczelich oraz także produkcją miodu. Oryginalne teksty pochodzą z firmowej strony i sklepu internetowego https://www.stevensbeeco.com, a choć dedykowane są raczej pszczelarzom amerykańskim, to i w polskich warunkach, moim zdaniem, możemy z nich wyciągnąć cenne wskazówki, co do prób związanych z tzw. pszczelarstwem bez leczenia. Choć to oczywiste, na wszelki wypadek napiszę, że wszelkie sugestie autora, drogi czytelniku, stosujesz na swojej pasiece, na własną odpowiedzialność.

Stevens Bee Company: o nas

Naszym głównym celem jest selekcja i hodowla pszczół miodnych odpornych na choroby i roztocza. Aby to osiągnąć nie stosujemy żadnych środków leczniczych. Naszym zdaniem to najlepsza metoda, aby przetestować kandydatów do hodowli. Poza odpornością na choroby i roztocza selekcjonujemy na miodność. Słabsze rodziny wymagające jesienią karmienia nie przechodzą do dalszego etapu hodowli. Lubimy także, kiedy nasze pszczoły są łagodne, aby zarówno dla początkujących pszczelarzy oraz tych bardziej doświadczonych, praca przy pszczołach była przyjemnością. Oferujemy również nieprzetworzony miód, który w wyniku unikania stosowania zabiegów leczniczych na naszych pasiekach, jest z pewnością wolny od zanieczyszczeń po środkach roztoczobójczych i antybiotykach.

Leczyć czy nie leczyć: oto jest pytanie

Zagadnienie to jest bardzo kontrowersyjne w środowisku pszczelarzy i wywołało już niezliczone polemiki. Dlaczego więc nie pokusić się o napisanie kilku własnych przemyśleń na ten temat? Krótkie studia stron pszczelarskich na Facebooku pokażą nieco argumentów w związku z tym problemem. „Powielasz pszczoły, które nie mają odporności na roztocza!”, twierdzi zwolennik pszczelarstwa bez leczenia (treatment free beekeeping). „Produkujesz bomby roztoczowe!” ripostuje zwolennik usuwania roztoczy. Kto więc ma rację? A może obydwie strony? Po wysłuchaniu wspaniałych debat na ten temat i przemyśleniu sprawy, doszedłem do wniosku, że jest to po prostu walka między rozwiązaniami krótkoterminowymi, a rozwiązaniami długoterminowymi. Poza tym, tak jak każde pszczelarskie zagadnienie, pełne jest wielu zmiennych, które komplikują problem.

Naturalna selekcja jest bardzo potężnym mechanizmem filtrującym, który funkcjonuje tak długo, jak długo trwa życie na naszej niebieskiej planecie. To jest główny powód, dla którego ludzie decydują się nie leczyć pszczół, obok tego, że nie podoba im się dodawanie substancji chemicznych do ula. Tom Glenn z Glenn Apiaries uświadomił sobie kiedyś, co robi, kiedy wycinał kawałek plastra do zjedzenia bezpośrednio z ula, a jego dłuto natrafiło na pasek Apistanu. Glenn był pionierem w produkcji hodowlanej wydajnych matek pszczelich odpornych na roztocza. Używałem jego pogłowia w mojej praktyce przez wiele lat i byłem pod wielkim wrażeniem. Niestosowanie środków roztoczobójczych szybko ujawnia, co ma potencjalną odporność, a co jej nie ma. Dlatego postanowiłem nie leczyć, gdyż moim jedynym celem jest hodowla produktywnych pszczół odpornych na choroby i szkodniki. To był najtrudniejszy, ale i najbardziej skuteczny test. Ta metoda jest długoterminowym rozwiązaniem na potrzeby hodowli lepszych pszczół, które w porównaniu do wielu innych nie wymagają rozpieszczania. Oczywiście, nie obejdzie się bez kompromisów i ryzyka.

Chociaż uważam, że naturalna selekcja stanowi skuteczne narzędzie hodowli na cechy odporności, nie polecałbym nieleczenia jako generalnego sposobu na pszczelarstwo dla hobbystów unikających manipulowania pszczołami (hands off beekeeping). Chowanie głowy w piasek i ignorowanie potencjalnych problemów, nie jest dobrym rozwiązaniem. Choroby i roztocza są prawdziwym zagrożeniem i mogą zostać rozprzestrzenione na sąsiednie rodziny poprzez rabowanie. Szczególnie podczas braku wziątku z pożytku pszczoły mają tendencję do rabowania słabszych rodzin, co niewątpliwie może powodować roznoszenie chorób i roztoczy. Nie twierdzę, że nie da się tego zrobić z poziomu hobbystów, ale trzeba dysponować gotowym źródłem odpornego pogłowia, aby wymienić matkę w problematycznych ulach, lub narobić nukleusów (małych odkładów), aby zredukować straty. To jest plan minimum. Wszystko poniżej sprawi, że napotkasz problemy w zrównoważonym rozwoju pasieki i potencjalnie wygenerujesz problemy dla sąsiadujących uli.

Jeśli chcesz jednak spróbować pszczelarstwa wolnego od leczenia, poleciłbym Ci kilka rzeczy, aby zachować równowagę. Przede wszystkim, stań się biegłym w hodowli matek. Dotyczy to zresztą zarówno pasiek leczonych i nieleczonych. Jest to cenna umiejętność, która otwiera wiele drzwi w pszczelarstwie. Po drugie, zdobądź pogłowie przeselekcjonowane na zestaw cech związanych z odpornością na choroby i roztocza. Selekcjonowanie na bazie rójek i zwykłego komercyjnego pogłowia to twardy orzech do zgryzienia, w procesie którego stracisz wiele pszczół. Wybierz coś ze sprawdzonymi cechami odporności takimi jak: VSH, higieniczność lub grooming, aby dodać je do Twojej puli genów. Po trzecie, nie cackaj się ze słabymi lub chorymi rodzinami. Wymieniaj w nich matki jak najszybciej. Jeśli będziesz produkował dobre jakościowo matki z odpornego pogłowia, będziesz się mniej wahał nad wymianą matek pozbawionych odpowiedniego poziomu odporności i wymianą słabej genetyki w rodzinach. Skupienie się na tych trzech zagadnieniach ogromnie poprawiło moją gospodarkę i może również poprawić Twoją.

Odporne pszczoły?

Co ludzie rozumieją pod terminem odporne pszczoły? Termin ten może dotyczyć kilku cech behawioralnych lub genetycznych, które pozwalają rodzinie na dalsze funkcjonowanie i przetrwanie, nawet jeśli nie zostaną uwolnione od chorób i szkodników poprzez różne zabiegi lecznicze. Najbardziej skutecznymi cechami, jakie widziałem są: VSH (varroa sensitive hygiene) i odporność na choroby wirusowe sprzężone z roztoczami. VSH to zestaw cech, które pozwalają pszczołom wykrywać roztocza w fazie reprodukcji w czerwiu krytym, oraz otwierać i usuwać takie zakażone poczwarki. Przerywa to cykl reprodukcji roztoczy bez interwencji chemicznej. Zwrócono uwagę, że pszczoły zostawiają roztocza w wieku nieprodukcyjnym w spokoju, a skupiają się na tych, co wychowują swoje młode. Odkrycie to było wcześniej nazywane SMR (supressed mite reproduction) ze względu na osłabienie poziomu populacji roztoczy w ulu przez zwalczanie reprodukcji roztoczy. Termin ten został zmieniony na VSH po tym, jak odkryto, że jest to wariant higienicznego instynktu pszczół. Pszczoły VSH są niezwykle higieniczne, co daje im także silną odporność na grzybicę otorbielakową i zgnilca amerykańskiego. Jestem wielkim fanem cech VSH. Wdrażałem je do swojego inwentarza od wielu lat, z pozytywnymi wynikami.

Często pomijanym mechanizmem ogólnej odporności jest odporność na wirusy. Widziałem wiele rodzin, które miały dość wysoki poziom roztoczy, ale nigdy nie było u nich widać zdeformowanych skrzydeł i innych oczywistych oznak zakażenia wirusowego. Odporność wirusowa dała się wyraźnie zauważyć, skoro przetrwały zimę, wytwarzały nadwyżki miodu i żyły dalej pomimo wysokiego poziomu porażenia. Jeśli skrzyżować pszczoły VSH z wysoce odpornymi na wirusy sprzężone z roztoczami, otrzymasz generalnie dość odporną pszczołę. Inny znany mechanizm odpornościowy to allogrooming lub autogrooming. Ta cecha powoduje, że pszczoły fizycznie usuwają foretyczne osobniki pasożyta, gryząc je i uszkadzając im nogi, czy zewnętrzny pancerz. To całkiem fajna cecha. W ciągu ostatnich kilku lat wdrożyłem znane linie Purdue Mite1 o cechach groomingowych za pomocą sprowadzonych matek nieunasiennionych, które następnie inseminowałem nasieniem trutni VSH. Mam nadzieję, że w gniazdach pojawią się obie cechy. Oczekuję korzystnego ich połączenia. Roztocza będą nie tylko zwalczane podczas próby rozmnażania w czerwiu krytym, ale także w fazie foretycznej, przyczepione do dorosłych pszczół. Czas pokaże, czy to się opłaciło, ale podejrzewam, że tak się stanie.

Czy matki naturalnie unasiennione zachowają cechy odporności na choroby i roztocza?

Jeśli obie linie rodzicielskie wykazały odporność na choroby i roztocza, to nawet po naturalnym unasiennianiu można oczekiwać, że ich potomstwo, także wykaże zestaw podobnych cech. Przez lata nabywaliśmy matki VSH od innych. Wszystkie one, w stanie larwy, były przekładane przez innych hodowców, a większość wykazywała wysoki stopień odporności na roztocza. Przestaliśmy w końcu kupować materiał z zewnątrz i pracujemy nad własnymi celami. Wzmacnia to naszą różnorodność i daje nam znacznie lepiej dostosowane lokalnie pszczoły. Minusem jest większa zmienność cech VSH, co oznacza zmniejszenie częstotliwości występowania tego konkretnego genu (allelu? przyp. tłum.). Do puli genów dodaliśmy także cechy allogroomingu za pomocą kilku linii Purdue Mite.

Zmierzam do tego, że jakaś jedna cecha odporności na dręcza pszczelego jest super, ale co jeśli z powodzeniem połączyłeś wiele cech na jednym plastrze z czerwiem? Pracujemy właśnie nad zintegrowaniem hodowli ze sztuczną inseminacją wykorzystywaną w modelu hodowli zamkniętej populacji, gdzie wyeliminujemy naturalne unasiennianie utrzymując różnorodność, aby zachować nasz wypracowany wzór odporności na plastrze z czerwiem. Spodziewam się, że im więcej pokoleń wyprodukujemy, tym zobaczymy coraz większą spójność w odniesieniu do odporności na roztocza, ponieważ ich liczba będzie podstawowym kryterium selekcji dla kandydatów do tej hodowli.

Cory Stevens 2017-2018
Skompilował i przetłumaczył za zgodą autora: Jakub Jaroński 2019
Artykuł został także opublikowany w listopadowym numerze miesięcznika Pszczelarstwo (11/2019).
Zdjęcia: archiwum Stevens Bee Company.

1. Artykuł na temat programu hodowlanego Uniwersytetu Purdue: https://extension.entm.purdue.edu/beehive/our-breeding-program

The post Selekcja na odporne pszczoły w Stevens Bee Company first appeared on Wolne Pszczoły.

]]>
Wywiad z Leoszem Dworskim: Bez jedu to nejde? http://wolnepszczoly.netlify.app/wywiad-z-leoszem-dworskim-bez-jedu-to-nejde/ Mon, 28 Oct 2019 11:03:59 +0000 http://wolnepszczoly.netlify.app/?p=1892 Streszczenie TL;DR W artykule Leosza Dworskiego “Bez jedu do nejde” jest opisana cała jego metoda selekcji pszczół w kierunku odporności na choroby: warrozę i nosemozę. Aktualnie, poza zabiegami biotechnicznymi, dopuszcza leczenie punktowe kwasem mrówkowym i tymolem. Najbardziej groźna, według niego, to ostatnia faza choroby rodzin pszczelich. Dworski obserwuje rodziny swoją, ponoć najdokładniejszą metodą. Sam się […]

The post Wywiad z Leoszem Dworskim: Bez jedu to nejde? first appeared on Wolne Pszczoły.

]]>
Streszczenie TL;DR

W artykule Leosza Dworskiego “Bez jedu do nejde” jest opisana cała jego metoda selekcji pszczół w kierunku odporności na choroby: warrozę i nosemozę. Aktualnie, poza zabiegami biotechnicznymi, dopuszcza leczenie punktowe kwasem mrówkowym i tymolem. Najbardziej groźna, według niego, to ostatnia faza choroby rodzin pszczelich. Dworski obserwuje rodziny swoją, ponoć najdokładniejszą metodą. Sam się przekonał, że tzw. dzikie pszczoły w barciach nie mają jakiś specjalnych właściwości. Nie wierzy w tzw. bombę roztoczową. Najważniejszy u niego jest test przeżycia.

 

CC-BY fot:  Eva Zahradnická
CC-BY fot: Eva Zahradnická

Pszczelarz Leosz Dworski (Leos Dvorsky) urodził się w 1954 r. Mieszka w Mladá Boleslav w Republice Czeskiej. Zajmuje się, hodowlą pszczół na cechy związane z ich odpornością na choroby. W 2012 r. założył organizację Sance Pro Vcely (Szansa dla pszczół), która zrzesza czeskich pszczelarzy. Jej celem jest stopniowa selekcja pszczół w kierunku większej odporności na choroby i inne aktualne zagrożenia. Zapraszam do wywiadu z Panem Dworskim oraz do spróbowania przeczytania tekstów jego autorstwa po czesku, na temat swoich eksperymentów i wniosków, których wiele opublikował na swojej stronie internetowej: http://dvorsky.leos.sweb.cz

Jakub Jaroński: Od kiedy zajmuje się Pan pszczelarstwem?

Leosz Dworski: Od 1964 roku.

Jakie są współcześnie największe zagrożenia dla rodzin pszczelich?

Stres, niedobór pokarmu, słaba odporność immunologiczna, Nosema cerenae, warroza, choroby wirusowe.

Od kiedy i dlaczego nie używa Pan regularnie tzw. „syntetycznych akarycydów” w gospodarce pasiecznej?

W 30% od 2003 roku, w 50% od 2004 roku, w 100% od r.2005 roku. Dlatego, że uniemożliwiają obiektywną ocenę rodzin pszczelich i ich selekcję.

Proszę powiedzieć jaka jest Pana metoda na dojście do pszczół, które nie potrzebują leczenia?

Dobre pytanie. Prószę przeczytać mój artykuł „Bez jedu to nejde?1. Tam jest wszystko na ten temat. Kto do tego dorósł, to zrozumie. Kto nie, musi jeszcze czytać.

Jak wyłapywał Pan rodziny do leczenia? Czy metoda ta polega na stopniowej minimalizacji użycia kwasu mrówkowego? Jaki duży procent aktualnie u Pana, to rodziny nieleczone? Czy w międzyczasie miał Pan duże straty? Czy Pańską metodą można uniknąć dużych strat?

Mam swoją metodę obserwacji uszkodzonych pszczół, które jest najdokładniejsza. Mój system opiera się na zabiegach leczniczych tylko wtedy, kiedy rodzina sama nie dałaby rady. Mam na myśli tzw. leczenie punktowe, czyli w tej chwili np. 1 rodzinę na 20-30 rodzin itd. Kwas mrówkowy lub tymol to jedyna chemia, która dopuszczam. Pierwszeństwo jednak daję zabiegom biotechnicznym. Oczywiście, że bez strat to się nie uda. Widzę, że Pan myśli o skopiowaniu jakieś metody, ale to jest ciężkie. Musi Pan do wszystkiego dorosnąć i zmienić punkt widzenia. W Pańskich pytaniach wyczuwam podejście komercyjne. Radzę Panu nie próbować tego kierunku.

Co Pan robi z rodzinami, które nie radzą sobie z chorobami?

Uczę się od nich.

Co Pan sądzi o problemie tzw. „bomby roztoczowej”, tudzież reinwazji warrozy?

Nie wierzę. W końcu problem warrozy w postaci „czystej“ jest chyba już rozwiązany, nawet bez chemii. Bardziej problematyczna jest faza końcowa. Czyli to, w co porażenie może
się ostatecznie przekształcić. Nie wierzę już od dawna, że pszczoły muszą paść na warrozę typu A. Nawet czysto teoretycznie, wystarczy do tego prosty rachunek. W naturze w sierpniu już od dawna wszystko jest przygotowane do zimowli i nawet parę tysięcy sztuk warrozy nie może pszczołom zaszkodzić. One tego się w dużym stopniu pozbędą, zaś w części zadziała (sama) natura.

Co Pan sądzi o metodzie tzw. „selekcji naturalnej“, polegającej m.in. na tym, aby nie ingerować w śmierć uli z powodu chorób? Tym samym pozwolić pszczołom przejść wąskie gardło selekcji na pasiekach, na podobnej zasadzie, według zwolenników tej metody, jak w dzikiej przyrodzie.

Nie interesuje mnie to. W naturze to działa inaczej, ale można to przybliżyć. Proszę przeczytać „Bez jedu to nejde?“.

Czy kontroluje Pan poziom porażenia warrozy i nosemy?

Oczywiście. Wszystkie moje rodziny mam trybie eksperymentalnym.

Czy na rodzinach, które nie wymagają leczenia można gospodarować podobnie, jak na tych, które wymagają leczenia? Czy są słabsze od leczonych? Czy dają może mniej miodu?

Oczywiście. Musi Pan wiedzieć, co jest najważniejsze. Rozpoznać problem i warunki, a następnie zdecydować się co zrobić dalej.

Co to jest „medna komora“?

Ponownie odsyłam Pana na moją stronę internetową i przeczytanie o miodnej komorze2. W skrócie chodzi o to, aby zapewnić rodzinie miodu pod dostatkiem przez cały rok, tak aby były zdolne do zazimowania w dowolnym momencie, np. w czerwcu.

Jaka jest różnica dla pszczół pomiędzy miodem i cukrem? Czy warto podkarmiać cukrem, czy lepiej zostawić pszczoły na miodzie? Jaki jest Pański system podkarmiania?

Różnica jest taka jak pomiędzy mięsem wieprzowym, a kwaśnym ogórkiem. Miód to kompletnie innym pokarm. Dłuższy komentarz jest zbędny.

Jakie ma Pan u siebie napszczelenie? Czy duże napszczelenie jest istotnym problemem, aby dojść do pszczół nieleczonych?

Miałem 5-6 pasieczysk i w sumie 100 rodzin. Dzisiaj mam 2 pasieczyska i 30 rodzin.

Czy zapobiega Pan błądzeniu pszczół pomiędzy ulami? Ile uli powinno stać na jednym pasieczysku? Czy różnice pomiędzy rozmieszczeniem dzikich siedlisk w przyrodzie a zagęszczeniem uli na pasieczysku mogą istotnie wpływać na ich przeżywalność i zdrowie? A jeżeli tak, to w jaki sposób trzeba to uwzględnić w gospodarce pasiecznej?

Czasami tak, a czasami nie. W każdym razie rozmieszczenie uli służy mi do badania zalatywania pszczół do innych uli. Prowadzę selekcje na mniejsze zalatywanie.

Co sądzi Pan o dzikich pszczołach i bartnictwie?

Bartnictwo to wielka moda, ale na tych samych zasadach można prowadzić rodzinę pszczelą w ulach nowoczesnych, co sam staram się robić. Dzisiaj dzikie pszczoły są rzadkością. Nie mają zdecydowanie jakiś szczególnych właściwości, o czym sam się przekonałem. Ten urok jest gdzie indziej. Znowu odsyłam pana do mojego artykułu „Bez jadu to nejde“.

Jakim systemem hoduje Pan pszczoły? Czy prowadzi Pan linie mateczne i ojcowskie? Jak wybiera Pan najlepszy materiał do dalszej hodowli?

Nie rozumiem pytania. To oczywiste. Wybieram według wyników testów. Najważniejszy jest test przeżycia.

Na jakich pszczołach Pan gospodaruje? Co sądzi Pan o podgatunku Apis mellifera mellifera i Apis mellifera carnica?

Hoduję pszczołę miejscową, czyli krzyżówki krainki. Każda rasa ma swoje zalety, które zależą od rodzaju selekcji u hodowcy. Nie istnieje cudowna pszczoła. Pszczelarz musi je poznać i działać według tej wiedzy.

Co Pan uważa za najważniejsze dla zdrowia pszczół?

Środowisko i jego zrozumienie u pszczelarza.

Ile miodu udaje się średnio Panu wyprodukować?

Mogę Panu tylko podać wartość minimalną i maksymalną, czyli od 0 do 196 kg. Jeżeli będzie Pan patrzył na pszczelarstwo naturalne, jak na produkcję miodu, to ten kierunek w ogóle nie jest dla Pana.

Czy poza miodem pozyskuje Pan inne produkty pszczele? A jak tak to jakie?

Miód, wosk, propolis.

Na jakim ulu Pan gospodaruje i dlaczego?

2/3 Langstroth. Zawdzięczam to przypadkowi. Pszczoły rozwiązały już dawno kwestie ula i wymiaru ramki. Dla pszczelarza to tylko metoda na wygodę pracy.

Czy rodzaj ula ma znaczenie dla zdrowia pszczół i ich większej przeżywalności?

Wszystko musi się zgrać: środowisko, pszczoły, pszczelarz i metody działania. Wszystko jest ze sobą powiązane. Wybór ula jest tylko narzędziem do odpowiedniej metody działania. Jeżeli będzie Pan prowadził rodzinę pszczelą, tak jak dziś robią to inni, to kwestia ula jest nieistotna. Wszystko robione jest dokładnie odwrotnie w porównaniu do naturalnego biorytmu pszczół.

Rozmawiał: Jakub Jaroński 2018
Tłumaczył: Wacław Sciskala, Jakub Jaroński
Wywiad autoryzowany

Przypisy:

  1. Leosz Dworski, Bez jedu to nejde?, 2015: http://dvorsky.leos.sweb.cz/CLANKY/Bez_jedu_to_nejde4.editace.s.obrazky.pdf
  2. Leosz Dworski, Jeste k medne komore, http://dvorsky.leos.sweb.cz/CLANKY/jeste_k_MK.htm; Leosz Dworski, Medne komora v niskych nastavcich.: http://dvorsky.leos.sweb.cz/Sance_pro_vcely/med_komora_v_NN_2.pdf

The post Wywiad z Leoszem Dworskim: Bez jedu to nejde? first appeared on Wolne Pszczoły.

]]>
Aperiodyczny biuletyn naszego Stowarzyszenia „Wolnopszczelarstwo”, numer pierwszy http://wolnepszczoly.netlify.app/aperiodyczny-biuletyn-naszego-stowarzyszenia-wolnopszczelarstwo-numer-pierwszy/ Tue, 19 Mar 2019 20:10:35 +0000 http://wolnepszczoly.netlify.app/?p=1825 Z ogromną satysfakcją oddajemy w Państwa ręce pierwszy numer „Wolnopszczelarstwa”, bezpłatnego biuletynu Stowarzyszenia Pszczelarstwa Naturalnego Wolne Pszczoły. Wydając pismo chcieliśmy uporządkować wybrane artykuły z naszej strony internetowej w trochę innej postaci, a przede wszystkim docenić wartość słowa pisanego w formie tradycyjnej, a zarazem poszerzyć grono odbiorców, którzy nie dotarli do tekstów ukazujących się w formie […]

The post Aperiodyczny biuletyn naszego Stowarzyszenia „Wolnopszczelarstwo”, numer pierwszy first appeared on Wolne Pszczoły.

]]>
Z ogromną satysfakcją oddajemy w Państwa ręce pierwszy numer „Wolnopszczelarstwa”, bezpłatnego biuletynu Stowarzyszenia Pszczelarstwa Naturalnego Wolne Pszczoły.

Wydając pismo chcieliśmy uporządkować wybrane artykuły z naszej strony internetowej w trochę innej postaci, a przede wszystkim docenić wartość słowa pisanego w formie tradycyjnej, a zarazem poszerzyć grono odbiorców, którzy nie dotarli do tekstów ukazujących się w formie elektronicznej, w zasobach internetowych Stowarzyszenia. Dlatego biuletyn ukazał się też w limitowanej wersji papierowej.

Na treść pierwszego numeru składa się krótki opis historii i działalności „Wolnych Pszczół”, a także wybór artykułów, które dotychczas ukazały się na naszej stronie internetowej. Dominują tłumaczenia anglojęzycznych tekstów autorstwa pszczelarzy praktyków, którzy od wielu lat prowadzą swoje pasieki nie stosując żadnych „leków” ani substancji chemicznych służących do zwalczania pszczelich chorób i pasożytów. Nie widzimy powodu, dla którego nie moglibyśmy się posiłkować wiedzą i doświadczeniem starszych stażem kolegów zza granicy, w tym z drugiego brzegu Wielkiej Wody. Na tłumaczenia składają się zatem artykuły wykładowcy i hodowcy matek pszczelich – Michaela Busha; wybitnego pszczelarza zawodowego – Kirka Webstera; oraz artysty, muzyka, pisarza, a wreszcie pszczelarza hobbysty – Charlesa Martina Simona. Nasze polskie podwórko dopiero raczkuje w takich formach uprawiania pszczelarstwa, gromadzimy doświadczenia i wiedzę. Jesteśmy jednak przekonani, że w kolejnych numerach Biuletynu znajdzie się więcej tekstów rodzimego pochodzenia.

Zapraszamy też do lektury wywiadu z jednym z największych polskich autorytetów z dziedziny pszczelnictwa, profesorem Jerzym Woyke, który zdecydował się na rozmowę z nami o pszczołach i pszczelarstwie, w tym również o tych jego aspektach, które interesują nas najbardziej. Za co niniejszym jeszcze raz Profesorowi dziękujemy!

W numerze nie mogło również zabraknąć artykułów autorstwa członków naszego Stowarzyszenia. Znalazł się tu zatem opis „Fortu Knox”, flagowego projektu „Wolnych Pszczół”, o którym pisze bloger i propagator pszczelarstwa naturalnego Bartłomiej Maleta oraz tekst Krzysztofa Smirnowa o łapaniu rojów.

Na koniec chcemy wyjaśnić, że nasz Biuletyn zamierzamy wydawać jako aperiodyk, a więc będzie się on ukazywał w nieregularnych odstępach czasowych. Mamy jednak nadzieję, że kolejny numer ukaże się niebawem.

Serdecznie zapraszamy do lektury

Redakcja

„Wolnopszczelarstwo” w PDF

Post scriptum: Na cele edukacyjne posiadamy dla chętnych ograniczoną ilość nakładu wersji papierowej. Jeżeli ktoś z szanownych czytelników ma ochotę wejść w jego posiadanie, poprosimy aby napisał na adres elektroniczny redakcji wraz opisaniem planu edukacyjnego i celów jakie zamierza w ten sposób realizować.

The post Aperiodyczny biuletyn naszego Stowarzyszenia „Wolnopszczelarstwo”, numer pierwszy first appeared on Wolne Pszczoły.

]]>
„Musimy być bardziej jak pszczoły” – czyli raport z konferencji w całości poświęconej pszczelarstwu bez zwalczania warrozy – cz. 2 http://wolnepszczoly.netlify.app/musimy-byc-bardziej-jak-pszczoly-czyli-raport-z-konferencji-w-calosci-poswieconej-pszczelarstwu-bez-zwalczania-warrozy-cz-2/ Thu, 19 Jul 2018 17:22:48 +0000 http://wolnepszczoly.netlify.app/?p=1709 Artykuł ukazał się w lipcowym wydaniu miesięcznika Pszczelarstwo Na konferencji wykład wygłosił także fiński hodowca Juhani Lunden (www.buckfast.fi). Pszczelarz ten od 2001 roku prowadzi hodowlę pszczół w kierunku odporności na pasożyta. W pierwszych latach (2001 – 2008) leczył warrozę kwasem szczawiowym, każdego roku zmniejszając dawki aż do zaledwie kilku mililitrów na rodzinę pszczelą. Od wykonania […]

The post „Musimy być bardziej jak pszczoły” – czyli raport z konferencji w całości poświęconej pszczelarstwu bez zwalczania warrozy – cz. 2 first appeared on Wolne Pszczoły.

]]>
Artykuł ukazał się w lipcowym wydaniu miesięcznika Pszczelarstwo

Na konferencji wykład wygłosił także fiński hodowca Juhani Lunden (www.buckfast.fi). Pszczelarz ten od 2001 roku prowadzi hodowlę pszczół w kierunku odporności na pasożyta. W pierwszych latach (2001 – 2008) leczył warrozę kwasem szczawiowym, każdego roku zmniejszając dawki aż do zaledwie kilku mililitrów na rodzinę pszczelą. Od wykonania ostatniej kuracji w 2008 roku jego pasieka pozostaje nieleczona do dziś, choć trzeba przyznać, że w tym okresie hodowca również miewał okresowo duże straty (nawet do 70%). Obecnie dysponuje wprawdzie niewielką liczbą pni, ale w przeciągu kilku najbliższych lat planuje wrócić do stanu wyjścia – 150 rodzin pszczelich. Jest to prawdopodobnie jeden z niewielu projektów selekcyjnych na taką skalę wykorzystujący w okresie przejściowym systematyczne zmniejszanie dawek substancji biobójczych. Lunden stwierdził, że do takiego sposobu postępowania przekonała go swoista obawa, że gdy porzuci od razu leczenie pszczół bez wstępnej selekcji, mogą przeżyć “niewłaściwe”, czy też raczej: “przypadkowe” pnie. Dzięki stałemu zmniejszaniu dawek kwasu i zwiększaniu presji roztoczy na pszczoły, mógł natomiast obserwować rodziny pod kątem wykazywania przez nie genetycznych mechanizmów odpornościowych i dobierać odpowiednie reproduktorki do dalszej selekcji. W tym miejscu należy nadmienić, że Junani Lunden posiłkuje się sztucznym unasiennieniem pszczół, więc jest w stanie mniej lub bardziej kontrolować genetykę populacji na swojej pasiece. Hodowca uważa też, że tego typu selekcja może być stosowana przez około 10 lat, po czym prawdopodobnie zaistnieje konieczność wprowadzenia do populacji “świeżej krwi”, z uwagi na inbred, grożący genetycznym osłabieniem populacji. Jako ciekawostkę można dodać, że zdaniem Lundena wraz z zaprzestaniem z leczenia, może nieco wzrastać obronność pszczół. Nieleczone pszczoły mają według niego lepsze powonienie i tym samym intensywniej reagują na bodźce feromonowe.

Juhani Lunden
Juhani Lunden

Kolejną prelekcję wygłosił szwedzki hodowca Erik Österlund, twórca pszczoły Elgon. W pierwszym okresie hodował ją według metody Buckfast, ale, jak sam zaznacza, dziś już tej metody nie stosuje. W wywiadzie udzielonym dla “Wolnych pszczół” stwierdził, że metoda Buckfast opiera się dziś na gdybaniach “co by zrobił Brat Adam”, podczas gdy działania hodowców prawdopodobnie rzadko odpowiadają jego rzeczywistym poglądom i intencjom. Österlund bynajmniej nie stwierdził, że zna intencje wielkiego hodowcy pszczoły Buckfast – i właśnie dlatego tak już swojej metody nie nazywa. Zaznaczył podczas wykładu, że się cieszy, iż nie każdy ma takie same poglądy, bo gdyby tak było, wszyscy tkwilibyśmy w miejscu, zamiast się rozwijać. Przytoczył też zdanie przypisywane Albertowi Einsteinowi, mówiące o tym, że aby osiągnąć postęp, trzeba podważać autorytety. Tak też próbuje pracować sam i namawia do tego innych. Jako dygresję dodam, że podobne zdanie wygłosił w udzielonym nam wywiadzie prof. Jerzy Woyke, podkreślając, że różnorodność poglądów i działań jest podstawą najzdrowszych społeczności. Erik Österlund, w przeciwieństwie do Johna Kefussa, uważa zjawisko “bomby roztoczowej” za zagrożenie dla selekcji, a nie jej narzędzie (trzeba przy tym zaznaczyć, że praktyka i założenia selekcyjne obu panów są całkowicie różne), gdyż pasieki funkcjonują w warunkach zgoła innych niż pszczoły w naturze. On sam podejmuje leczenie (tymolem), kiedy zaobserwuje wystąpienie objawów chorobowych u pszczół. W swojej pasiece opiera się głównie na badaniu objawów wirusa zdeformowanych skrzydeł (DWV) oraz stopnia porażenia. Przez pewien okres oceniał również tzw. cechę VSH odpowiedzialną za usuwanie (lub odsklepianie) poczwarek porażonych roztoczami. W swoim programie uznał jednak to ostatnie badanie za mało przydatne. Dodał przy tym, że selekcja na niskie porażenie roztoczami jest przy okazji selekcją na zmniejszenie rabowania, gdyż w czasie rabunków porażenie pszczół roztoczami gwałtownie rośnie. Jeżeli więc rodziny pszczele utrzymują niską liczbę roztoczy, oznacza to, że zarówno same nie rabują, jak i skutecznie stawiają mu opór. Po leczeniu rodziny pszczelej Österlund wymienia w niej matkę na wyhodowaną z linii najdłużej nieleczonych i równocześnie takich, które spełniają inne kryteria hodowli skutecznej ekonomicznie. Obecnie, w jego pasiece znajdują się rodziny pszczele nieleczone od 4 lat, a w ubiegłym roku bez jakiegokolwiek leczenia pozostawała ponad połowa pasieki. Hodowca podkreślił znaczenie równowagi mikrobiologicznej w ulu dla zdrowia pszczół. A ta jest zaburzana nieustannym leczeniem i stale narastającymi dawkami substancji chemicznych podawanych przez pszczelarzy. Zaznaczył też, że istotnymi bodźcami przystosowania organizmów żywych są tzw. czynniki epigenetyczne, a więc czynniki, które warunkują ekspresję genów odpowiedzialnych za przystosowanie do bieżących warunków środowiskowych. Organizmy podobne genetycznie mogą więc posiadać różne cechy zewnętrzne i przejawiać różne zachowania (tzw. fenotyp) w zależności od środowiska, w jakim występują. Wspomniane cechy mogą się pojawiać nawet wówczas, gdy nie dały się zauważyć w poprzednich pokoleniach, a następnie zanikać. Zdaniem Österlunda, stałe i nieustanne kuracje chemiczne niewątpliwie blokują taki rodzaj przystosowania.

Wywiad z Erikiem Osterlundem
Wywiad z Erikiem Osterlundem

Kolejnym i ostatnim już wykładowcą pierwszego dnia był Wolfgang Wimmer – pszczelarz z Austrii, który odstawił środki chemiczne do walki z warrozą i zastąpi je specjalnymi podgrzewaczami. Jak wiadomo, pszczoły czy czerw lepiej tolerują wyższe temperatury niż roztocza. Pomysł Wimmera polega na podgrzewaniu zainfekowanych ramek z czerwiem do temperatury, która powoduje śmierć znajdujących się w nich roztoczy. Aby jednak nie przegrzewać wielu plastrów z czerwiem, Wimmer zdecydował się na zastosowanie w ulach dwuramkowych izolatorów w okresie przygotowania do kuracji. Gdy pozostały czerw w ulu się wygryza, do ramek w izolatorze trafia aż do 80% wszystkich roztoczy z całej rodziny pszczelej. Po odpowiednim ogrzaniu plastry mogą wrócić do gniazda i resztą już zajmują się same pszczoły. Według Wimmera metoda podgrzewania zaburza funkcjonowanie całej rodziny pszczelej w najmniej inwazyjny sposób, a już na pewno nie niszczy tworzącej się równowagi ekosystemów. Metoda ta może być używana jako metoda wspomagająca podczas prowadzenia innego rodzaju selekcji.

Drugi dzień konferencji zaczął się od ciekawego wykładu prowadzonego przez ucznia i współpracownika prof. Jürgena Tautza z Uniwersytetu w Würzburgu – Torbena Schiffera (http://beenature-project.com/). Schiffer opowiedział przede wszystkim o tym, jak stworzyć optymalne warunki dla mikrożycia współistniejącego z pszczołą miodną. Wykład uwzględniał w szczególności wyniki jego badań dotyczących zaleszczotka książkowego (Chelifer cancroides), pajęczaka lubującego się w polowaniach na dręcza pszczelego. Większość uli używanych w nowoczesnej gospodarce pasiecznej nie jest przystosowana do podtrzymywania biologicznych zależności, jakie wykształciły się w naturalnych schronieniach dla pszczół, czyli w dziuplach drzew. W związku z powyższym, Schiffer rozpoczął badania dotyczące życia w ulu od poznania całej fizyki naturalnej dziupli, a w szczególności istniejących tam zależności temperaturowych oraz wilgotności i związanej z tym kondensacji. Ule jednościenne okazują się podatne na zwiększoną wilgoć, co z kolei sprzyja rozwojowi wielu organizmów patogennych. Dodanie dennicy osiatkowanej, zwanej też “higieniczną”, wprawdzie rozwiązuje w większości problem nadmiaru wilgoci, ale powoduje bardzo duże dobowe i roczne wahania temperatur w ulu. Samym pszczołom zdaje się to nie szkodzić (w niektórych aspektach może nawet pomaga), ale niewątpliwie ma wpływ na warunki bytowe szeregu innych organizmów, które potrzebują stabilniejszego środowiska do wykształcenia odpowiednich populacji i zrównoważonych relacji –przykładem takich organizmów są zaleszczotki. Okazuje się więc, że chcąc stworzyć optymalne warunki dla symbiontów pszczół oraz innych organizmów budujących zdrowe zależności ekologiczne, należy modyfikować ule i zapewniać im odpowiednią izolację (zarówno ścian, daszków czy dennic) oraz stosować daszki odpowiednio regulujące wilgoć. Tu za wzór mogą posłużyć choćby rozwiązania stosowane czasem w ulach typu Warre, mające daszki będące niejako korpusami z podłożoną od spodu (acz nad gniazdem) siatką, w których znajduje się różnego rodzaju biologiczny materiał taki jak próchno, trociny, liście czy ściółka leśna. Materiał ten pochłania i oddaje wilgoć w zależności od bieżącej sytuacji, regulując i stabilizując w ten sposób środowisko ulowe.

Schiffer poruszył też zagadnienie propolisu – nie tylko jako środka bakteriostatycznego, ale także regulatora wilgotności w ulu. Stwierdził, że w naturalnej dziupli zajmowanej przez pszczoły, cały “strop” jest dokładnie wypropolisowany, co sprzyja przenikaniu pary wodnej do drzewa, ale nie pozwala skroplonej wodzie wrócić do pszczelego gniazda. Aby stymulować wytworzenie się odpowiedniej populacji zaleszczotków w ulu, Schiffer stosuje specjalne dennice z wkładkami, w których pajęczaki mogą tworzyć siedliska, a na łowy wyruszać do pszczelego gniazda, systematycznie ograniczając populację roztoczy. Być może same zaleszczotki nie rozwiążą problemu warrozy, ale stworzone metodą Schiffera dobre warunki w całym ulu sprawią, że dobrze poczują się w nim i inne przyjazne pszczołom organizmy, a to poprawi kondycję samych pszczół. Na pewno ani ule styropianowe, ani nawet gładkie i szlifowane drewniane nie spełniają warunków, o jakich mówił Schiffer. W jego ocenie najlepsze, bo najbardziej zbliżone do naturalnych warunki pszczelego siedliska są ule stojaki. Leżaki o niskiej ramce, jak np. popularny w środowisku pszczelarzy naturalnych kenijski ul snozowy (tzw. TBH) pozostawiają wiele do życzenia.

Kolejnym prelegentem był Andre Wermelinger ze szwajcarskiego stowarzyszenia “Free the bees”, co można tłumaczyć jako “Uwolnić pszczoły” (www.freethebees.ch), a więc, jak się zdaje, siostrzanego zrzeszenia do naszych „Wolnych Pszczół”, choć nieco starszego. Wermelinger opowiedział o oddolnych inicjatywach, jakie podejmowane są w Szwajcarii w celu przekonania pszczelarzy do podejmowania metod pszczelarstwa przyjaznego pszczołom, a także o propagowaniu przez jego zrzeszenie potrzeby powrotu pszczół do natury. Działania stowarzyszenia obejmują promocję długofalowego celu, jakim jest prowadzenie pasiek niewymagających wspomagania przy użyciu substancji chemicznych. Stowarzyszenie “Free the bees” organizuje także warsztaty z budowania kłód bartnych i szkolenia dotyczące bioróżnorodności oraz szeroko rozumianego pszczelarstwa naturalnego. Wermelinger podkreślił wagę bogatych i różnorodnych pastwisk pszczelich i konieczność dostosowania liczby bytujących na nich rodzin pszczelich do ich obfitości.

Po wykładzie Wermelingera na podium ponownie pojawiła się Heidi Herrmann. Przypomniała słuchaczom o tym, jak dawniej patrzono na rodzinę pszczelą – jako na jednolitą, acz złożoną istotę. Opowiedziała również o realizowanych przez swoją organizację zadaniach polegających przede wszystkim na edukacji o roli pszczół w ekosystemie i metodach prowadzenia pszczelarstwa przyjaznego pszczołom. Jako jedno z głównych zadań swojej organizacji podała naukowe dokumentowanie zasadności podejmowania naturalnych metod w pszczelarstwie. Zaznaczyła, że pszczoła wcale nie potrzebuje pszczelarza, aby dobrze funkcjonować w naturze. To raczej my, ludzie, potrzebujemy pszczół. Powinniśmy więc zwracać uwagę na to, jak dbać o środowisko, aby pszczoły dobrze się w nim czuły – przede wszystkim tworzyć jak najwięcej niedoglądanych siedlisk oraz bazy pożytkowe poprzez uprawy i nasadzenia roślin miododajnych. Herrmann podkreśliła, że w naszych działaniach powinniśmy być bardziej jak pszczoły niż jak ludzie. Powinniśmy się nauczyć współpracować tak jak one i podobnie jak one rozwiązywać nasze konflikty w drodze zgodnej dyskusji – jak to opisywał choćby prof. Thomas Seeley w książce “Honey bee democracy” (tłum. “Demokracja pszczoły miodnej”). W dalszej części wykładu Herrmann przedstawiła szereg bohaterów historii pszczelarstwa – w tym również tej nieodległej – którzy przyczynili się do kształtowania odpowiedniej wizji pszczoły jako nieodzownego elementu ekosystemu, a nie tylko producenta miodu.

Po wystąpieniu Heidi Hermann nastąpiła odmienna w treści, lecz podobna w wymowie prezentacja Ralfa Rössnera. Rössner również zaprezentował podobne spojrzenie na złożoność pszczelej rodziny, mówiąc o niszczeniu zdrowego superorganizmu poprzez stosowane metod pszczelarstwa intensywnego. Podkreślił, że pszczoły są zdecydowanie zdrowsze, gdy pozwala się im na funkcjonowanie zgodne z ich naturalnym cyklem życiowym – na przykład w niewielkich ulach wspierających gospodarkę rojową. Jako przykład podał gospodarkę w oblepianych gliną kószkach, z którymi zetknął się zresztą w Karpatach na terenie Polski.

Następnym prelegentem był nasz polski kolega Piotr Piłasiewicz z „Bractwa Bartnego” (www.bartnictwo.com). Opowiedział o programie ochrony rodzimych linii pszczół (Apis mellifera mellifera oraz Apis mellifera carnica linia Dobra), ze szczególnym uwzględnieniem pszczoły linii Augustowskiej, jako bliskiej jego sercu. Piłasiewicz mieszka bowiem w rejonie Puszczy Augustowskiej i w zasadzie na co dzień “współpracuje” z tamtejszą pszczołą. W swoim wykładzie opisał słuchaczom na czym polega gospodarka w poszczególnych strefach ochronnych (tj. centralnej, ochronnej/izolacyjnej i buforowej) w Puszczy Augustowskiej i jaki jest potencjał zachowania genów miejscowej pszczoły dla przyszłych pokoleń – pszczoły najlepiej przystosowanej do leśnego środowiska północno-wschodniej Polski. Opowiedział również o swojej bartniczej pasji, podkreślając jej istotną rolę we wspomaganiu programów ochronnych pszczół, takich jak w rejonie Augustowa.

Konferencję zakończyła moja prezentacja działalności Stowarzyszenia Pszczelarstwa Naturalnego “Wolne Pszczoły” (www.wolnepszczoly.netlify.app). Wystąpienie dotyczyło w szczególności projektu selekcyjnego, pomysłu naszego stowarzyszeniowego kolegi Marcina Zarka, opracowanego z myślą o małych pasiekach hobbystycznych. Muszę, być może trochę nieskromnie, przyznać, że projekt ten spotkał się z bardzo wielkim zainteresowaniem zarówno ze strony organizatorów konferencji i innych prelegentów, jak i słuchaczy. Chwalono przede wszystkim pomysłowość i prostotę naszego rozwiązania, a już nazajutrz po konferencji zaczęły do nas spływać informacje o rozpoczęciu prac nad wdrożeniem podobnych projektów w Austrii i Niemczech, być może również w Szwajcarii. Kilku prelegentów zaproponowało propagowanie naszego projektu podczas innych pszczelarskich wydarzeń, w których wezmą udział w najbliższym czasie. Dla nas to oczywiście powód do dumy. Cieszy nas, że przykład z Polski – do tego wywodzący się z naszego niewielkiego zrzeszenia – spotkał się z tak dobrym przyjęciem i tak dużym zainteresowaniem. Heidi Herrmann, nawiązując do swojego wcześniejszego wystąpienia oświadczyła, że to właśnie nam, choć dysponujemy skromnymi środkami i niewielkim potencjałem organizacyjnym, udało się rozpocząć współpracę podobną do tej, jaką prezentują pszczoły. Na koniec otrzymałem też zaproszenie do udziału w kolejnym podobnym wydarzeniu, tj. konferencji “Learning from the bees” (tłum: “Ucząc się od pszczół”) współorganizowanej przez Natural Beekeeping Trust i kilka innych organizacji w Europie w dniach 31 sierpnia do 2 września 2018 roku w Doorn w Holandii (https://www.naturalbeekeepingtrust.org/conference).

Wróćmy jednak do naszego projektu selekcyjnego. Kiedy w 2015 roku założyliśmy nasze stowarzyszenie, chcieliśmy przede wszystkim zaprezentować pszczelarzom inny punkt widzenia na pszczoły i pszczelarstwo oraz wspomagać się wzajemnie w selekcji coraz zdrowszych i odporniejszych pszczół. Wiedzieliśmy, że prowadzenie pasiek bez zwalczania warrozy nie jest łatwym zadaniem dla amatorów i mieliśmy świadomość, że są niewielkie szanse na to, by każda z naszych pasiek z osobna miała wystarczająco duży potencjał selekcyjny do pokonania roztoczy. Potrzebowaliśmy więc projektu, który pozwoliłby nam na ciągłość selekcji, dał gwarancję, że nikt z nas nie zostanie bez pszczół, a także wykorzystał każdy dostępny potencjał selekcyjny, a więc również niewielkie pasieki amatorskie składające się z kilku pni. W czasie burzy mózgów, gdy pojawiały się różne pomysły, jak choćby ten, by gromadzić środki na zakup pszczół do selekcji, wspomniany już Marcin Zarek zaproponował, byśmy zagwarantowali sobie wzajemnie, że ten, kto straci pszczoły, otrzyma odkłady od innych ze „wspólnej” nieleczonej puli. Pomysł od razu spodobał się większości, więc dopracowaliśmy szczegóły i rozpoczęliśmy współpracę. Tak powstał projekt, któremu nadaliśmy nazwę amerykańskiej bazy wojskowej, będącej równocześnie federalną rezerwą złota Stanów Zjednoczonych – “Fort Knox”. Uznaliśmy, że nazwa ta idealnie pasuje do rezerwy naszego wspólnego “złota”, jakim są pszczoły selekcjonowane, niepoddawane leczeniu przeciwko warrozie. Nie chcę się wdawać w szczegóły, jednak muszę dodać, że pomimo wielu przeciwności losu, w ostatnich latach projekt dowiódł swojej wartości i dziś możemy się pochwalić ciągłością wspólnej selekcji, mimo iż niektórzy z nas mają niewielkie indywidualne zasoby. “Fort Knox” odpowiedział też na wiele praktycznych problemów, z jakimi borykają się pszczelarze chcący zaprzestać stosowania toksyn w pasiekach. Wymienieni wyżej prelegenci, naukowcy i słynni hodowcy pszczół przekazywali wspaniałą i ciekawą wiedzę o aspektach selekcji pszczół w dużych, zawodowych pasiekach oraz ogrom wiedzy teoretycznej o biologii rodziny pszczelej oraz pszczelarstwie przyjaznym pszczołom. My jednak odpowiedzieliśmy na konkretne i praktyczne pytanie słuchaczy – jak pszczelarz amator może przełożyć tę wiedzę do własnej małej pasieki? Okazuje się, że wystarczy współpraca oparta na zaufaniu. Zainteresowanych szczegółami projektu, zasadami na jakich on funkcjonuje oraz historią współpracy odsyłam na stronę internetową Stowarzyszenia Pszczelarstwa Naturalnego “Wolne Pszczoły” (http://wolnepszczoly.netlify.app/tag/fortknox/). Na naszym kanale Youtube znajdą się również nagrania części wykładów z konferencji oraz wywiady z wybranymi prelegentami.

Podsumowując, pragnę wyrazić nadzieję, że dzięki takim wydarzeniom jak opisana powyżej konferencja, pszczelarstwo, jakie zdecydowaliśmy się uprawiać zaistnieje wreszcie w świadomości pszczelarzy jako równoprawna praktyka i stanie się przedmiotem zgodnej i merytorycznej dyskusji. Pszczelarstwo niezwalczające warrozy jest możliwe i praktykuje się je na świecie z dużymi sukcesami, choć trzeba przyznać, że w Europie kontynentalnej jest wciąż trudne i wiąże się z dużymi stratami. Skoro jednak nawet w pasiekach, gdzie stosuje się zabiegi przeciwko roztoczom rokrocznie i tak odnotowuje się coraz większe średnie straty, czy nie nadszedł już aby czas na refleksję? Alternatywa jest na wyciągnięcie ręki, a konferencja pokazała bardzo dużą rozpiętość pomysłów i podejść – od bardzo “inżynieryjnej” selekcji Juhani Lundena, poprzez “test Bonda”, czyli pozostawienie pszczół selekcji naturalnej, aż do filozoficznej wizji pszczoły miodnej jako samoświadomego organizmu będącego częścią całego ekosystemu.

Erik Österlund twierdzi, że każdy może podjąć własną selekcję odpornych pszczół – trzeba tylko chcieć. Powtarza przy tym, że cała selekcja wcale nie musi być “perfekcyjna”, wystarczy, aby była “poprawna”, by zaistniał pozytywny długofalowy skutek. Wielu naukowców, w tym również z Polski, twierdzi, że wystarczyłoby już kilkuletnie ograniczenie przewożenia pszczół na wielkie odległości, aby stan ich zdrowia zauważalnie się poprawił. Pomimo tego zamiast rozwijać lokalną i przystosowaną „genetykę”, sprowadzamy matki pszczele z odległych rejonów i nie tylko krzyżujemy naszą „genetykę” z pszczołami gorzej przystosowanymi do miejscowych ekosystemów, ale także sprowadzamy obce patogeny i organizmy inwazyjne. Czyż nie tak Varroa rozpoczęła swoją wędrówkę po Europie? John Kefuss jest zdania, że większość środowiska pszczelarskiego wyznaje tzw. “efekt mañana”, który sprowadza się do zasady: “nie rób dziś tego, co kto inny zrobi za ciebie jutro”. Niech przesłaniem tej konferencji będzie to, że my wszyscy razem i każdy z osobna decydujemy o tym, jak będzie wyglądać pszczelarstwo w przyszłości.

Bartłomiej Maleta

The post „Musimy być bardziej jak pszczoły” – czyli raport z konferencji w całości poświęconej pszczelarstwu bez zwalczania warrozy – cz. 2 first appeared on Wolne Pszczoły.

]]>
„Musimy być bardziej jak pszczoły” – czyli raport z konferencji w całości poświęconej pszczelarstwu bez zwalczania warrozy – cz.1 http://wolnepszczoly.netlify.app/musimy-byc-bardziej-jak-pszczoly-czyli-raport-z-konferencji-w-calosci-poswieconej-pszczelarstwu-bez-zwalczania-warrozy-cz-1/ Wed, 13 Jun 2018 18:47:24 +0000 http://wolnepszczoly.netlify.app/?p=1698 Artykuł ukazał się w czerwcowym wydaniu miesięcznika Pszczelarstwo W dniach 7 – 8 kwietnia 2018 roku miałem zaszczyt, ale również i niewątpliwą przyjemność uczestniczyć w pierwszej w Europie konferencji w całości poświęconej pszczelarstwu nie praktykującemu leczenia pszczół, na której reprezentowałem Stowarzyszenie Pszczelarstwa Naturalnego „Wolne Pszczoły”. Konferencja odbyła się w Neusiedl am See we wschodniej Austrii. […]

The post „Musimy być bardziej jak pszczoły” – czyli raport z konferencji w całości poświęconej pszczelarstwu bez zwalczania warrozy – cz.1 first appeared on Wolne Pszczoły.

]]>
Artykuł ukazał się w czerwcowym wydaniu miesięcznika Pszczelarstwo

W dniach 7 – 8 kwietnia 2018 roku miałem zaszczyt, ale również i niewątpliwą przyjemność uczestniczyć w pierwszej w Europie konferencji w całości poświęconej pszczelarstwu nie praktykującemu leczenia pszczół, na której reprezentowałem Stowarzyszenie Pszczelarstwa Naturalnego „Wolne Pszczoły”. Konferencja odbyła się w Neusiedl am See we wschodniej Austrii. I choć dopiero ustąpiły mrozy, pogoda dopisała na tyle, że udało mi się połączyć moje dwie pasje, czyli pszczelarstwo i podróże rowerowe. Do miejsca spotkania dojechałem moim jednośladem, obładowany bagażami. To niewątpliwie wzbudziło zainteresowanie zgromadzonych tam pszczelarzy, ale na pewno nie odciągnęło nikogo od tematu, który ich tam przywiódł.

Bartłomiej Maleta - Neusiedl
Bartłomiej Maleta – Neusiedl

Jak się okazało na miejscu, sama idea zorganizowania takiej konferencji narodziła się dość spontanicznie, a mianowicie w rozmowie pszczelarzy amatorów na Facebooku. Pewien zamieszkały w Austrii pszczelarz od kilku lat nie zwalczający warrozy, Norbert Dorn, zdecydował się zorganizować spotkanie pszczelarzy nieużywających żadnych substancji chemicznych w swoich pasiekach. Od słowa do słowa, niewinny plan spotkania towarzyskiego przerodził się w ideę zaproszenia największych pszczelarskich sław Europy podejmujących trud selekcji odpornych pszczół i zorganizowania konferencji. Gdy się dowiedziałem o tym projekcie, w pierwszej chwili uznałem, że spotkanie odbędzie się po prostu zbyt daleko, żeby ot tak „wyskoczyć na weekend”. Ostatecznie jednak zdecydowałem, że nie mogę zrezygnować z udziału w wydarzeniu tak doniosłym dla pszczelarstwa, jakie zdecydowałem się praktykować. Z pomocą niemieckiej pszczelarki Sibylle Kempf, podobnie jak my propagującej potrzebę odejścia od stosowania pestycydów i substancji biobójczych w praktyce pasiecznej, skontaktowałem się z Norbertem Dornem i poprosiłem o możliwość reprezentowania na konferencji stowarzyszenia „Wolne Pszczoły”. Ku mojej radości wyraził zgodę i w ten sposób nasz udział w tym wydarzeniu się urzeczywistnił. Spotkanie zgromadziło około 90 uczestników i prelegentów z wielu krajów Europy, w tym z Anglii, Austrii, Finlandii, Francji, Niemiec, Polski, Szwajcarii i Szwecji. Podczas konferencji obowiązywały dwa języki wykładowe – angielski i niemiecki.

Otwarcie konferencji przypadło na sobotni poranek. Po przywitaniu prelegentów i publiczności przez organizatorów, nastąpiło krótkie wystąpienie przedstawicieli miejscowych władz, starających się podkreślić rolę pszczoły miodnej w ekosystemie i rolnictwie. Wyrazili oni zadowolenie z powodu zorganizowania konferencji na ich terenie, a także z powodu stale rosnącej populacji pszczół w miejscowych pasiekach. Jak to nierzadko w takich sytuacjach bywa, niezwłocznie po zakończeniu swojego wystąpienia, opuścili salę, nie czekając nawet na rozpoczęcie merytorycznej części spotkania.

Wykład otwierający konferencję wygłosiła Heidi Herrmann, przedstawicielka prężnej organizacji brytyjskiej Natural Beekeeping Trust (https://www.naturalbeekeepingtrust.org/), która zajmuje się propagowaniem pszczelarstwa przyjaznego pszczołom – zwanego czasem również pszczelarstwem naturalnym. Sama Heidi Herrmann w swojej pasiece nie stosuje żadnych medykamentów do zwalczania roztoczy już od wielu lat. Przyznaje jednak otwarcie, że na Wyspach Brytyjskich taka praktyka jest o wiele łatwiejsza niż w krajach Europy kontynentalnej, a straty zbliżone do pasiek, w których walczy się z warrozą. Herrmann podkreśliła, że jadąc z lotniska do Neusiedl am See, widziała pola uprawne przypominające pustynie dla pszczół. Komentując szybkie opuszczenie sali przez przedstawicieli władz, wyraziła ubolewanie, że ich zrozumienie dla potrzeb pszczół i pszczelarstwa jest tak niewielkie.

Heidi Herrmann
Heidi Herrmann

Okresowy głód i niedożywienie powodują, że pszczoły nie mogą przetrwać bez wspomagania substancjami, które na dłuższą metę są dla nich toksyczne, a pszczelarze nie chcą zaprzestać leczenia z obawy przed olbrzymimi stratami. Stwierdziła, że władze, zamiast cieszyć się ze wzrostu liczby pni pszczelich na terenach rolnictwa uprawianego na skalę przemysłową i ubogich w różnorodne pożytki, powinny raczej zająć się budową pszczelich pastwisk i edukacją miejscowych rolników. Trzeba przy okazji zaznaczyć, że edukacja jest potrzebna w każdym kraju. Ja sam, w czasie mojej podróży do Neusiedl kilkakrotnie widziałem rolników – zarówno na Słowacji jak i w Austrii (a przecież w Polsce nie jest też inaczej) – stosujących opryski na świeżo kiełkujące rośliny uprawne, podczas wyjątkowo silnych wiatrów, które zwiewały cały oprysk z pól. A to przecież nie tylko grozi skażeniem okolicznych ekosystemów, ale i z punktu widzenia rolnika jest zabiegiem pozbawionym sensu. Edukacja jest więc potrzebna zawsze i wszędzie.

Po otwarciu, pierwszy wykład wygłosił Jürgen Küppers, który pokrótce opisał historię i perspektywy zdrowego pszczelarstwa na przyszłość. Podkreślił, że pszczelarstwo tak naprawdę wstąpiło na równię pochyłą już w czasach Langstrotha, a w ostatnich dziesięcioleciach nastąpił gwałtowny spadek odporności pszczół. To zbiegło się rzecz jasna z uprzemysłowieniem rolnictwa i całkowitą zmianą myślenia o efektywności produkcji rolnej i pszczelarskiej. W ulach pojawiła się węza z powiększoną komórką pszczelą (5.4 – 5.7 mm), a także izolatory czy kraty odgrodowe, które zaburzały komunikację wewnątrz pszczelego gniazda. Wraz z rozpoczęciem karmienia pszczół na zimę cukrem, przeżywały coraz słabsze rodziny, co następnie powodowało rozpowszechnianie się populacji gorzej przystosowanej genetycznie.

Jurgen Kuppers
Jurgen Kuppers

Pojawienie się roztoczy Varroa przypieczętowało ten proces. Jürgen Küppers przypomniał, że w chwili nadejścia roztoczy pasieki przeżyły olbrzymie załamania, co skłoniło pszczelarzy do desperackiej walki z dręczem pszczelim (Varroa destructor). Walka ta od tego czasu stale się nasilała, gdyż efekt wywołany przez roztocza spowodował olbrzymią traumę u pszczelarzy. Wskazał jednak na coraz częściej podejmowane próby selekcji pszczół w kierunku zwiększenia zdolności radzenia sobie z chorobami i inne aktywności podejmowane w związku z narastającym kryzysem – jak choćby próby odbudowy lokalnych półdzikich populacji pszczół. Podkreślił także rolę niektórych hodowców i badaczy w propagowaniu zdrowego pszczelarstwa.

Kolejnym wykładowcą był dr John Kefuss, jeden ze światowych pionierów i propagatorów pszczelarstwa bez leczenia. Hodowca jest prawdziwą sławą światowego pszczelarstwa, a przy okazji naprawdę barwną postacią. Ciągle żartuje i traktuje siebie samego z bardzo dużym dystansem. Kefuss opracował tzw. “test Bonda” (zwany również metodą “live and let die” czyli “żyj i pozwól umrzeć”), będący strategią selekcji pszczół w kierunku odporności na pasożyta. Metoda polega tak naprawdę na pozostawieniu rodzin pszczelich selekcji naturalnej. W rozumieniu hodowcy, pszczoły, które potrafią poradzić sobie z roztoczami przetrwają, a umrą te, które pozwalają na nieograniczony rozwój pasożyta. Kefuss rozpoczął swoją selekcję od wypracowania cechy higieniczności pszczół (poprzez testy usuwania zamarłego czerwiu), ale tak naprawdę wówczas nie była to cecha potrzebna w radzeniu sobie z warrozą, a z inną chorobą, tj. zgnilcem europejskim, który był niegdyś olbrzymim problemem w jego pasiece. W tamtym okresie kiedy Kefuss przychodził na pasieczysko, uderzał go w nozdrza smród dochodzący z rozstawionych uli.

John Kefuss
John Kefuss

Był to czas, kiedy jeszcze zwalczał warrozę i leczył pszczoły. Spośród 115 pni wybrał 14 najbardziej higienicznych rodzin, które posłużyły do dalszej hodowli. W zasadzie – jak zaznaczył – na początku selekcji w 1998 roku jego pszczoły przejawiały znacznie większy instynkt higieniczny niż w 2008, kiedy pasieka była już całkowicie odporna na roztocza i wiele lat nieleczona – i rzecz jasna nie miał już żadnych problemów z chorobami czerwiu. Oznacza to, że sama higieniczność pszczół nie przekłada się bezpośrednio na ich radzenie sobie z roztoczami. John Kefuss wprowadził ciekawe rozróżnienie pomiędzy “odpornością” pszczół na pasożyta (resistance), a “tolerancją” (tolerance). Ta pierwsza wartość dotyczy zdolności pszczół do samodzielnego ograniczania liczby roztoczy, podczas gdy ta druga zdolności pszczół do ograniczania szkód poczynionych przez pasożyta. Kefuss stwierdził, że jego pszczoły nie mają wysokiej tolerancji, ale są odporne na roztocza.

Kefuss uważa, że każdy pszczelarz powinien sobie zadać dwa pytania. Po pierwsze, dlaczego miałby nie leczyć pszczół, a drugie, pod jakimi warunkami przestałby je leczyć. On sam zawsze miał świadomość, że lecząc pszczoły, stosuje bardzo silne substancje chemiczne i zdawał sobie sprawę z ich szkodliwości. W pewnym momencie zorientował się, że miewa częste migreny, a po rozmowach z innymi pszczelarzami, cierpiącymi na podobne dolegliwości, doszedł do wniosku, że przyczyną jest właśnie obcowanie z silnymi toksynami w praktyce pasiecznej. Uznał więc, że o ile zawsze może kupić nowe pszczoły, zdecydowanie trudniej byłoby mu odkupić… nowy mózg. Tak właśnie zaczęła się jego historia związana z porzuceniem silnych substancji chemicznych w pasiece. Dziś, jako hodowca, twierdzi, że musi podejmować sporo wysiłku, aby utrzymać cechę odporności na roztocza, bo… w jego pasiece praktycznie ich nie ma. Kiedyś zorganizował nawet konkurs i płacił 1 centa za każdą znalezioną samicę dręcza pszczelego, a zwycięzcy po dłuższym czasie znajdowali co najwyżej po około 20 sztuk. Przyznał ze śmiechem, że była to najtańsza siła robocza, jaką mógłby sobie wymarzyć hodowca pszczół. Zauważył przy tym, że nie sposób prowadzić selekcji na odporność na roztocza, gdy praktycznie nie istnieje ich presja. Jak bowiem sprawdzić, czy pszczoły radzą sobie z nieobecnym czynnikiem? Kefuss doszedł do wniosku, że musi pozyskiwać ramki z silnie porażonym czerwiem z innych pasiek i umieszczać je w rodzinach potencjalnych reproduktorek, aby stale weryfikować zdolność pszczół do likwidowania zagrożenia (tzw. “przyspieszony test Bonda”). Powtarzał przy tym: “muszę kupować roztocza, a te są drogie”. Stwierdził, że wypracowane przez niego metody są doskonałe do wyszukiwania i dalszej hodowli tych pszczół, które określił jako “roztoczowe czarne dziury” (“varroa black holes”). Są to rodziny, które “pochłaniają” więcej roztoczy niż wypuszczają ich z uli, a więc dręcz “znika” w tych ulach jak w czarnych dziurach. Aby znaleźć “czarne dziury”, niezbędne są rodziny, które stanowią ich przeciwieństwo, a które określa się jako “roztoczowe bomby” (“varroa bomb” albo “mite bomb”). Są to pnie, które pozwalają na gwałtowny rozwój pasożyta i umierając przy wysokim porażeniu, stają się potencjalnym zagrożeniem dla sąsiednich rodzin. W przeciwieństwie do większości środowiska pszczelarskiego, jemu “roztoczowe bomby” nie spędzają snu z powiek. Dla niego to doskonałe, choć nieobecne w jego pasiekach narzędzie selekcji pszczół coraz zdrowszych i lepiej radzących sobie z warrozą. Podkreślał przy tym wielokrotnie, że skoro jemu udało się przeprowadzić taką selekcję, to znaczy, że absolutnie każdy może tego dokonać.

 Bartłomiej Maleta

The post „Musimy być bardziej jak pszczoły” – czyli raport z konferencji w całości poświęconej pszczelarstwu bez zwalczania warrozy – cz.1 first appeared on Wolne Pszczoły.

]]>
Konferencja o pszczelarstwie bez leczenia – Neusiedl am See, Austria http://wolnepszczoly.netlify.app/konferencja-o-pszczelarstwie-bez-leczenia-neusiedl-am-see-austria/ Sat, 21 Apr 2018 19:20:02 +0000 http://wolnepszczoly.netlify.app/?p=1688 W dniach 7 – 8 kwietnia 2018 roku w Neusiedl am See w Austrii odbyła się konferencja w całości poświęcona pszczelarstwu bez leczenia. Organizatorem wydarzenia był Norbert Dorn, austriacki pszczelarz, który podobnie jak my próbuje swych sił nie lecząc swojej pasieki. Stowarzyszenie Pszczelarstwa Naturalnego „Wolne Pszczoły” miały tam również swojego reprezentanta w mojej osobie. Udało […]

The post Konferencja o pszczelarstwie bez leczenia – Neusiedl am See, Austria first appeared on Wolne Pszczoły.

]]>
W dniach 7 – 8 kwietnia 2018 roku w Neusiedl am See w Austrii odbyła się konferencja w całości poświęcona pszczelarstwu bez leczenia. Organizatorem wydarzenia był Norbert Dorn, austriacki pszczelarz, który podobnie jak my próbuje swych sił nie lecząc swojej pasieki.

Stowarzyszenie Pszczelarstwa Naturalnego „Wolne Pszczoły” miały tam również swojego reprezentanta w mojej osobie. Udało mi się uzgodnić z Norbertem krótkie wystąpienie na temat działalności naszego zrzeszenia, ze szczególnym uwzględnieniem Projektu „Fort Knox”, o którym pisaliśmy już na naszej stronie kilkukrotnie (http://wolnepszczoly.netlify.app/tag/fortknox/). Jest to projekt, dzięki któremu uczestnicy mogą liczyć na wzajemne gwarancje i otrzymanie odkładów w przypadku śmierci pszczół poddanych selekcji naturalnej. Sama konferencja była dla mnie wydarzeniem wyjątkowym i bardzo inspirującym. Miałem przecież możliwość zapoznać się bezpośrednio z wystąpieniami wielu znanych pszczelarzy, takich jak John Kefuss, Erik Österlund, Juhani Lunden, a także wielu innych, o których czasem słyszeliśmy, a czasem nie mieliśmy świadomości ich wielkiej pracy w dziedzinie szeroko rozumianego pszczelarstwa naturalnego. W czasie konferencji udało mi się także nagrać większość ze wspomnianych wystąpień (te, których autorzy zgodzili się na ich nagranie i opublikowanie), a także przeprowadzić kilka rozmów „na wyłączność” ze wspomnianymi pszczelarzami. Nagrane wykłady oraz wywiady będą przez nas systematycznie publikowane, czy to na stronie internetowej „Wolnych Pszczół”, czy też na naszym kanale Youtube i facebookowym profilu. Z czasem będziemy też dodawać do nich polskie napisy, a jeżeli będziesz gotowy pomóc nam w ich wykonaniu, żeby były szybciej dostępne w polskiej wersji językowej, napisz do nas.

Już teraz serdecznie zapraszamy na pierwszy wywiad z organizatorem konferencji Norbertem Dornem oraz prezentację stowarzyszeniowego projektu „Fort Knox”.

 

Prezentacja w formie PDF. Opracowanie graficzne prezentacji Mariusz Uchman.

Na naszej stronie internetowej będziemy też z czasem publikować bardziej szczegółowe relacje z samej konferencji, a także informować o tym, jakie dalsze konsekwencje miał nasz udział. Jeżeli dotrą do nas jakieś informacje, że dzięki konferencji udało się zmienić coś w świadomości pszczelarzy czy praktyce pszczelarskiej w Europie, na pewno nie omieszkamy o tym też wspomnieć. Już dziś i nie bez dumy, możemy zdradzić, że przedstawiony przeze mnie projekt „Fort Knox”, będący pomysłem naszego stowarzyszeniowego kolegi Marcina Zarka, zrobił na zagranicznych koleżankach i kolegach bardzo duże wrażenie. Pszczelarze amatorzy otrzymali bowiem od nas pomysł, jak zorganizować swoją lokalną współpracę w taki sposób, aby móc zachować ciągłość selekcji, przy jednoczesnym udzielaniu sobie wsparcia w postaci przekazywanych pszczół. Zanim zdążyłem wrócić do domu z konferencji, na skrzynce mailowej miałem już co najmniej kilka pytań dotyczących szczegółów projektu, oraz próśb o zgodę na wykorzystanie tego pomysłu do budowy podobnych projektów za granicą. Cieszymy się więc niezmiernie, że nasze Stowarzyszenie mogło mieć swój – i jak się okazało niemały – wkład w tym wydarzeniu.

Jeżeli chcecie dowiedzieć się więcej o tym wydarzeniu, śledźcie proszę naszą stronę oraz wspomniane kanały informacyjne, bo na pewno już niedługo pojawią się na nich dalsze informacje. Serdecznie zapraszamy!

The post Konferencja o pszczelarstwie bez leczenia – Neusiedl am See, Austria first appeared on Wolne Pszczoły.

]]>
Zapowiedź wywiadu z Panią Elżbietą Kowalczyk http://wolnepszczoly.netlify.app/zapowiedz-wywiadu-z-pania-elzbieta-kowalczyk/ Mon, 19 Feb 2018 21:33:42 +0000 http://wolnepszczoly.netlify.app/?p=1644 W grudniu minionego (tj. 2017) roku reprezentacja Stowarzyszenia Wolne Pszczoły udała się na rozmowę z Panią Elżbietą Kowalczyk. Znamy ją z forów pszczelarskich pod pseudonimem „Pytla” oraz z piastowania funkcji pierwszego prezesa Stowarzyszenia Pszczelarzy Polskich „Polanka”. Praktyka pszczelarska i idee hodowli pszczół, które reprezentuje Pani Elżbieta, są bliskie naszemu Stowarzyszeniu. W efekcie owocnego spotkania powstał […]

The post Zapowiedź wywiadu z Panią Elżbietą Kowalczyk first appeared on Wolne Pszczoły.

]]>
W grudniu minionego (tj. 2017) roku reprezentacja Stowarzyszenia Wolne Pszczoły udała się na rozmowę z Panią Elżbietą Kowalczyk. Znamy ją z forów pszczelarskich pod pseudonimem „Pytla” oraz z piastowania funkcji pierwszego prezesa Stowarzyszenia Pszczelarzy Polskich „Polanka”. Praktyka pszczelarska i idee hodowli pszczół, które reprezentuje Pani Elżbieta, są bliskie naszemu Stowarzyszeniu. W efekcie owocnego spotkania powstał wywiad oraz seria krótkich filmów nagrywanych na żywo.
Zapraszamy na pierwszy z nich stanowiący zapowiedź wywiadu, który ukaże się za tydzień.

Zapraszamy

 

The post Zapowiedź wywiadu z Panią Elżbietą Kowalczyk first appeared on Wolne Pszczoły.

]]>
Rozmowa z Panem Davidem Lutz’em o hodowli czarnej pszczoły Kampinoskiej http://wolnepszczoly.netlify.app/rozmowa-z-panem-davidem-lutzem-o-hodowli-czarnej-pszczoly-kampinoskiej/ Sat, 13 Jan 2018 16:30:45 +0000 http://wolnepszczoly.netlify.app/?p=1618 We wrześniu 2017 roku miałem przyjemność w pięknych okolicznościach przyrody, czyli na terenie swojej pasieki z widokiem na latające pszczoły, porozmawiać z Panem Davidem Lutz’em. Pan David jest w tej chwili ostatnim hodowcą ciemnej pszczoły Apis mellifera mellifera linii Kampinoskiej. Choć wysyła swój hodowlany materiał genetyczny na pół świata, w tym do znanych światowych hodowców, […]

The post Rozmowa z Panem Davidem Lutz’em o hodowli czarnej pszczoły Kampinoskiej first appeared on Wolne Pszczoły.

]]>
We wrześniu 2017 roku miałem przyjemność w pięknych okolicznościach przyrody, czyli na terenie swojej pasieki z widokiem na latające pszczoły, porozmawiać z Panem Davidem Lutz’em. Pan David jest w tej chwili ostatnim hodowcą ciemnej pszczoły Apis mellifera mellifera linii Kampinoskiej. Choć wysyła swój hodowlany materiał genetyczny na pół świata, w tym do znanych światowych hodowców, to niewiele osób spoza wąskiej branży o nim chyba słyszało. Pomimo, że nie lubi rozgłosu na swój temat, to nasza stowarzyszeniowa idea wyhodowania i wyselekcjonowania pszczół tolerancyjnych na warrozę i odpornych na inne choroby oraz powrotu zdziczałej populacji do przyrody, na tyle wydała się Panu Davidowi interesująca, że zgodził się udzielić mi wywiadu. Być może dlatego, że sam nie używa od wielu lat żadnych środków parazytobójczych i biobójczych na swoich pszczołach.

Co Pan sądzi o ciemnej pszczole europejskiej Apis mellifera mellifera? Dlaczego ją Pan hoduje a konkretnie linię Kampinoską?

U nas w Alzacji takie pszczoły były od zawsze. Można powiedzieć, że urodziłem się przy tej pszczole i dlatego mam ją z przyzwyczajenia. Od szóstego roku życia pomagałem przy pszczołach. U nas w rodzinie było zawsze ok. 400-600 uli i ok. 200 kószek . To była też pszczoła AMM Nigra, która jest bardzo zbliżona szczególnie do Kampinoskiej, bawarskiej i austriackiej.

Być może zna Pan sytuację w dawnej Puszczy Kampinoskiej ok. 300 lat temu? Cała dolina parku była pełna kolonistów. Najwięcej pochodzenia tyrolskiego i szwabskiego. Oni nie byli wyznania rzymskokatolickiego tylko ewangelicko-augsburskiego. Zajmowali się głównie rolnictwem. Nie nosili tylko kurtki i kapelusza, ale produkowali dobra roślinne i zwierzęce, w tym pszczoły. Właśnie taką, jak ja to mówię, szwabską pszczołę. Zresztą wówczas innych niż środkowoeuropejskie niemalże nie było. Prawie do samej Drugiej Wojny Światowej były też inne linie sprowadzane z Niemiec albo Austrii. Instytut na uniwersytecie w Ernlangen w Bawarii był mocno nastawiony na hodowlę pszczoły środkowoeuropejskiej w okresie międzywojennym, a nawet podczas wojny i okupacji Niemcy jeszcze mocno propagowali pszczołę Nigrę dla produkcji miodu m.in. na zwiększone zapotrzebowanie spożywcze, na potrzeby wojenne. Po 1945 roku wszystko szlag trafił. Jak nie mówię, że wojna i Niemcy były dobre, tylko mówię o hodowli pszczół. Szwabi uciekli do Szwabska, a pszczoły zostały. Często jednak nikt ich nie obsługiwał i sporo padło. W latach ’60 pojawił się pomysł aby selekcjonować pszczołę Kampinoską, ale dopiero później w latach ’80 jak wiemy, to zrobiono, z resztek tego co jeszcze tam znaleziono.

Czy Pan już wtedy tzn. w latach ’60 zajmował się pszczelarstwem w Polsce?

Nie. Dopiero od 1992 roku. Mieszkałem wtedy na ulicy Inflanckiej w Warszawie. Pierwsze moje pszczoły egzystowały na balkonie. Osiedle to było blokowisko z ogrodem w środku. Jak co sobota rano wstałem i patrzę sobie na ten ogródek, a tam kręci się policja i straż. Myślę sobie, że może jakaś sensacja. Może jakiś trup tam leży. Z jedenastego piętra nie widziałem dobrze, więc idąc do sklepu podszedłem bliżej i zobaczyłem, że na krzaku wisi rój pszczół. Złapałem rójkę do kosza na śmieci i przykryłem mokrą szmatą. Pojawił się problem co z tym rojem zrobić. Ani nie miałem ula, ani ramek, ani ogródka. No nic to. Wstawiłem rój do łazienki licząc, że przeżyje do następnego dnia. Zadzwoniłem do kolegi, do ministerstwa rolnictwa i powiedziałem mu, że za dwie godziny potrzebuję ul, ramki i węzę, bo mam rój w łazience. Dał mi adres do sklepu i poinformował sklep, że jak przyjdę, żeby wszystko mi wydali co potrzebuję. Do sklepu pojechałem szybko taksówką i kupiłem potrzebny sprzęt oraz ul warszawski. Taksówkarz pomógł mi wnieść ul do windy. Sąsiadkę oszukałem, że to mebel. Wieczorem osadziłem i podkarmiłem pszczoły. Tak zaczęła się moja historia z pszczołami w Polsce, z ulem na balkonie w bloku.

black_bee_1

Dużo później spotkałem Panią Łucję z pasieki hodowlanej z Parzniewa, która była tam kierownikiem. Była dyskusja na temat genetyki. Ja jestem po studiach w tym fachu. W Warszawie miałem zwykłe warszawskie kundle, a pojawił się pomysł hodowli Kampinoskiej. Byłem oglądać ule na sprzedaż koło Leszna i zobaczyłem dom z gospodarstwem, które mi się spodobało. Tam właśnie był teren hodowli pszczoły Kampinoskiej. Sąsiad pszczelarz powiedział mi, że tu tylko można tylko trzymać Kampinosa. Dlatego zamówiłem czym prędzej matki Kampinoskie z Parzniewa.

Na początku miałem ok. 30 uli, bo jeszcze miałem inną stałą pracę. Ten sąsiad mieszkał 500 metrów dalej i nasze pasieki z Kampinosami tworzyły taki obszar, gdzie w obrębie tych 500 metrów wszystko było żądlone, co było żywe i się ruszało. Miałem problem z sąsiadami. Jeden chłopak znalazł się nawet w szpitalu. Podjąłem decyzję o zlikwidowaniu pszczół koło domu i wstawiłem je do puszczy podejmując pracę nad selekcją na łagodność. Tak zaczęła się moja hodowla Kampinosa. Później jak poszedłem na rentę, to powiększyłem pasiekę. W tamtych czasach linia Kampinoska to było w sumie około 100 hodowców i 2500 rodzin pszczelich. A teraz tak wyszło, że jestem ostatni. Nawet Parzniew już nie ma.

Czyli u Pana była ta sama pszczoła co w Parzniewie?

Kiedyś tak. Choć kilka lat temu, pod koniec ich hodowli, to oni mieli raczej mieszańce a nie czyste kampinoskie. Jeśli chodzi o Kampinosa to jak już mówiłem, jestem ostatni. Dalej jednak współpracuję z Parzniewem i Krakowem. Jestem po prostu trzymaczem rezerw genetycznych.

Jak Pan selekcjonuje pszczołę Kampinoską? Jak stara się Pan usunąć mieszańce? Czy pracuje Pan nad miodnością, łagodnością i trzymaniem się plastra?

Ja po prostu hoduję, jak lubię. Po pierwsze, najpierw to one same się selekcjonują, bo do dalszej hodowli biorę tylko to, co na wiosnę jeszcze żyje trzeci rok. Hoduję tylko z matek, które przeżyły minimalnie trzy lata. Zazwyczaj moje matki zarodowe mają 3-4-5 lat, także siłą rzeczy selekcjonuję na długowieczność matek. Do dalszej hodowli selekcjonuje za pomocą morfologii. Łagodnymi nazwać ich nie można. Są po prostu trochę ucywilizowane a nie takie jak były wcześniej. To jest bardzo stary system hodowli. Stosowano go u nas w Alzacji, kiedy byłem młody chłopakiem. Co roku wyznaczano ok. 20% najlepszych pszczół do reprodukcji. Te rodziny od wiosny były trzymane trochę ciasno. Cały czas dostawały cukier i pyłek, w związku z tym bardzo szybko wpadały w nastrój rojowy i produkowały trutnie. Z reszty 80% rodzin były robione półtora kilogramowe pakiety pszczół z matkami z tych uli. Następnie do tych 80% uli szły mateczniki od tych hodowanych pszczół. Taki to był nasz prosty system selekcji. Nigdy nie kupowaliśmy obcych ras. Zawsze to była nasza własna, lokalna rasa. Ona dawała zresztą najlepsze trutnie.

Czy u Pana pszczoły w hodowli Kampinoskiej są matki unasiennione naturalnie czy tylko sztucznie?

Najwięcej sztucznie. Wszystkie zarodowe i reproduktorki sztucznie. Kiedyś, jak było jeszcze sporo osób hodujących Kampinosa, to nie było to tak niezbędne, ale odkąd jestem ostatni i mam tylko swoje, to nie mam innej możliwości. Do dziś mam prawie 25 linii. W takiej sytuacji, żeby unikać chowu wsobnego, muszę unasienniać sztucznie. Po za tym trutnie latają 23 kilometry a matki do 12 kilometrów. To razem daje 35 kilometrów. Nie ma takiego izolowanego miejsca od innych pszczół, a to kwestia obcych trutni, które zepsują moją hodowlę. Żałuję tego, bo naturalne unasiennianie jest, według mnie, dużo lepsze. Moje najlepsze reproduktorki pochodzą z cichej wymiany, ale muszę je dawać do inkubatora i inseminować, aby chronić je przed obcymi rasami. Nie twierdzę, że u mnie nie ma żadnych obcych trutni. Jest trochę, bo czasem przylecą i wejdą do ula. Jak są żółte i pomarańczowe, to odrzucam, ale są różne ciemne, to na pierwszy rzut oka nie rozpoznam. Dlatego do części bardzo czystej hodowli to trzymam moje trutnie zamknięte.

Jak rozumiem później i tak córki tych matek inseminowanych są badane morfometrycznie?

Tak

Czytałem o historii linii Kampinoskiej na obszarze zachowawczym i dowiedziałem się, że w sercu puszczy istniało izolowane trutowisko do unasiennia z wolnego lotu. Czy ono jeszcze funkcjonuje?

Te trutowiska była zainstalowane jeszcze przez Niemców. Uciekający Niemcy zostawili tam sprzęt. Po wojnie obsługiwało to dwóch Polaków o niemieckich nazwiskach, właśnie po tych kolonistach, o których mówiłem wcześniej. Jednego szybko zabito, a drugi zdołał uciec. Syn tego, który uciekł umarł tutaj, w Polsce, dwa lata temu. On mi trochę właśnie opowiadał, jak to kiedyś było. To były zawsze trochę tajemne tematy. Nasza pszczoła Kampinoska, jak już wcześniej mówiłem, do Drugiej Wojny Światowej to była pszczoła szwabska. Pochodzenie tego dzisiejszego Kampinosa jest bardzo ważne.

Czy sądzi Pan, że w środku puszczy są jakieś zdziczałe siedliska Kampinosów?

Prawie już nie ma. Kiedyś obsługiwałem trochę takich dzikusów i w ciągu ostatnich kilku lat prawie wszystko szlag trafił. Z różnych powodów jak pogoda, czy niestety wytrucia. Choć puszcza jest prawie wyludniona, to nie każdy z jej mieszkańców ma najwidoczniej ochotę na towarzystwo pszczół.

Jak długo nie leczy Pan pszczół medykamentami?

16 lat. Sam biorę sporo medykamentów: na serce, na odwodnienie, na cukrzycę, na krążenie, na prostatę, na ból głowy i jeszcze na coś. Jednak pszczołom prawie nigdy nic nie dawałem. Po prostu nie było u nas takiej mody. Nie mogę jednak też powiedzieć, że nic nie robię w tym zakresie, aby dbać o ich zdrowie. Też daję lekarstwa, ale naturalne i one też pomagają. To są różne rzeczy. Generalnie to jest tajemnica, ale m.in. sporo ziół, np. na nosemę bardzo pomaga pryskanie syropem z gałką muszkatołową i czosnkiem. Jestem tak nauczony od małości. To jest taka 400-500-letnia tradycja.

Czy jakieś testy na higieniczność, na grooming, na ilość pasożyta Pan robi?

A co to mnie interesuje!? To nie moja sprawa tylko pszczoły. Jak przeżywa, to znaczy, że jest dobra.

Czyli to trochę tak jak test bonda Johna Keffusa? Tylko selekcja na przeżywalność?

Tak. Dobrze to znam. On też miał Kampinosa, ale nie bezpośrednio ode mnie.

Czy jest sens robić coś takiego jak Keffus z pszczołami w Polsce?

Keffusa nie można porównać do Pana czy do Was i już mówię dlaczego. Keffus ma prawie 10 milionów dolarów. Jest bogaty rodzinnie. Wtedy można robić, co się chce. Nawet jak coś pójdzie źle, to ma się zapas. To jest cały Keffus. Ma dobre pszczoły, ale czasami jak są niekorzystne lata, to też sporo traci. Oni tam trzymają jeszcze pszczołę prowansalską. Też ciemna pszczoła.

Słyszałem, że wysyła Pan sporo matek za granicę a nawet na pół świata. Jaki jest powód takiego zapotrzebowania?

Tak. Ja swoich Kampinosów bardzo dużo sprzedaję do Portugalii, do Hiszpanii, do Francji niedaleko Keffusa. Różne są powody. Kwestia pożądanych przez hodowców cech długowieczności i odporności w krzyżowaniu ze swoimi liniami.

Czy Apis mellifera mellifera jest odporniejsza na Nosema cerenae w porównaniu do innych pszczół?

U mnie jeszcze jej nie miałem, więc nic nie mogę powiedzieć. Nie zawsze jednak ten co obarcza winą Nosema cerenae za dużą śmiertelność pasieki, musi mieć rację. Przykładowo tereny z małymi ogródkami mogą być bardziej szkodliwe niż rolnictwo. Ktoś myśli, że to nosema, a to sąsiad pryskał np. na mszyce.

Słyszał Pan może o probiotykach?

Słyszałem, ale po co mi one?! Jak potrzebuję probiotyki, to kupuje pięć litrów świeżego mleka i robię twaróg, a to co mi zostaje, czyli serwatka, dodaję do syropu na wszystko.

Ja także czasem używam kwaśnej serwatki z surowego mleka. Niektórzy też używają sok z kiszonek. Co Pan o tym sądzi?

Kiszonek nie wolno nawet małych ilości, bo pszczoły są bardzo wrażliwe na sól. Lepiej im jej nie dawać. Czasem nawet pszczoła potrafi paść od cukru zanieczyszczonego domieszką soli.

Muszę się przyznać, ze robiłem testy i dodawałem różne sole do syropu i nic się nie działo. Wyczytałem, że pszczoły naturalnie pobierają sól z otoczenia. Są też takie amerykańskie badania1, gdzie podobno pszczoły pobierały najchętniej wodę z domieszką różnych soli.

Ale jest ryzyko.

Niektórzy uważają, że lepsze są leki takie jak: kwasy organiczne np. kwas szczawiowy, kwas mrówkowy albo olejki eteryczne np. tymol. Czy Pan to też nie stosuje?

Nie! Ja nie stosuję. Według mnie one są trujące i zabójcze. Każdy kto ma chęć na kwas mrówkowy niech się zamknie w beczce z kilkoma kroplami kwasu mrówkowego na pół godziny. Później dopiero można go zapytać, co myśli na temat leczenia kwasem mrówkowym. Zamiast kwasów to już bym wolał normalną chemię jak amitraza, bo wiem, że jest skuteczna i mniej szkodzi pszczołom. Całe te różne wynalazki mają takie wady, że pszczoły przez to padają, a każdy szuka innych przyczyn, tylko nie tej. Według mnie, jakby trzydzieści lat temu od razu selekcjonowano na pszczołę odporną na warrozę, to dziś nie byłoby problemu z warrozą. Wiadomo jednak, że instytuty i weterynarze bardzo kochają i lubią warrozę. Ona daje dużo chleba. Jedna mała warroza daje więcej pieniędzy jak cały ul z miodem. Nowe programy, nowe leki, nowe granty naukowe. Cały ten cyrk żyje teraz głównie z warrozy.

Czy w takim razie stawia Pan taką hipotezę, że gdyby odciąć wszelkie granty to może łatwiej byłoby selekcjonować na odporną pszczołę na warrozę?

Nie. Bez dofinansowania zachowawcza genetycznie hodowla rasowa, taka jak u mnie, już się nie uda. Raz, że wydajność z miodu jest za mała a koszt jest za duży. Rocznie potrzebuję na moje pasieki 8000 zł na paliwo, prawie 12 000 zł na cukier i dodatkowo swoją robociznę liczę jak na 15 zł za godzinę. Mnie nie można porównać z tym co ma pięć albo sześć uli.

Ile ma Pan teraz uli?

Około 180. To są całkiem inne koszty. Dałbym radę bez dofinansowania, jak i kiedyś dawałem, gdyby były słuszne ilości miodu za odpowiednią cenę. Kiedyś było więcej pożytków. Pamiętam, jeszcze jak byłem młody, to we Francji było prawie 100 000 pasiek zawodowych. Dziś są 3000. Całą resztę szlag trafił dlatego, że nie można z tego wyżyć. Moje środkowoeuropejskie to są dobre pszczoły, mało rojliwe, charakterne, długo żyjące, ale mają jedną wadę: dają za mało miodu w porównaniu do krainki czy Buckfasta. Tyle, że Buckfasty i krainki są na inne warunki. One są wydajne jak kury fermowe w klatkach. Jak im się daje cały czas karmę i wodę, to jest duża wydajność, a jak taką kurę wystawić na łąkę, to ona padnie. Dlatego nie można porównywać Apis mellifera mellifera do krainki albo Buckfasta w intensywnej hodowli pszczół.

Rozumiem, że na pasiekę hobbystyczną, gdzie celem nie jest maksymalizacja produkcji miodu a raczej to, że pszczoły mają sobie radzić w miarę możliwości same, to lepsza jest właśnie ciemna środkowoeuropejska?

Tak. Pod jednym warunkiem. Nie można często otwierać ula. Im więcej się grzebie i ryje, tym bardziej to jest szkodliwe dla pszczół. Ja zazwyczaj dokładny przegląd ula robię trzy razy w roku, a w rodni raz do roku, jak na wiosnę daję im węzy i to jest wszystko. Nie ma potrzeby więcej.

Jak się ostatnio widzieliśmy, mówił Pan, że raz do roku na jesieni zrzuca Pan wszystkie pszczoły na węzę, aby nie musieć ich leczyć amitrazą.

Tak. Poza tym wcale nie trzeba zaglądać do ula. Przez wylotek wszystko widać. One wszystko Panu mówią co jest w środku. Dopóki noszą pyłek i nie krążą wokół ula jak szalone, to wszystko jest w porządku. Jak się mają chęć roić, to też widać. Pszczoły robią się leniwe i pojawiają się brody przed wylotkiem. To już jest sygnał, że mają kupiony bilet podróżny. Wtedy trzeba zobaczyć, co tam w środku jest. Jak ja mam na placu pięćdziesiąt uli, to dokładnie zaglądam raptem do trzech z nich. Ogólnie jest taka zasada, że AMM daje mniej miodu ale też mniej z nią roboty. Zużywają też mniej pokarmu na zimę, bo zimą tworzą mniejsze rodziny. Wiadomo, że jak jest mniej roboty, to jest też mniejszy koszt.

W tym samym czasie można obsłużyć więcej rodzin?

Tak, tylko że na to potrzeba więcej pożytku, a to już jest problem.

Czy aktualnie w Puszczy Kampinoskiej jest wystarczająco pożytku dla pszczoły?

Słabo. Było dobrze, dopóki w środku parku było drobne rolnictwo takie jak pola malin, lucerny, gryki oraz były kośne łąki i pastwiska. Teraz albo jest całkiem zakwaszony ugór, na którym nic nie ma, albo tylko sosna.

Czyli gdyby pszczoły tam zostawić bez pomocy człowieka to by nie przetrwały?

Tak. To kwestia środowiska, a nie kwestia pszczoły.

Czyli rozumiem, że taka metoda radykalnej selekcji naturalnej polegająca na tym, aby wstawić do puszczy dzikie siedliska, takie jak kłody, żeby one tam samemu się mnożyły i selekcjonowały, też nie wyjdzie?

Jest kilka miejsc, gdzie jakoś dają radę, ale jest ich niewiele i to nie jest na 50 rodzin, tylko na 10-15 pni, a to też zależy od sezonu, bo np. w tym roku nie dałoby rady nawet tyle. Nasz klimat jest inny. Mamy bardzo zepsute środowisko, a czasem tam, gdzie mógłbym mieć miód, to nie mogę wstawić przez opryski. Te opryski z neonikotynoidów są bardzo szkodliwe. Nawet jak tego nie widać, to one szkodą mi na plenność, jakość spermy trutni oraz długowieczność matki. Kiedyś trzymałem sporo uli tam, gdzie miały też dostęp np. do rzepaku, ale zrezygnowałem, bo pszczoły nie dawały rady. Od czasu, kiedy mam znów je tylko w lesie, to mam święty spokój.

Czy ogranicza się Pan tylko do hodowli, czy produkuje Pan też produkty pszczele?

Pozyskuję miód i pyłek. Sporo produkuje pyłku. Dlatego też nie chcę trzymać pszczół na terenach uprawnych takich jak np. rzepak, bo ten pyłek jest zatruty chemikaliami.

Na jakich ulach Pan gospodaruje?

Ogólnie lubię ul warszawski, ale mam bardzo dużo jeszcze do dziś uli Ostrowskiej. Nie dlatego, że je lubię, ale dlatego, że kiedyś produkowałem dużo odkładów do Niemiec, Austrii i Szwajcarii. Ramka ostrowskiej jest prawie taka sama jak ramka popularnego standardu w tych krajach. Kiedyś miałem też Dadanty, ale robienie odkładów na Dadantach nie jest ekonomiczne. Za dużo pszczół potrzeba do zrobienia odkładu. Ostrowska jest idealna do robienia odkładów i do handlu. Jako ciekawostkę podam, że najstarszy ul mam z ok. 1905 roku. To jest ul szafkowy.

Na ilu ramkach Pan zimuje?

Różnie. Na warszawskim na 6-7. Patrzę tak, aby było ok. 2/3 powierzchni ramek poszytych miodem.

Co Pan sądzi o tzw. małej komórce? Czy to coś może pomagać?

Nie! Wcale nie. Jak pszczoły lubią małe, to sobie same przebudują.

A co Pan sądzi o ramce bezwęzowej?

Bardzo dobra. Na takim plastrze znajdzie Pan różne rozmiary komórek. Widzę jednak jeden kłopot. Pszczoły potrzebują więcej miodu do budowy i czasami może być za dużo trutni.

A w przypadku gdy komuś nie zależy na maksymalizacji produkcji miodu?

To wtedy nie ma problemu. Ale wtedy to czemu nie trzymać pszczół w kószkach? To byłoby jeszcze lepiej.

Ciężko kupić taką grubą plecioną kószkę. Trzeba by zrobić samemu.

Można z Niemiec tylko, że drogo.

Wydaje mi się jednak, że dopóty te pszczoły się mocno selekcjonują na przeżywalność to łatwiej jest to robić za pomocą ramek i odkładów w ulach ramowych niż kószkach, aby dzielić te co przeżywają.

Faktycznie. W takim razie to te Warszawskie są idealne. Dla takiego hobbystycznego pszczelarstwa jak Pan uprawia, to są ule idealne, bo wiele przy nich nie potrzeba robić. Mają jedną wadę, że miodu one wiele też nie dadzą. Jak pszczoły będą miały niewiele miodu, to będą go miały go tylko na górze nad czerwiem.

Zawsze jeszcze na górze można dawać nadstawkę.

Tak.

Jak się selekcjonuje na przeżywalność, to można też brać miód z martwych uli.

Owszem. Z wiosny z żywych też można brać. Nawet trzeba. To je stymuluje do większej pracy.

Która lepsza zabudowa: na ciepło czy na zimno?

Ja wolę na zimno i gniazdo pośrodku. Wtedy rozbudowują się w dwie strony. W ciepłej tylko w jedną stronę i to jest problematyczne. Z tą zabudową na zimno czy na ciepło, to jest jak religią. Przykładowo Szwajcarzy tylko mają ciepłą zabudowę i to jest dla nich najlepsze. Austriacy z kolei tylko mają zimną zabudowę i to jest dla nich najlepsze.

Jeszcze są takie ciekawe ule dwurodzinne.

To dobre ule. Też to praktykuję, jak mam małe rodziny. Zimuję je razem. Jedna drugą wtedy grzeje.

Na koniec proszę powiedzieć co może Pan doradzić początkującemu hobbyście?

Na początek mogę doradzić każdemu aby kupił ul, wszystko jedno jaki, i kupił pszczoły wszystko jedno jakie. Po kilku latach takie pszczoły są przyzwyczajone do pszczelarza, a pszczelarz do pszczół, a ul można zmienić. Jest taka korelacja, że zwierzę przypomina trochę swojego właściciela i u pszczół też to można zauważyć. Taki co ma co trzy lata inne nowe pszczoły, nigdy nie osiągnie stanu współgrania z pszczołami. Wracając do uli, to każdy ul jest dobry, jak pszczelarz potrafi na nim pracować. Teraz jednak są takie różne fantazyjne, co nie zawsze są dobre. Na nasze warunki doradzam drewniane i izolowane. Sam mam nieizolowane, bo tak wyszło, ale idealne jest dla mnie jak są izolowane. Osiatkowane dna też mi się nie podobają. Może i latem to jest czasem wygodne, jednak na pewno zimą to jest złe. Cały czas ciągnie zimne wilgotne powietrze do ula i idzie do góry. Ta teoria, że wszystko jedno ile jest stopni zimą w środku ula, to nie jest prawda. Ciepły ul jest dobry do walki z warrozą. Jak ul jest izolowany i gniazdo ścieśnione proporcjonalnie do siły rodziny, to wytwarza się tam dobry mikroklimat dla pszczół. Pomaga on pszczołom walczyć z warrozą. Jak w środku ula jest zimno, to nie mają energii by walczyć z warrozą. To jest stresujące dla pszczół. Jak mają dobry mikroklimat, to także mniej zjedzą oraz jest mniejsze prawdopodobieństwo, że zachorują na nosemę. Doradzam też aby w naszym klimacie dawać w połowie lutego ciasto miodowo-cukrowe albo pyłkowo-miodowo-cukrowe. Sam daję to drugie.

Osobiście stosuje też zatworo-maty i poduchy.

To dobrze.

Co sądzi Pan o beleczkach odstępnikowych?

Są bardzo dobre. Sam używam bo są dobre do utrzymania mikroklimatu w ulu.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał Jakub Jaroński
wywiad autoryzowany

1Salt preferences of honey bee water foragers Pierre W. Lau*,‡ and James C. Nieh, Journal of Experimental Biology (2016) 219, 790-796
http://jeb.biologists.org/content/jexbio/219/6/790.full.pdf

The post Rozmowa z Panem Davidem Lutz’em o hodowli czarnej pszczoły Kampinoskiej first appeared on Wolne Pszczoły.

]]>
Rozmowa z profesorem Jerzym Woyke z dręczem pszczelim w tle. http://wolnepszczoly.netlify.app/rozmowa-z-profesorem-jerzym-woyke/ Tue, 27 Jun 2017 10:26:58 +0000 http://wolnepszczoly.netlify.app/?p=1494 W styczniu 2017 roku miałem przyjemność rozmawiać w imieniu Stowarzyszenia Pszczelarstwa Naturalnego „Wolne Pszczoły” z wybitnym biologiem i znawcą różnorodnych gatunków pszczół z całego świata, profesorem Jerzym Woyke, który niedawno obchodził swoje dziewięćdziesiąte urodziny. Przy okazji serdecznie gratulujemy i życzymy jeszcze wielu lat w zdrowiu i pogodzie ducha. Rozmawialiśmy o problemach odporności Pszczół miodnych na […]

The post Rozmowa z profesorem Jerzym Woyke z dręczem pszczelim w tle. first appeared on Wolne Pszczoły.

]]>
W styczniu 2017 roku miałem przyjemność rozmawiać w imieniu Stowarzyszenia Pszczelarstwa Naturalnego „Wolne Pszczoły” z wybitnym biologiem i znawcą różnorodnych gatunków pszczół z całego świata, profesorem Jerzym Woyke, który niedawno obchodził swoje dziewięćdziesiąte urodziny. Przy okazji serdecznie gratulujemy i życzymy jeszcze wielu lat w zdrowiu i pogodzie ducha. Rozmawialiśmy o problemach odporności Pszczół miodnych na choroby, ze szczególnym uwzględnieniem Varroa destructor, a także o możliwościach selekcji hodowlanej oraz naturalnej, w celu osiągnięcia równowagi w stosunku pomiędzy pszczołami, a chorobami oraz pasożytami. Profesor zwracał szczególną uwagę na użycie poprawnej polszczyzny w nazewnictwie biologicznym. Dowiedziałem się między innymi, że pierwotnie powstała polska nazwa dla roztocza Varroa destructor: Dręcz pszczeli. Z jakiegoś powodu jednak się nie przyjęła. Profesor jednak uważa, że brzmi ona dobrze i trochę żałuje, że się nie przyjęła.

fot: Dr Kamran Fakhimzadeh, Finlandia
fot: Dr Kamran Fakhimzadeh, Finlandia


Dzień dobry Panie profesorze. Jestem przedstawicielem Stowarzyszenia Pszczelarstwa Naturalnego „Wolne Pszczoły”, które zostało założone dwa lata temu. Zakładając zrzeszenie przyjęliśmy sobie takie długofalowe cele:

  • zmniejszenie chemizacji pszczelarstwa,
  • zapewnienie czystości ula i produktów pszczelich, bez pozostałości toksycznych związków chemicznych stosowanych w gospodarce pasiecznej,
  • wypracowanie pszczoły odpornej na choroby, w tym m.in. na warrozę.
  • przywrócenie naturalnych mechanizmów adaptacyjnych populacji pszczół aby miała szanse przeżyć bez pomocy człowieka w aktualnym środowisku.

Tym samym chcemy propagować odradzanie się w pewnym zakresie dzikiej lub zdziczałej populacji pszczół w Polsce.

Profesor Jerzy Woyke: Czy to jest stowarzyszenie pszczelarzy, miłośników czy może coś w rodzaju Greenpeace?

Jesteśmy luźnym stowarzyszeniem pszczelarzy i miłośników. Każdy kto się zgadza z celami statutowymi i wypełnia zobowiązania statutowe związane z hodowlą pszczół, jeśli zapłaci składkę, może do niego należeć.

Wracając do celów stowarzyszenia. Nie ma dzikich pszczół, bo te same mogą żyć w lesie, w dziupli, jak i w ulu. Może być to broń obosieczna, bowiem jak zginie taka rodzina w naturze, to pozostawi po sobie różne zarodniki i bakterie np. zgnilca. Zwykły pszczelarz stosuje na to różne środki a taka choroba może się rozszerzać. Dlatego takie działania należy robić z wyważeniem i znajomością. Każdy kij ma dwa końce.

W świecie przyrody wszystkie organizmy mają jakieś swoje pasożyty i patogeny. Widziałem wyniki badań przeprowadzanych w Małopolsce na zgnilcu. Okazało się, że w ok 70% uli znaleziono zarodniki zgnilca, pomimo że wiele rodzin nie chorowało1). Czytałem też Pana artykuł o rodzinach odpornych na zgnilca. Wydaje mi się, że podobnie może być z warrozą. Pośród populacji pszczół odpornych na warrozę, owszem, będą straty, ale na akceptowalnym poziomie. Stąd pytanie czy da się w ogóle całkowicie wyeliminować wszelkie choroby?

Nie, nie da się. Najczęściej jest tak, że rodziny nie są odporne na jedną, ale równocześnie na różne choroby, które mają podobne objawy. Przykładowo można  selekcjonować pszczoły na zgnilca europejskiego, a one przy okazji zdobędą odporność na zgnilca amerykańskiego.

Czy więc może być tak, że jeśli wypracujemy odporność na warrozę, to pszczoły będą odporne także na inne choroby?

Raczej nie. Varroa destructor to roztocz, który żeruje na pszczole i nie ma to wiele wspólnego z odpornością na bakterie i wirusy. Jednak jeżeli pszczoła zdobędzie odporność na warrozę, to może być też odporna na Tropilaelapsa.

Proszę podzielić się historią, jak poradził Pan sobie z Tropilaelapsem w Azji nie stosując środków chemicznych, a tylko metody biologiczne.

W Europie i w Afryce żyje pszczoła miodna Apis mellifera, natomiast w Azji żyje nieco mniejsza pszczoła wschodnia Apis cerana. Jej rodziny w maksimum rozwoju osiągają około dziesięć tysięcy robotnic. Natomiast Apis mellifera w okresie maksymalnego rozwoju dochodzi do wielkości pięćdziesiąt, sześćdziesiąt tysięcy robotnic. Gdy sprowadzono ją do Indii, Nepalu, Wietnamu i Afganistanu, produkowała ona nawet dziesięć razy więcej miodu od pszczoły miejscowej. Problem jednak polegał na tym, że nie przeżywała dłużej niż trzy lata. W Afganistanie panował wówczas rząd lewicowy, który wieloma takimi sprawami się zajmował i nawet na swoim stanie miał trzy tysiące rodzin pszczelich. Jednak po trzech latach zostało ich sto. Poprosili mnie, poprzez FAO, o pomoc. W marcu przyjechałem i poinformowano mnie, że chodzi o Tropilaelapsa. Po pierwszych przeglądach w żadnym ulu nie znalazłem roztoczy. Wytłumaczono mi, że w zimie roztocz opuszcza ule i żeruje na myszach. Sądzili tak dlatego, że znaleźli na myszach roztocza, które żerowały na pszczołach.
Podczas kolejnej kontroli w maju znaleźliśmy Tropilaelaps we wszystkich ulach. Varroa potrafi przeżyć zimę bo żeruje na dorosłej pszczole przebijając błonę pomiędzy segmentami, pomimo że rozmnaża się tylko pasożytując na czerwiu w okresie lata. Pomyślałem, że prawdopodobnie ten Tropilaelaps nie może zimą przeżyć na pszczołach? Kładłem wobec tego roztocz na pszczołę dorosłą umieszczoną w probówce i obserwowałem. Chodziłem z próbówką pod pachą gdyż nie miałem cieplarki by zapewnić odpowiednią temperaturę. Czasami śniło mi się, że roztocza w nocy wyszły i mnie objadały. Tropilaelaps nie przeżył na pszczole dłużej niż trzy dni. Oznaczało to, że nie potrafi pić hemolimfy z dorosłej pszczoły, a tylko z larw. Metoda, którą wymyśliłem, była prosta: należało dopilnować, aby przez jakiś czas w ulu nie było czerwiu otwartego. Okazało się, że wystarczy matkę zamknąć w klateczce na dziesięć dni i wszystkie roztocza zginą. Dodatkowo zamknięcie matki wpływa na powiększenie ilości zbieranego miodu. Za tę pracę dostałem nawet kilka międzynarodowych nagród.

Kilku pszczelarzy, którzy podejmują próby niestosowania żadnych medykamentów przeciw warrozie, wywołuje przerwę w czerwieniu różnymi technikami: sztucznymi, jak izolatory, czy odkłady bez matki, lub naturalnymi, jak rójka, czy długi okres bezczerwiowy od jesieni do przedwiośnia. Co Pan myśli o takich metodach?

Problem w tym, że to nie jest radykalna metoda. Podobnie jak w przypadku odymiania amitrazą, która nie zabija roztoczy w komórkach. Chodzi o to, aby odymiać wtedy, kiedy nie ma czerwiu i wtedy przerwa w czerwieniu ma sens.
Mam takiego przyjaciela, Amerykanina mieszkającego we Francji, który nazywa się John Kefuss. On nic nie stosował na warrozę. Kiedy odwiedziłem go na pewnej konferencji, ogłosił taki konkurs: kto znajdzie osobnika Varroa na jego pszczole, otrzyma dolara od sztuki. Chętni znajdowali do dwudziestu sztuk.

Ale pszczoły dalej żyły?

Tak, najpierw było ich dużo, później zostało mało, ale się uodporniły.

John Kefuss stosował radykalną selekcję naturalną. Nazywał ją testem Bonda, która polega mniej więcej na zastosowaniu zasady: daj żyć i pozwól umrzeć. Co Pan myśli o tej metodzie?

To bardzo kosztowna i pracochłonna metoda. Mnóstwo rodzin zginie, ale owszem, wyselekcjonują się. Tak jak chociażby wszystkie rośliny.

Czy można ją wdrożyć nawiązując do Pana artykułu 1988 roku pt. „Hodowla pszczół odpornych na warrozę”2)? Czy w Polsce ktoś zastosował Pana porady z tego artykułu?

W Polsce nie, ale na świecie stosowali np. w Danii i w Szwecji. Uzyskiwali nawet dobre rezultaty. Takie, jakich mniej więcej się spodziewałem. Otrzymałem nawet sprawozdania. Tylko jest jedno „ale”: brak sztucznego unasienniania. Jeżeli nawet wyselekcjonowano odporną matkę, to unasienniała się ona w locie z nieodpornymi trutniami z okolicy i wszystko co mieli przepadało. Dałoby się to osiągnąć w zakładzie naukowym, albo przy kontrolowanym unasiennianiu. U innych zwierząt, jak u konia, kury, krowy, można doprowadzić do kopulacji z dowolnym wybranym osobnikiem tego samego gatunku, z pszczołami nie jest tak łatwo. Jeśli chodzi o takie eksperymenty za granicą, w tym Johna Kefussa, to nie wiem jak one się skończyły.

Jeżeli chodzi o Kefussa, to jego syn teraz gospodaruje we Francji, a on także w Ameryce Południowej, w Chile, z tego co czytałem. Czy Kefuss używał sztucznego unasiennania?

Tak. On był specjalistą w tym temacie. Opracował swoje metody. Nie tylko stosował, ale także badał sztuczne unasiennianie3).

Jeden z naszych kolegów kontaktował się z nim w sprawie zakupu odpornych matek, a on odpisał: „rób to co robisz”, czyli w jego wypadku chodziło o to, aby rozmnażał te, które przeżyją bez leczenia. Pomimo, że kolega nie stosuje sztucznej inseminacji.

Tak, to jest rozsądne, ale dużo zależy od warunków zewnętrznych. Nie ma najlepszej pszczoły na świecie. Każda będzie miała swoje lokalne warunki, w których będzie się najlepiej czuła. Czasem wystarczy przenieść pszczoły do innej miejscowości, która okaże się dla tych pszczół zła, choć wcześniej w innej miejscowości dobrze się czuły. Zmieniły się na przykład pożytki i mikroklimat. Co działa w jednej miejscowości, w innej może, przeciwnie, działać źle.

Czy w jednej miejscowości może być inna mikroflora niż w drugiej, do której pszczoła nie będzie dostosowana?

Tak właśnie może być.

Czy da się w takim razie w jednym instytucie w Polsce wyhodować odporną na choroby pszczołę i rozesłać do wszystkich pszczelarzy matki tej linii, aby to u nich zadziałało?

Prawdopodobnie nie. W lokalnych warunkach należy selekcjonować lokalne pszczoły, albo takie która mają podobne warunki. U nas kiedyś była głównie pszczoła Apis mellifera mellifera, a później okazało się, że w wielu okolicach lepsza jest krainka, kiedy są pożytki wczesne takie jak na przykład rzepak.

Zgromadziliśmy taką listę pszczelarzy z Europy którzy nie leczą już wiele lat. Oto ona4).

Czy są pośród nich tacy co stosują sztuczne unasiennianie?

Niektórzy stosują, ale jeżeli stosowali w izolacji, tak jak Juhani Lunden z Finlandii, to po kilku latach pojawił się problem z bliskim spokrewnieniem.

To trzeba wprowadzać wtedy inne linie. Jeśli pszczoły krzyżowane są w bliskim pokrewieństwie, to może się źle skończyć. W skrajnych przypadkach nawet 50% czerwiu może się nie rozwijać.

Zastanawiam się, czy gdyby stosować naturalne unasienianie, biorąc pod uwagę, że nasza pszczoła unasieni się z obcym trutniem, czy to na pewno zniszczy całą wcześniejszą pracę?

Można też naturalnie na trutowiskach izolowanych, tak jak na wyspach, czy w różnych dolinach pomiędzy górami. Wtedy też ma to sens. W Polsce praktycznie dookoła 20 km nie powinno być żadnych pszczół. W Polsce nie ma takiej miejscowości.

Są już badania, które pokazują, że mikroflora na pancerzyku chitynowym, w jelicie, w pierzdze, w środowisku ula, ma znaczenie dla zdrowotności pszczoły, a także wiele czynników środowiskowych jak choćby naturalny plaster czy odpowiedni naturalny pokarm. Chyba nie same genetyczne czynniki mają znaczenie?

Owszem. Mnie to też interesuje. Okazało się, że zaleszczotek książkowy, który żyje naturalnie w ulu, też niszczy w jakimś stopniu warrozę. Gdy jest za bardzo czysty ul bez szpar, to też niedobrze, bo okazuje się, że w takim brudnym zaleszczotek potrafi rozmnażać się lepiej niż w czystym.

Dlatego naszym celem nie jest to, aby wybić całą warrozę, albo żeby pszczoła to zrobiła, ale aby nauczyła się z nią, w pewnym małych ilościach, żyć.

Taki balans przeżyciowy. To jest mądre gdyż radykalne metody bez brania innych środków pod uwagę, zwykle nie dają dobrych rezultatów.

Czy można zaryzykować twierdzenie, że będzie w przyszłości w Polsce coraz więcej ludzi, którzy będą się pasjonowali trzymaniem pszczół bardziej dla przyjemności i satysfakcji, a korzyść z produktów pszczelich nie będzie dominującym warunkiem posiadania przez nich pszczół? Tacy hobbyści mogliby angażować się bardziej w selekcję naturalną gdyż mogliby poświęcić więcej swoich pszczół do tego celu.

To już się dzieje. Prawdę powiedziawszy ja też nie dla zysku utrzymywałem pszczoły.
Często tacy hobbyści (o których mówi się czasem „oszołomy”) dochodzą do różnych korzystnych wyników. Jest obecnie wielu takich, a będzie jeszcze więcej, i to są bardzo cenni ludzie.

Naukowiec i pszczelarz Ron Hoskins z Wielkiej Brytanii nie leczy pszczół od 1990 roku, kiedy zaczął prowadzić selekcję używając też metody sztucznego unasienniania. W 2010 roku zaproponował hodowlę bez leczenia pszczół przyszłemu hobbyście Garethowi Johnowi, który w magazynie British Beekeepers Association w 2015 roku w swoim artykule na temat balansu pomiędzy pszczołami a warrozą napisał tak:

“Jako hobbysta mam wolność eksperymentowania. Z pewnością Ci z nas, którzy mają taką wolność, powinni jej użyć, aby dać możliwość wykazać się pszczołom w rozwijaniu ich naturalnej obrony przed Varroa. Dowody wskazują, że równowaga, o której pisałem na początku artykułu, nie jest wcale tak daleko”5)

w wolnym tłumaczeniu: jest na wyciągnięcie ręki. Czy Pan by się pod tym podpisał?

Tak. Tacy ludzie są bardzo cenni. Wracając do mojego artykułu z 1988 roku. Gdyby się nic nie robiło, to prawdopodobnie już pszczół by nie było. Pszczoły pojawiły się w okresie geologicznym kiedy powstały kwiaty okrytonasienne. To był okres zwany kredą. W tym okresie żyły też dinozaury, które później na skutek prawdopodobnie jakiś przesileń czy kataklizmów przyrody wyginęły, lecz pszczoły przeżyły. Dlatego zwykłem mówić, że jak pszczoły przeżyły dinozaury to i nas przeżyją. Nie spodziewam się aby pszczoły miały wyginąć.

W internecie krąży taka opinia, że powiedział Pan, że o biologii pszczół wiemy zaledwie 5%. Czy to Pana cytat?

Nie, to nie mój. Uważam, że 5% to za mało. Wiemy więcej.

Reasumując, czy jest szansa, że w końcu pszczoły się uodpornią na warrozę, kiedy umożliwi im się taką sytuację?

Tak. Dojdzie do równowagi pomiędzy pasożytem a gospodarzem. Nawet z biologicznego punktu widzenia nie jest w interesie pasożyta, aby całkowicie zniszczyć populację gospodarza.

Stosując chemiczne preparaty uszkadzamy i osłabiamy trochę pszczoły (w końcu wiele z tych środków to insektycydy chociaż o tym najczęściej się nie mówi) a jednocześnie selekcjonujemy warrozę na bardziej zjadliwą.

Owszem. Pojawiają się mutacje które normalnie by nie przeżyły.

Czy zwiększanie używania takich środków nie jest w takim razie drogą donikąd?

Owszem. Jak jedne środki przestają działać to wymyśla się nowe i to jest taka praca bez końca.

Czyli to, co staramy się robić jako stowarzyszenie wydaje się rozsądne?

Tak. W końcu taka równowaga się utrzyma, ale stuprocentowa odporność nie jest możliwa, tak przypuszczam.

Właśnie do takiej równowagi dążymy. Daje nam Pan profesor nadzieję. Może poruszę temat trutni i ramki pracy. Czy nie zachodzi tu proces selekcji warrozy na tą, która lepiej się rozmnaża w komórkach robotnic? Jeżeli będziemy za każdym razem niszczyli komórki trutowe, to będą przeżywały lepiej te osobniki Varroa, które przeżyją w komórce robotnicy.

Ma pan rację. Dlatego ważne jest, aby nie stosować jednej metody zwalczania lecz naprzemiennie różne. Tymi różnymi działaniami w końcu wywołujemy inne, następne problemy.

Jest taki szwedzki pszczelarz naturalny, Erik Osterlund, który od wielu już lat bada problem odporności pszczoły na warrozę obserwacjami na swoich pasiekach. Sformułował hipotezę, że pszczoły w tej samej pasiece, czy blisko siebie, mogą się uczyć wzajemnie od siebie. Co Pan na ten temat sądzi?

Nie wydaje mi się, aby to była prawda na szerszą skalę. Może uczą się jednostki, ale aby działało to na pokolenia, to raczej kwestia późniejszej selekcji.

Podgatunki Apis mellifera capensis i Apis mellifera scutellata są odporne na warrozę. Czy mógłby Pan przybliżyć na czym polega odporność?

Polega to na krótszym okresie rozwoju pszczoły w komórce plastra.

Co dla Pana oznacza termin odporności rodziny pszczelej?

To nie jest moja dziedzina. Jest specjalny zakład chorób pszczół na SGGW i ich trzeba się pytać.

Przed jakimi trudnościami chciałby Pan ostrzec ludzi, którzy chcą się zabierać za pszczelarstwo naturalne?

Myślę, że tacy mali hobbyści eksperymentatorzy raczej nie będą mieć wpływu na ogólny stan pszczelarstwa. To są pożyteczni ludzie, ale raczej nie mają możliwości, żeby wpłynąć na hodowlę.

Mamy w takim razie dwa utopijne założenia. Jedno, że da się zwalczyć kiedyś warrozę w Polsce w 100%. Drugie, że wszyscy pszczelarze przestaną używać medykamentów i poniosą selekcyjne straty. Czy jest możliwa taka realna sytuacja, że będą obok siebie istnieli pszczelarze naturalni, zarówno hobbyści i naukowcy, oraz pszczelarze zawodowi?

To jest przykład najzdrowszego społeczeństwa. Poleganie tylko na skrajnościach mogło by się źle skończyć. A taki naturalny rozkład od najlepszego do najgorszego, z największą ilością średnich pośrodku, jest najbardziej zdrowy, jak generalnie w całym świecie przyrody.

Czy w takim razie, jeśli będą istniały te dwa środowiska pszczelarzy obok siebie, a trutnie z jednych do drugich będą wzajemnie zalatywały, to czy da się wypracować na powrót jakąś chociaż zdziczałą populację pszczół, która będzie w stanie przeżywać w dziuplach, zakamarkach, lub sztucznych skrzynkach?

W Polsce przywracają bartnictwo. To jest dobre pokazowo dla innych i dla badań, ale większego znaczenia mieć nie będzie. To raczej takie amatorskie działania.

Zdarzają się jednak pszczelarze którzy sprzeciwiają się dzikiej zabudowie, barciom, dzikim siedliskom dla pszczół w lesie. Czy popierałby Pan takie sprzeciwy?

Nie popierałbym. Jestem za wzajemną tolerancją. Trzeba jednak zaznaczyć, że barcie z pszczołami mogą być w lesie, jeżeli ktoś będzie systematycznie badać ich zdrowotność, aby nie stały się źródłem rozprzestrzeniania chorób pszczelich.
Na zakończenie dodam, że w Brazylii nie stosuje się żadnych środków przeciwko warrozie od ponad 30 lat. Prawdopodobnie jest to spowodowanie krzyżowaniem z pszczołami afrykańskimi. Pszczoły w Brazylii zostały zafrykanizowane6).

Rozmawiał Jakub Jaroński
Wywiad autoryzowany

Przypisy:

1) Dokładnie 71,3% (przyp. aut.)
Dr Krystyna Pohorecka, lek. wet. Marta Skubida, lek. wet. Andrzej Bober, mgr inż. Dagmara Zdańska (2012), Zakład Chorób Pszczół, PIWet-PIB w Puławach, „Zakażenie rodzin pszczelich sporami Paenibacillus larvae to nie zawsze choroba, ale już realne zagrożenie”, Pszczelarstwo 9/2012

2) Profesor Jerzy Woyke (1988), „Hodowla pszczół odpornych na warrozę”, Pszczelarstwo 39(11)

3) John Keffus jednak twierdzi, że w Teście Bonda młode matki pszczele, po matkach przeżywających selekcję naturalną, unasieniają się po prostu z wolnego lotu tj. naturalnie (przyp. aut.).
John Kefuss, Jacques Vanpoucke, Maria Bolt & Cyril Kefuss (2015), „Selection for resistance to Varroa destructor under commercial beekeeping conditions”, Journal of Apicultural Research, 54:5, 563-576

4) Lista na forum Wolnych Pszczół

5) Gareth John (2015), „Archeiving balance beetween bees and varroa” The British Bee Journal (June)

6) Francisco E. Carneiro; Rogelio R. Torres; Roger Strapazzon; Sabrina A. Ramírez; José C.V. Guerra Jr; Diego F. Koling; Geraldo Moretto (2007), „Changes in the reproductive ability of the mite Varroa destructor (Anderson e Trueman) in africanized honey bees (Apis mellifera L.) (Hymenoptera: Apidae) colonies in southern Brazil,”, Neotropical Entomology vol.36 no.6 Londrina Nov./Dec. 2007

The post Rozmowa z profesorem Jerzym Woyke z dręczem pszczelim w tle. first appeared on Wolne Pszczoły.

]]>
Zapowiedź wywiadu z Profesorem Jerzym Woyke http://wolnepszczoly.netlify.app/zapowiedz-wywiadu-z-profesorem-jerzym-woyke/ Sun, 04 Jun 2017 08:33:43 +0000 http://wolnepszczoly.netlify.app/?p=1487 Jakiś czas temu profesor Jerzy Woyke udzielił jednemu z członków Stowarzyszenia Wolne Pszczoły ciekawego wywiadu. Rozmowa dotyczyła głównie tematów związanych z działalnością naszego Stowarzyszenia. Wszelkie szczegóły Drodzy Czytelnicy poznają za dwa tygodnie w formie publikacji na wolnepszczoly.netlify.app. Aby jednak już dziś uchylić rąbka „tajemnicy” i rozbudzić apetyt, prezentujemy fragment nagrania z rozmowy, gdzie profesor Woyke […]

The post Zapowiedź wywiadu z Profesorem Jerzym Woyke first appeared on Wolne Pszczoły.

]]>
Jakiś czas temu profesor Jerzy Woyke udzielił jednemu z członków Stowarzyszenia Wolne Pszczoły ciekawego wywiadu. Rozmowa dotyczyła głównie tematów związanych z działalnością naszego Stowarzyszenia. Wszelkie szczegóły Drodzy Czytelnicy poznają za dwa tygodnie w formie publikacji na wolnepszczoly.netlify.app. Aby jednak już dziś uchylić rąbka „tajemnicy” i rozbudzić apetyt, prezentujemy fragment nagrania z rozmowy, gdzie profesor Woyke snuje opowieść na temat swoich przygód z pszczołami (i nie tylko) z Afganistanu.

W ten sposób także inaugurujemy nasz oficjalny kanał na Youtube. Zapraszamy do oglądania i subskrypcji.

The post Zapowiedź wywiadu z Profesorem Jerzym Woyke first appeared on Wolne Pszczoły.

]]>